Lecimy. Jesteśmy w samolocie od 2 godzin, a ja już nie mam co robić. Obok mnie siedzi Mechi, przed nami Cande i Alba. Przed chwilą czytałam książke i przeglądałam gazety, ale już wszystko przejrzałam. Mechi zasnęła, dziewczyny z przodu też. Jedyne osoby które nie śpią to chłopcy, pilot i stweardessy. Jak myślcie co mogli robić, widząc, że dziewczyny śpią?
- Ciii! To co robimy? Może pasta do zębów? O! Albo zetnijmy włosy! - powiedział Diego
- Zgłupiałeś do reszty? Będziesz obcinał włosy? Po pierwsze reżyser by cie zabił a po drugie masz tutaj nożyczki? Wymśl coś lepszego! - odpowiedział mu spec od żartów -> Jorge.
-Wiem! Jestem genialny! Kłaniaj mi sie! -Diego powiedział coś Jorge na ucho.
- Hmmm...dobre. Poczekaj pójdę kupić.
Kupić? Co kupić? Co oni znowu wymyślili. Zaczynam się bać bo po ostatnich żartach Jorge, Facu biegał po całym lotnisku w poszukiwaniu swojej walizki. A gdzie ona była? Czekała spokojnie w autokarze, bo jego przyjaciele zanieśli mu ją bez jego wiedzy. A biedny Facu biegał spanikowany. Jego mina była bezcenna gdy mu powiedzieli gdzie są jego rzeczy. A wracając do dzisiaj, to Jorge właśnie wracał z 3 butelkami zimnej wody. Jeżeli on zaraz obleje tym dziewczyny to ich zabije! One zaczną tak krzyczeć, że nie zdziwiłabym się gdyby nawet pilot tutaj przyszedł i sprawdził czy wszystko w porządku. Chociaż gdyby mnie oblali z zaskoczenia też bym krzyczała. Mam je obudzić? Niee lepiej nie. Gdy obudze dziewczyny to zniszcze chłopakom żart i będą na mnie źli. Ale gdy ich nie obudze to one będą złe na mnie. Zostawie to tak jak jest. Oni chyba myślą, że ja też śpie. Zrobie im kawał.
- Dobra, kogo pierwsze oblewamy? - spytał Jorge.
- Musimy wybrać jedną osobe. Gdy oblejemy np. Cande to może zacząć piszczeć i obudzić wszystkich. Hmmm może Mechi? Albo nie! Tini! Dawaj na Tini! Ostatnio jest cicha - odpowiedział mu Diego.
Ah tak, na mnie zasadzka? Dobra, zaraz zobaczymy kto będzie oblany.
Spokojnym krokiem podszedł do naszego miejsca Jorge. Odkręcił lekko wode i już przechylał butelke gdy wytrąciłam mu ją z rąk tak, że cała jego bluzka była mokra. Wszyscy osłupieli i patrzyli na reakcje Jorge. Ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Jego bluzka była tak mokra, że woda spływała mu na spodnie.
- Jorge, mogłeś iść do toalety, a nie tutaj przy dziewczynach. Stary no, troche kultury - powiedział Diego i wszyscy zaczęli się śmiać. Byliśmy tak głośno, że dziewczyny się obudziły.
- Ee...co się stało? - spytała zaspana Cande.
- Jorge nie zdążył do toalety - powiedział Facu śmiejąc się równocześnie.
- Że co?! Fuu Jorge...no błagam - Alba zrobiła kwaśną mine.
- To nie prawda! Tini oblała mnie wodą! - odpowiedział oburzony Jorge.
- Jasne, jasne tak sie tłumacz. Nie obwiniaj Tini za to, że...
- Cicho bądź! To był twój pomysł!
- Czy mogę w czymś pomóc? - spytała stweardessa. Kiedy ona przyszła? Nikt jej chyba nie zauważył.
- Nie, nie trzeba. Poradze sobie - odpowiedział rozwścieczony Jorge i wyjął ze swojej torby bluzke i spodnie.
- Woo ale zapas. Normalnie jak dziewczyna. Co tu jeszcze masz? Hmm ręcznik, książki, chiuchy, perfumy, jedzenie. Normalnie jak damska torebka. Czy my o czymś nie wiemy Jorge? - żartował Diego.
- Odczep się! - Jorge poszedł do toalety. Był mega wkurzony. Chyba na mnie. Ale cóż...on chciał zrobić coś podobnego. Mam nadzieje, że nie będzie się długo gniewał.
Po kilku minutach wyszedł z toalety, ubrany w dresy.
- Jorge, przepraszam. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo cię obleje - powiedziałam.
- Spoko. Nic sie nie stalo - schował ciuchy i usiadł na miejscu.
Do końca podróży nie było już żadnych kawałów. Wszyscy zajęli się sobą a większość spała. Ja nie mogłam usnąć więc oglądałam widoki. Kocham latać samolotem. Mogłabym to robić zawsze, tak samo jak śpiewanie. A może będę śpiewać w samolocie? Będę śpiewającą stwerdessą! Hahaha! Tak, będę latać po całym świecie i śpiewać w samolocie. Tak wiem, mega dziwny pomysł. Ale pomarzyć zawsze można. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Prosimy pasażerów o przygotowanie się do wysiadania. Za 10 minut lądujemy.
Usłyszałam budząc się. To już za chwile! Znowu będziemy w Hiszpanii! To jest taki piękny kraj! Nie mogę się doczekać aż znowu będę spacerować uliczkami Madrytu, a potem Sevilli. Gdy zobacze piękne słońce chowające się za budynki. Już dzisiaj pójdę na spacer! Ubiore legginsy, bluze z kapturem i wezme odtwarzacz muzyki. Kocham takie spacery.
- Za 5 minut lądujemy - usłyszałam.
Popatrzyłam na Mechi. Nie spała już. Dziewczyny z przodu też. O dziwno chłopcy spali, ale już niektórzy powoli się budzili. Zerknęłam przez okno. Zbliżaliśmy sie do ziemi. Widziałam coraz lepiej budynki i ludzi. Wylądowaliśmy. Samolot jechał już w strone budynku. Niektórzy zaczęli wyciągać swoje rzeczy. Ja czekałam aż Mechi mnie przepuści. Gdy wzięłam swoje rzeczy zaczęłam sie przeciskać do wyjścia. Weszłam na jakże 'bardzo szerokie' schody i zaczęłam schodzić. Mechi czekała już na mnie na dole.
- Chodź szybko nie chce być ostatnia - powiedziała.
Poszłyśmy w strone lotniska, wzięłyśmy swoje bagaże które były wcześniej schowane w luku bagażowym i skierowałyśmy się do wyjścia.
- MAAAADRYT! Witaj! - krzyknęła Alba.