Translate

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 22

Tini
To była cudowna radnka. Jorge odprowadził mnie pod drzwi pokoju i dał buziaka na dobranoc. Ehh...tak to ja mogę żyć.
Weszłam cichutko do pokoju i poszłam do łazienki się ogarnąć. Moje włosy wyglądały okropnie! Czemu Blanco mi tego nie powiedzial? To są faceci...nie powiedzą ci,że tusz się rozmazał albo że masz źle ułożone włosy. Dlatego nazywają się facetami.
Szybko się umyłam, ubrałam pidżame i poszłam do pokoju. Mechi już spała. Ciuchy z dzisiaj rzuciłam do szafy i położyłam się do łóżka.
Ciągle myślałam o dzisiejszym dniu. Przewracałam się z boku na bok. Nie mogłam wyrzucić z głowy wspomnień z randki. Wspaniała piosenka, pocałunki, przytulasy, Jorge. To wszystko jest magiczne. Wspaniałe. Nigdy nie sądziłam, że pan Blanco będzie mój. Jak to brzmi...MÓJ...dziwne słowo. Jorge jest mój. Jorge jest mój. Jorge jest mój. Z tym zdaniem w myślach, zasnęłam.

Obudziłam się o 8:40. O nie! Mam 20 minut do pierwszej próby!  Dlaczego nikt mnie nie obudził?! Dlaczego budzik nie dzwonił?!
Wypadlam z łóżka jak błyskawica i pobieglam do łazienki. No jasne, potwór z Lochnes w lustrze. Czy ja nigdy nie mogę wyglądać ładnie rano? Żeby tylko wstać i wyjść. To by bardzo ułatwiło życie.
Umyłam twarz, rozczesałam włosy, zrobiłam szybko lekki makijaż i chwyciłam za torebke. Już chcialam wbiegać do windy kiedy zorientowałam się, że jestem w pidżamie. Szlak! Zerknęłam na zegarek. 8:57. Kurde! Mam 3 minuty. Przecież nie dobiegne w 3 minuty na stadion. Oni powinni na mnie poczekać. Zawsze jechaliśmy wszyscy,razem w jednym autokarze. Dlaczego pojechali beze mnie? Dziwne to.
Weszłam do pokoju i szybko się przebralam w jakies normalne ciuchy. Zakmnęłam drzwi na klucz i zjechalam windą na parter. Chciałam wyjść głównymi drzwiami,ale było tam za dużo fanów, więc ochroniarz poprowadził mnie do tylnego wyjścia. Popchnęlam mega ciężkie drzwi i zobaczylam strome i długie schody. No pięknie. Jak mam zejść? Mam zjechać z poręczy czy może polecieć? Kto daje tak strome schody na wyjście ewakuacyjne? Chyba jacyś debile to budowali.
Z całej siły trzymalam się poręczy i schodziłam bardzo powoli.  Kto do diabła wymyślił takie schody?! Nie wiem ile zajęło mi schodzenie, ale wiem, że trwało to długo.
Kiedy w końcu skończylam swoją mękę ze schodami nie wiedziałam gdzie iść. W okół mnie były same krzaki, drzewa i garaże. Bardzo dużo garaży. W którą stronę mam iść? Może lepiej w strone garaży? Tam gdzieś może być droga. A jak nie droga to może chociaż jakaś żywą istote spotkam.
Nie myliłam się. Przy jednym z garaży stała grupka chłopaków. Byli młodzi. Mieli może 18-21 lat. Zastanawiałam się czy podejść do nich. Wyglądali dość podejrzanie. Jeden z nich miał mnóstwo tatuaży na ramieniu i rude, oklapnięte włosy. Fuj. Ochyda. Jak można mieć takie włosy? Co on ich od miesiąca nie mył?
Drugi za to wyglądal troche lepiej.  Był ubrany w czarne spodnie i jasny t-shirt. Miał ciemne włosy, lekko postawione do góry, a boki ogolone. Wyglądał całkiem, całkiem, ale nie równał się z Jorge.
Postanowiłam, że podejde do nich. Co mi szkodzi? Co mi mogą zrobić? Spytam tylko o droge.
Zrobiłam pare kroków i usłyszalam za soba szelest. Odwrócilam się. Za mną stał umięśniony facet w skórzanej kurtce z ćwiekami. Wzrok miał dość przerażający i gdybym miała wybór : ogolić się na łyso czy podejść do niego i porozmawiać...to wybrałabym to pierwsze. Postanowiłam, że może jednak cofne się troche do tyłu żeby nie przeszkadzać panu w skórzanej kurtce.  Jednak okazało się, że nie chce on przejść obok mnie. Kierował się w moją stronę. Ja cały czas cofałam się do tyłu. Po co on do mnie idzie? Ja mu nic nie zrobiłam!
Nagle uderzyłam się o garaż. Genialnie. Nie mam gdzie uciec. Facet był 5 kroków przede mną, za mną był garaż, a po lewej stronie płot. Jestem w załatwiona.
Mężczyzna podszedł do mnie z uśmiechem. Ale ten uśmiech nie był miły.
- Hej maleńka - oparł rękę o garaż. Jego ręka była pare centymetrów od mojej głowy - Zgubiłaś się może?
- Nie, nie ,właśnie szłam tam - wskazałam ręką w strone ścieżki.
- To może ja cię odprowadze piękna?
- Nie trzeba. Dam rade - chciałam się szybko szybko wymknąć, ale poczułam mocny uścisk na ręce.
- Ej złociutka czekaj. Co tak szybko uciekasz. Jeszcze się nie poznalismy dobrze - podszedł bliżej mnie - Może się poznamy bliżej?
Facet złapał mnie za pupe.
- Mogłby pan wziąć rękę z mojej pupy? - spytałam z irytacją.
- Oj nie...chce cię lepiej poznać - zaśmiał się szyderczko,złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie - jesteś taka śliczna.
Pocałował mnie w szyje. Dotykał mnie po całym ciele. Próbowalam się wyrwać ale nie dalam rady.
- Pomocy!!! Pomocy!! - krzyknęłam. Czy ktoś tu jest w ogóle? Dlaczego nikt mnie nie słyszy?!
Nagle zza garażu wyłonilo się dwóch chłopaków. To ci sami co ich widzialam niedawno.
- Ej stary, co to za dupę znalazłeś? Niezła - powiedział brunet.
- Ładna nie? - facet przestał mnie całować i odwrócił się w strone chłopaków.
Fuj! Ble! Ochyda! On jest obleśny! Ja chce stąd uciec! Zaczęłam  się powoli cofać. Musze stąd uciec. Dlaczego tu nikogo nie ma?! Co to za pustkowie?!
- Ej mała gdzie uciekasz? - facet odwrócił się od kolegów. Już chciałam uciekać kiedy usłyszałam krzyk.
- Zostaw ją ty zboczeńcu!!!!
I trzask! Mężczyzna lężał na podłodze.
Podeszłam bliżej żeby zobaczyć kto go uderzył. Peter?! Co on tu robi?! Przecież...
- Tini! Nic ci nie jest?! - podbiegł do mnie.
-Wszystko okey...co ty tu robisz?
- Ja...ja musiałem przyjechać. Bo ja zrozumiałem, że źle zrobiłem. Ja chce to wszystko naprawić. Kocham cię Tini i nie mogę bez ciebie żyć. Proszę Tini...Wrócisz do mnie? - Peter uklęknał przede mną i wyciągnął pudełeczko.
Boże...co ja mam zrobić?! Co on robi?! Ja...ja nie moge. Ja mam Jorge...ale jak mu to powiedzieć.
Czy Peter mi się oświadcza? O matko....
- Chyba sobie kpisz. Ona nigdy do ciebie nie wróci.
Jorge! Co on tu robi?! Co tu się dzieje?! Skąd oni się tu wzięli?
Jorge podszedł do Petera i uderzył go w twarz .
- Jorge! Coś ty zrobił?! - krzyknęłam.
- Będziesz go bronić teraz? Chciałaś za niego wyjść? Martina odpowiedz mi. Czy ty mnie kochasz?
On nigdy nie powiedział do mnie Martina. Zawsze Tini. Jest zdenerwowany. O co on mnie w ogóle osądza?!
- Nie Jorge! Nie chciałam wyjść za niego! Kocham cię najbardziej na świecie! Jorge zrozum!
Jorge był wkurzony. Zaciskał zęby, a wzrok miał martwy.
- Nie wierze ci. Nie wierze. Z nami koniec Martina.
Odwrócił się i poszedł.
- Nie! Jorge stój! Nie! - biegłam za nim. Płakałam. To nie jest prawda. To nie może być prawda.
Jorge ze mną zerwał. Nie mogę w to uwierzyć. To już koniec.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tam dam! I co wy na to? :D
Co sądzicie?
Piszcie w komentarzach!  :*
Ask: https://m.ask.fm/jortiniplforever
Nazwa : jortiniplforever

Komentujesz = Motywujesz!

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 21

Tini
Kocham śpiewać. Nigdy nie przestane tego robić. Moje serce skacze z radości kiedy widzę uśmiechnięte buzie moich fanów i ich ciała skaczące w rytm muzyki. To uczucie jest cudowne. Jeszcze lepsze uczucie kiedy wiesz, że po koncercie czeka cię niespodzianka od twojego....chłopaka? Czy mogę go tak nazwać? Nie jestem pewna. A może bardziej....od mojego bardzo bliskiego przyjaciela. Tak, to o wiele lepiej brzmi. Mój bardzo bliski przyjaciel ma dla mnie romantyczną niespodziankę. Ale to debilnie brzmi. To tal jakby był w frendzone. A on wie, że mi się podoba i ja mu też....więc jak mam go nazwać?
Może lepiej po prostu Jorge. Krótko i  wiadomo o kogo chodzi.
Nie mogę się już doczekać. Ostatnia piosenka. Ostatnie skoki i.....koniec! Dzisiejsze show skończone! Kłaniamy się publiczności, dziękujemy i schodzimy ze sceny.
Jeszcze za kulisami słychać piski i krzyki.
- To było takie cudowne show! - powiedziała Alba.
- No jasne! Szczególnie jak się prawie wywaliłem na środku sceny - prychnął Rugg.
- No to już nie nasza wina, że nie umiesz stać na dwóch nogach - Cande pokazała mu język.
Nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu i złapał mnie za biodra. Jorge.
- Musimy przesunąć niespodziankę trochę później. Po drugim koncercie czekaj na mnie.
- Ale dlaczego?
- Żeby niespodzianka była jeszcze bardziej magiczna. Bądź cierpliwa - dał mi buziaka w czoło i poszedł sie przebrać.
Nurtowało mnie jedno pytanie - Dlaczego? Dlaczego przesunął niespodziankę? Co się stało?
Może chce się spotkać ze Stephie? Ale przecież oni nie są razem. To o co chodzi? No ja nie wiem.
Przebrałam się szybko w swoje ciuchy i poszłam z dziewczynami do restauracji domowej, niedaleko stadionu. Tam są najlepsze rogaliki! Boże jaka tam jest pyszna herbata! Kocham tam jeść. Ja ogólnie kocham jeść.
Siedziałyśmy tak z dziewczynami dobre 2 godziny. I nie chodziło o to,że obsługa wolno przynosiła jedzenie, ale w tej restauracji jest świetna atmosfera. Nawet nie wiesz kiedy miną te godziny, a ty nadal nie skończyłaś rozmawiać.
Miałam zamiar wrócić jeszcze do hotelu, ale tak się zagadałyśmy z dziewczynami,że musiałyśmy biec, żeby zdążyć się przygotować do kolejnego show. A co będzie po tym show? Niespodzianka! Ciekawe co to będzie...nic nie przychodzi mi do głowy. Co można zrobić fajnego i magicznego około 21? Przecież będzie już ciemno. No to jest logika Jorge. I co ja mam w ogóle ubrać? O MATKO! Ja nie mam co na siebie włożyć!! O nie, o nie, o nie....przecież to jest okropne! Nie pójdę w dresach...ani ładnej sukience...no chyba,że pójdziemy do restauracji. Ja nawet nie wiem gdzie idę i co mam stosownego ubrać! Załamie się kiedyś..psychicznie.
Kolejne show się zaczyna. Wszystko poszło świetnie, jakże by inaczej.
Pomachaliśmy fanom i zeszliśmy ze sceny. No to teraz szybko się trzeba ubrać! Ale w co?
-Jorge co ja mam ubrać? Gdzie my w ogóle idziemy?
- Idź nago! - krzyknął Rugg zza drzwi.
- Chciałbyś! - krzyknął Jorge - Ubierz coś wygodnego. Możesz iść w tym co masz teraz na sobie.
-Ale przecież to są jeansy i...
- Wyglądasz ślicznie - pocałował mnie w czoło. Lubie kiedy to robi. Czuje się wtedy taka bezpieczna. - Poczekaj na mnie przed budynkiem. Zaraz przyjdę.
Posłuchałam go. Stałam obok drzwi i myślałam. Gdzie on mnie zabierze? Przecież robi się ciemno. Może restauracja? Tylko to przychodziło mi do głowy.
Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Jorge.
- To co? Idziemy? - spytałam.
- Czekaj, czekaj. Musze ci zawiązać oczy. 
- Co?! Oszalałeś?! Nie! Nigdy! Nienawidzę jak mam zawiązane oczy. Poza tym jest już ciemno, więc i tak mało będę widzieć. A co jeśli wpadnę na drzewo? Albo spadnę w przepaść? Albo zaciągniesz mnie do jakiegoś samochodu i....
Jorge podniósł jedną brew i spojrzał na mnie spode łba. 
-No dobra...może to ostatnie nie, ale....proszę cię.
- Zaufaj mi. -spojrzał mi w oczy - Nic złego ci się nie stanie. Obiecuje. Nie wpadniesz w przepaść ani nie wejdziesz na drzewo. Przynajmniej nie specjalnie. 
-Eh...no dobra. Ale ostatni raz!! Nigdy więcej!
Jorge wziął chustkę i zakrył mi nią oczy. Złapał mnie za ramiona i zapytał:
-Gotowa? - pokiwałam głową - No to idziemy.
Jorge prowadził mnie jakimiś krętymi dróżkami, tak mi się przynajmniej wydawało. Wszystko było okey. Tylko kilka razy dostałam gałęzią w głowię prawie nie zabiłam się o jakiś kamień.  A tak to nie mam większych obrażeń. Nagle zatrzymaliśmy się. Chyba jesteśmy na miejscu.
- Już? mogę zdjąć opaskę? 
- Tak - Jorge rozwiązał mi opaskę. 
Otworzyłam oczy. Przede mną był tylko las i piasek. I nic więcej. Popatrzyłam na niego zdziwiona. On uśmiechnął się i obrócił mnie o 180 stopi. Zobaczyłam coś, czego w ogóle się nie spodziewałam.
Przede mną leżał ogromny koc, na którym znajdowało się  mnóstwo jedzenia, picia, zauważyłam także gitarę i pełno płatków róż. Do tego miejsca prowadziła droga, oświetlona przez małe świeczki i również opsypana płatkami róż. To było coś pięknego. Nie umiem tego tak cudownie opisać. Spojrzałam na Jorge ze łzami w oczach.
- Podoba ci się? - spytał.
- Jest...jest cudownie. 
- To bardzo się cieszę. A teraz idziemy. - Jorge wziął mnie na ręce i zaniósł na koc. Spokojnie i lekko mnie położył i usiadł obok mnie. Popatrzyłam mu w oczy. Odbijały mu się w oczach płomyki świec. Kocham patrzeć się w jego oczy, ma je takie cudowne. 
- Dziękuje ci - wykrztusiłam z siebie.
- Podziękuj mi w innym sposób - szelmowsko się uśmiechnął i przysunął do mnie. Złapał mnie jedną ręka za talie i przyciągnął mnie. Dzieliły nas milimetry. Pragnęłam go pocałować. Czekałam na to. Na ten moment. Nasze usta się połączyły. Byliśmy teraz jednością. Jorge trzymał mnie w talii i co chwile przyciągał do siebie. Oddałam mu się całkowicie. Nie umiałam wtedy trzeźwo myśleć. To było za piękne, żeby mogło być prawdziwe, a jednak się dzieje. Pan Blanco jest tu obok mnie i własnie mnie namiętnie całuje. Kocham jego spontaniczność. Kocham jego oczy, usta, nos, jego ciało. Kocham go całego.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie przytuliłam go z całej siły. 
- Kocham cię - wyszeptałam mu do ucha.
- Ja ciebie o wiele bardziej - powiedział Jorge i pocałował mnie w ucho. Potem w policzek, czyje i znowu w usta.
Tym razem to ja przyciągnęła go do siebie i nie puściłam do póki nie przerwaliśmy pocałunku. 
- Tini...kocham cię najbardziej na świecie. Nie wiem co bym teraz robił gdyby nie ty. Bądź tylko moja i nie opuszczaj mnie nigdy.
- Jestem twoja i nigdy cię nie opuszczę. Nigdy. 
Uśmiechnął się. Wziął gitarę do ręki i zaczął śpiewać:

Nie mów mi, o czym myślisz
Wierzę, że wiem
Tylko spójrz na mnie chwilę 
A odgadnę to
Tak trudno było kochać cię, i przestawać kochać
I na końcu tej drogi znajdywać siebie kolejny raz
W twoich oczach nie ma tajemnic
Mogę to zobaczyć
Zawsze masz słowa,
Które sprawiają, że czuję się dobrze
Tak trudno było kochać, i powracać do miłość
Jeśli miłość jest prawdziwa, wszystko może się stać.

Oparłam głowę o jego ramię i słuchałam jego pięknego głosu. Czy to i się śni? Nie. To wszystko prawda. To wszystko dzieję się tu, w tej chwili. Mam nadzieję, że nic i nikt tego nie zniszczy. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej randki. Nie mogłam mieć lepszego chłopaka. Tak, oficjalnie mogę to powiedzieć. Jorge Blanco to mój chłopak. 


- - - - - -- - - - - - - - -  - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  -- - - - 
BUM, BUM! 
I oto kolejny rozdzialik! Mam nadzieje, ze wam się podoba :D 
Spięłam pupę i w końcu go napisałam! Nawet nie wiecie ile czasu zabierałam sie za pisanie go...ale w końcu jest! 
Bardzo się ciesze, że nasze Jortini w prawdziwym życiu maja coraz lepsze stosunki <3 
Ale za to moje Jortini jest już razem <3 Co wy na to? 
Co chcielibyście w kolejnym rozdziale? 
Piszcie w komentarzach!
A tutaj macie mojego aska: 
Nazwa : jortiniplforever

Komentujesz = Motywujesz

Dziękuje za wszystkie komentarze :*

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 20

Dedykuje go wszystkim moim czytelnikom :* Dziękuje, że czytacie i ze mną jesteście <3

Tini
To już dzisiaj! Koncert! Koncert! Koncert! Nie mogę się doczekać! Te światła, muzyka, stroje ,fryzury, ludzie, ta atmosfera.....ach! Coś pięknego. W byciu piosenkarzem piękne jest to, że możemy zobaczyć większość swoich fanów na koncertach. Widzimy jak śpiewają razem z nami, jak tańczą lub ruszają się w rytm muzyki. Niektórzy na koncert przychodzą z rodzicami i widać, ze niektórzy przyszli tu z przymusów swoich dzieci. Siedzą ze zgorzkniałą miną i myślą "Kiedy to się wreszcie skończy? Musze ugotować obiad". Taki obraz rodziców widzę na początku koncertu. Nasi fani oczywiście są weseli już od momentu przekroczenia progu stadionu. U rodziców uśmiech widzę dopiero pod koniec koncertu. I to nie z powodu tego, że zaraz będą jechać do swoich domów, ale z tego powodu, że koncert im się podobał. Siedzą na krzesłach i kiwają głowami w rytm muzyki. Wtedy jestem jeszcze bardziej dumna i zadowolona. Wiem wtedy, że z cała ekipą zrobiliśmy dobrą robotę i nie tylko nasi fani się cieszą, ale ich rodzice również. To wspaniałe uczucie. Już się nie mogę doczekać.
Wstałam dzisiaj o 8:00. Mechi jeszcze spała, więc postanowiłam się ogarnąć i trochę posprzątać w naszej łazience. Wygląda jakby przeszedł w niej huragan albo jakieś koty się biły.  Wszystko było porozwalane. Ledwo dało się przejść. Wzięłam rzeczy z podłogi i zaczęłam je układać. Niektóre butelki musiałam już wyrzucić, bo były puste. Niemożliwe jak szybko kończą się szampony, żele pod prysznic i dezodoranty. Jedyną rzeczą, która długo się trzyma jest pasta do zębów. Nie żebym jej rzadko używała czy coś, nie, nie. Myje zęby regularnie! Ale to naprawdę jedyna rzecz, której nie muszę kupować co parę tygodni.
Kiedy położyłam wszystkie rzeczy na swoim miejscu, postanowiłam, że wezmę szybki prysznic. Warto się odświeżyć przed koncertem i przed próbą generalną na stadionie. 15 000 ludzi będzie na ciebie patrzeć. Wow! Trzeba jakoś wyglądać nie? Wszyscy będą cie nagrywać i robić ci zdjęcia, a później będą one krążyć po całym internecie. Masakra!
Wyszłam spod prysznica i poszłam do pokoju po ciuchy. Mądra ja zawsze zapominam je wziąć ze sobą.
Mechi już nie spała. Siedziała na łóżku z telefonem w ręku.
-Cześć Mechi! Jak tam? Gotowa na dzisiejsze show? - spytałam grzebiąc w szafie. Oczywiście miałam tam IDEALNY porządek, więc bez trudu mogłam znaleźć bluzkę.
- Jasne! Zwarta i gotowa! Prawie...muszę się jeszcze tylko ubrać, bo w pidżamie nie chce wychodzić do ludzi.
- Dlaczego nie? Jednorożce i tęcza na spodniach to nic strasznego. Będą mówić, ze wyglądasz słodko!
-Jasne, jasne. Nie chce być jak chłopcy, którzy potrafią wybiec na środek rynku w stroju goryla i śpiewać, ze są mała dziewczynką z wianuszkiem na głowie.
-Hahaha pamiętam tą akcje. To było na wakacjach rok temu. Nie wiem jak fani mogli ich rozpoznać. Przecież nie było widać im twarzy - mówiłam wciąż szukając bluzki.
-To przez głupotę. Kto normalny biega w stroju goryla przy temperaturze +35 stopni? No tylko oni.
- Bardzo możliwe, bardzo - zaśmiałam się - ej Mechi, nie widziałaś może mojej białej bluzki z czarnym kotem?
-Sprawdź na krześle. Ostatnio ją tam widziałam.
- O jest! Dzięki! A ty się nie ubierasz? Za 40 minut mamy jechać, a jeszcze śniadanie trzeba zjeść.
Mechi wstała i poszła do łazienki. Ja za to postanowiłam się lekko pomalować i poszukać spodni. Ja nigdy nie mogę mieć czegoś na swoim miejscu. To brew zasadom Człowieka Lenia. Tak, jestem Człowiek Leń. Wszyscy myślą, że mam wszystko poukładane, zaplanowane, ale się mylą. Ja zawsze wszystko robię na ostatnią chwile. Teraz w trakcie trasy staram się ograniczyć Człowieka Lenia do minimum, ale to jest bardzo trudne, uwierzcie. Jak tu zrezygnować zleżenia w łóżku do 15:00, chodzenia cały dzień w pidżamie i oglądania swojego ulubionego serialu? Przecież to jest idealny dzień! niestety ja muszę z niego zrezygnować. Ale nei ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przecież robię to co kocham! Śpiewam, tańczę i gram. Czego chcieć więcej?
Kiedy Mechi wyszła z łazienki, ja już byłam gotowa. Poczekałam chwile, aż ona się ogarnie i razem poszłyśmy do stołówki. Mieściła się ona na parterze, więc musiałyśmy zjechać na sam dół.
Kiedy weszłyśmy do jadali, reszta obsady już tam była. Czekały dwa wolne krzesła na spóźnialskie, czyli na nas.
-Cześć wszystkim! - powiedziałam i usiadłam obok Cande. Wzięłam kromkę chleba z pomidorem i zaczęłam jeść. Byłam strasznie głodna.
- Jesteście gotowi na koncert? - spytał Diego.
- Jak zawsze! Gotowy do działania, tańczenia i śpiewania Ruggero kłania się państwu!
- Czy ty kiedykolwiek powiesz coś na poważnie? - spytała go Cande.
- Oczywiście. Na poważnie mogę ci powiedzieć, ze jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie i ze cie bardzo kocham.
- Ooo jakie to słodkie. Dziękuje - Cande pocałowała Ruggero. Byli cudowną parą. Idealnie się dobrali, naprawdę.
-Dobra gołąbeczki, koniec migdalenia się. Czas do pracy! - powiedział Jorge i wstał od stołu.
Wzięłam łyka herbaty i ruszyłam za resztą osób w stronę wyjścia.
- Mam dzisiaj dla ciebie małą niespodziankę - usłyszałam czyiś głos przy uchu.
Odwróciłam się. Jorge.
- Jaką? - spytałam.
- Nie mogę ci powiedzieć. To już nie będzie niespodzianka. Ale bądź gotowa o 15:00. Przyje po ciebie.
Przyjdzie po mnie? To znaczy, ze gdzie idziemy? O 15:00 mam być gotowa? To jest od razu po pierwszym koncercie. Co on kombinuje? Jeszcze mnie wywiezie gdzieś na Alaskę. Po nim można się wszystkiego spodziewać. Nie wiesz kiedy żartuje, a kiedy mówi prawdę. Kiedyś powiedział Cande, że da jej coś ważnego. Wiecie co dostała? Telefon zabawkę. "W razie gdyby ci się tamten telefon zepsuł, to możesz użyć tego. Jest mały, kolorowy, idealnie zmieści ci  sie do kieszeni. A nawet ma genialne funkcje! Zobacz! Kiedy naciśniesz przycisk 1 usłyszysz krowę. A jak naciśniesz 2 to usłyszysz kurę. Bajer nie?!". Myślałam, że poskładam się ze śmiechu z dziewczynami. Mina Cande była niedopisania. Myślałam, że zaraz rzuci się na Jorge, ale chyba się powstrzymała.
Więc czy Jorge żartował z tą niespodzianką? A może mówił prawdę? Okaże się za niecałe 7 godzin. 
Dojechaliśmy na stadion. Poszliśmy za kulisy i przebraliśmy się w stroje do ćwiczeń. Zrobiliśmy próbe generalną i ubraliśmy już stroje na scene. Ludzie zaczęli się schodzić. My biegaliśmy od fryzjerek po makijażystki do kostiumów, żeby wszystko było idealnie. 
Światła zgasły. Ja siedziałam na latającej posadzcce, a w okół mnie były walizki. Show się zaraz zacznie. Słysze piski, krzyki, śmiechy. Wszyscy czekają na mnie, na nas, na show. 
Czekam na odpowiedzi moment, aby zacząć śpiewać.
Czekam na godzins 15:00, żeby dowiedzieć się co to za niespodzianka, ale najpierw.....niech rozpocznie się SHOW!!!


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
TAM DAM DAAAM!!!! 
JUŻ JEST ROZDZIAŁ! I nie musieliście czekać na niego 2 miesięcy! 
Dostałam dzisiaj weny i postanowiłam ją wykorzystać, bo nie wiadomo koedy przyjdzie kolejna wena :D
Mam nadzieję, że wam sie podoba :D
Jak myślicie co to za niespodzianka dla Tini? Piszcie co myślicie w komentarzach!!  ❤

Jak macie jakieś pytania czy cokolwiek to zapraszam :>
Ask: jortiniplforever
http://ask.fm/jortiniplforever 


niedziela, 27 września 2015

Rozdział 19 + Co dalej z blogiem?

Jorge
- Ja i Stephie znamy się od dziecka. Nasi rodzice byli przyjaciółmi i widywali się co kilka tygodni. Dobrze dogadywałem się ze Stephie i naprawde fajnie nam się razem wtedy bawiło (mieliśmy po kilka lat).
Później nasz kontakt sie urwał. Nie widzieliśmy się kilka lat. Spotkaliśmy się na planie filmu. Nie byłem wtedy jakiś piękny, przystojny jak dzisiaj i dziewczyny nie zwracały na mnie uwagi. Oprócz jednej. Tak, Stephie. Chodziła ze mną prawie wszędzie, opowiadała mi różne historie i przytulała. Myślałem,że to jest miłość. Mieliśmy wspólne pasje, nasi rodzice się znali, czego chcieć więcej?
- Miłości? - spytała Tini.
- Właśnie..myślałem, że ją kocham. Ale kiedy cię poznałem to zmieniłem zdanie. Przez ostatnie kilka miesięcy kiedy nie zacząłem grać w 'Violetcie' coś się psuło między nami. Nie mieliśmy za bardzo o czym rozmawiać, pomimo tego, że mamy te same pasje. To wszystko się pogłębiło, kiedy zaczęła być zazdrosna o ciebie. Nie było innego tematu tylko ty. Co robi Tini? Widziałeś się z Tini? Co miała na sobie? To było denerwujące.
Potwierdzam, że na początku nic do ciebie nie czułem. Byłaś słodką, nieśmiałą dziewczynką więc postanowiłem cię troche rozweselić. I wiesz jak to się potoczyło.
Bardzo spodobałaś mi się w 2 sezonie, że tak powiem. Ale nie mogłem zrobić nic więcej niż tylko przyjaźń. Między innymi dlatego, że mówiliby, że to wszystko na potrzeby serialu. Stephie już coś podejrzewała, ale ja zaprzeczałem.
Musiałem kłamać. Do tej pory kłamałem. Dzisiaj wszystko jej powiedziałem i wie, że cię kocham. 
Nie była szczęsliwa i nie powiem, że przyjęła to spokojnie. Wręcz przeciwnie. Rzuciła się na mnie z pięściami, ale nic mi nie jest.
No i to jest cała historia. Już wiesz wszystko.
Popatrzyłem na Tini. Siedziała bez wyrazu twarzy. Co to miało oznaczać? Nic ją to no ruszyło? Nie obchodzi ją tą? No błagam kobieto odezwij się! Pomachałem dłonią przed jej twarzą. Ocknęła się.
- Eee...przepraszam Jorge. Zamyśliłam się. Czyli....ona już wszystko wie? - spytała.
-Tak.
- A reszta? W sensie Cande, Alba itd. Widzieli to? Wiedzą?
-Tak. Widzieli. Samu i Diego odciągnęli Stephie ode mnie. Musiałem im wszystko wytłumaczyć, a wtedy zbiegła się reszta. Nie byli zdziwieni jak im to oznajmiłem. Powiedzieli,że już dawno zauważyli COŚ między nami. Że to nie było normalne granie aż tak dobrze miłości. Tyle pocałunków, miłosnych piosenek, przytulasów i nic do siebie nie poczuć.
-Tak....przynajmniej nie musimy sie już ukrywać przed nimi. Ale fani nadal nie mogą nic wiedzieć. Chociaż większość też już coś podejrzewa ale nie maja potwierdzenia.
- I przez dłuższy czas nie będą mieli.
To już wszystko wiesz na temat mnie i Stephie.
Przytuliłem ją. Oddała mi uścisk. Oddaliłem się troche i spojrzałem w oczy.
- Kocham cie - powiedziałem.
- Ja ciebie też.
Przybliżyłem się do niej. Dzieliły nas milimetry. Czułem zapach jej pięknych perfum.
- Tu jesteście gołąbki!!! - Rugg wpadł do pokoju - No słuchajcie! Wiecie co się stało?!
Odakoczyliśmy od siebie.

Tini
Ja go kiedyś zabije!!! On jest niereformowalny!!! Kiedyś zostanie z niego tylko ta grzyweczka! Zamorduje gościa!
- Wiecie co?! - krzyknął Rugg - Mamusia przysłała mi jedzenie!!!
Zaczął skakać jak małe dziecko.
Popatrzyłam na niego jak na debila. Serio? Czy można być aż tak....a nie ważne.
- Bardzo się ciesze, ale co to ma z nami wspólnego? - spytałam.
-Eeee noo....mamy żarcie!!
- W hotelu też mamy...
- Ale to jedzenie od MAMUSI!! Ludzie! Jak możecie się nie cieszyć na jedzenie od mamusi? Wy jesteście jacyś dziwni.
Zrobiłam facepalm. Czy ja naprawde przyjaźnie się z takim debilem?
- Jorge chodź na chwile. Musze coś z tobą omówić. Jutro koncert więc wiesz, trzeba sie przygotować.
Jorge wstał i podszedł do drzwi. Odwrócił się do mnie.
- Jak tam kostka?
- Już dobrze. Będę dała rade chodzić.
Uśmiechnął się i wyszedł.
A mogło być tak pięknie. Dlaczego Rugg tu wszedł? Nie mógł poczekać 15 min? Eh no dobra. I tak nic nie poradzimy.
Poszłam się umyć. Kostka mnie już prawie nie bolała, co oznaczało, że jutro mogę spokojnie tańczyć na scenie. Dzisiaj wole się wcześniej położyć spać, żeby się wyspać. Na koncertach trzeba mieć dużo siły i energii, a to jaki mamy humor w danym dniu widać po nas od razu kiedy wyjdziemy na scene. Ale jutro damy wielkie SHOW! Jestem tego pewna.
Kiedy się umyłam, położyłam swoje rzeczy do szafy i usiadłam na łóżku. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać twittera, facebooka i instagrama. Na twitterze już coś piszą o rozstaniu Jorge i Stephie. Niektórzy się cieszą i myślą, że teraz ja i Jorge będziemy razem, a inni są smutni. Ja nie wiem co mam o tym myśleć. To decyzja Jorge i ja na nią nie wpłynęłam. W sensie ja nie nalegała na Jorge, żeby zerwał z nią. Chciałam tylko, żeby się w końcu zdecydował kogo chce. Bo takie udawanie było już męczące. Do mnie miły i kochany kiedy nie ma Stephie w pobliżu, a jak sie pojawiała to od razu dystans. Teraz na szczęście będzie inaczej. I mam nadzieje, że o wiele lepiej. Wkońcu o tym marzyłam nie? Być w szczęśliwym związku, najlepiej to z Jorge. Cieszyć się każdym dniem i codziennie móc go normalnie, bez obawy przytulić lub pocałować. I to wszystko miało się stać realne. Kolacyjki, przytulasy, buziaki, śmieszne sytuacje z Jorge. Czy ja jestem w bajce? Czy to mi się śni? Uszczypnęłam się. Nie, to nie sen. Jestem dziewczyną Jorge!!! Co za wspaniałe uczucie.
Nagle usłuszałam trzask. Wybiegłam na korytarz myśląc, że stało się coś strasznego. Ale na szczęście to tylko Rugg i Jorge.
- Jorge ty debilu!! Upuściłeś jedzenie od mojej mamusi! Miałem to tak ładnie zapakowane. I mam teraz całą walizke brudną!
- Ja?! To ty patrz jak łazisz! Gdybyś tak nie człapał tymi buciorami to być nie nadepnął na kółko od walizki!
- I co? To niby moja wina,tak? Chciałbyś! A masz! - Rugg rzucił w Jorge kawałkiem kanapki.
- Porąbało cię do reszty?! To moja nowa koszula! - Jorge wziął jogurt i wylał go na Rugg.
- Osz ty! Doigrasz się za to!
Chłopcy zaczęli się rzucać jedzeniem. Ja stałam z boku i się śmiałam. Nie mogłam się powstrzymać.
- A ty z czego się śmiejesz? - spytał Jorge - Popatrz, jakie dobre ciasto.
Jorge podszedł do mnie i wsmarował mi ciasto w twarz zanim zdążyłam zaprzeczyć.
- Jak mogłeś?! - krzyknęłam.
Wzięłam pierwszą rzecz którą miałam obok i wtarałam mu to we włosy. Zaczęliśmy się bić na jedzenie. Tak, na środku hotelowego korytarza. Aż dziwne, że żadna obsługa nie wyszła. Może pomyśleli, że jesteśmy jacyś świrnięci i że też by dostali czymś w twarz (zapewne by tak było), a może to norma u nich. Ja tam nie wiem, ale za ro zbiegła się tu reszta obsady,kiedy usłyszała nasze piski. Oczywiście oni też zostali wciągnięci w tą 'zabawe'.
- Całe jedzenie od mamusi poszło na marne - powiedział smutny Rugg.
- Nie martw się, jest pyszne - podeszła do niego Cande i pocałowała go.
Nagle poczułam czyjąś rękę na swojej talii.
- Najsmaczniejsze jest z ust Tini - Jorge popatrzył mi w oczy i mnie pocałował. Delikatnie, ale cudownie. Najpiękniekszy pocałunek. Lepszego zakończenia dnia nie mogłam mieć.
- Muszę się iść umyć. Dobranoc kotku - powiedział mi na ucho.
- Dobranoc - przytuliłam go i weszłam do pokoju.
To był najlepszy dzień mojego życia.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Oto jest! Po wieluuuu dniach ! Nie wiem czy coś z tego wyszło, ale może wam sie spodoba :D

Jeżeli chodzi o to czemu tak długl nke było rodziału to niestety nie miałam czasu, weny albo siły. W tym roku mam egzaminy i chciałabym je jak najlepiej napisać, więc w tym roku muszę się wziąść za nauke.
Nauczyciele dają nam mnóstwo zadań i kartkówek i sprawdzianów, że nie nadążam.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany tym czy rozdziały jeszcze będą, moja odpowiedź brzmi : RACZEJ tak.
Ale niestety nie wiem w jakim czasie. Może być co tydzień a może co miesiąc lub dwa.
Będę sie starała dawać jak najczęściej, ale nic nie obiecuje :(

A tak wg to ktoś jeszcze czyta mojego bloga i chce kolejne rodziały?

Zapraszam również na aska jakby ktoś miał jakieś pytanie :)
Nazwa: jortiniplforever

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 18

Tini
Wybiegłam z budynku. Nie widziałam gdzie biegne. Obraz mi się rozmazywał. Cały czas płakałam. Jak on mógł?! Co za idiota! A ja? Jak mogłam mu uwierzyć?! Mogłam się od razu zorientować, że udaje. Było za bardzo kolorowo. Te przytulanki, pocałunki, słodkie słówka...To wszystko za bardzo bajkowe. Nie możliwe,że aż tak bardzo się pomyliłam. Czy jestem aż tak głupia? Czy on tak dobrze gra? W końcu to aktor. Naprawdę go nie rozumiem. Najpierw mówi, że mnie kocha, że mam zapomnieć o Stephie. Zapomniałam. Ale nie na długo. To nie takie łatwe.
Ciekawe co teraz robi. Może jest ze Stephie, pogodzili się, idą za rączkę i się całują. Będą taka idealną parą.
Jaka jestem głupia...jak ja mogłam mu zaufać.
Biegłam przed siebie ze łzami w oczach. Prawie wpadłam pod samochów. Przebiegłam przez park nie patrząc na bawiące się w okół dzieci. Gdzie mogę zostać? Iść do hotelu? Nie mam wyjścia. Nie chce widzieć ludzi,par ani dzieci. Ide do hotelu. Po co mam biec? Mam uciekać? Przed czym? Przez zakłamanym i wstrętnym Jorge? I tak go będę widywać. Ba! A nawet się całować. Oczywiście na niby. Nigdy w życiu już nie chce dotknąć tej osoby. Nienawidze go!
Szłam nie patrząc za bardzo przed siebie. Nagle ktoś mnie potrącił z całej siły ramieniem. Odwróciłam się do tej osoby i krzyknęłam:
- Uważaj jak biegasz!
Co za ludzie...jak oni biegają. Nawet nie wiem czy ten człowiek mnie usłyszałam.
Nagle potknęłam się i upadłam. Strasznie bolała mnie kostka. Chyba ja skręciłam. Ja to mam szczęście.
Spróbowałam wstać, ale na marne. Cały czas sie chwiałam tak, jakbym miała się zaraz przewrócić. Jak ja dojde do hotelu? Nie dam rady dojść.
W pewnym momencie ktoś mnie złapał za ramie i podparł. Odwróciłam głowę. Jorge. Co on tu robi?! Niech spada na drzewo małpy gonić albo banany prostować. Cokolwiek. Ale niech znika!
- Czego chcesz? - warknęłam na niego- Idź do Stephie. Ona czeka na ciebie zapewne i się martwi.
- Ale jesteś miła. Nie ma za co, że ci chce pomóc. A Stephie nie interesuje już co robie.
- Ta jasne. Już to słyszałam. Możesz mnie póścić? Sama dojdę. Łaski bez.
- Sądę, że jednak nie dasz rady. Potrzebna ci pomoc....lekarza w szczególności.
- Od kiedy ty taki opiekuńczy Anioł Stróż jesteś? Może pofruniesz na swoich skrzydełkach do Stefi? Tylko uważaj,żeby ci aureolka nie spadła.
- Dziękuje ci Tini,że tak troszczysz się o moją aureolę,ale trzyma się dobrze. Nie spadnie.
- Boże ale ty głupi jesteś. I do tego debil. Tak, nabrałam się na Twoje sztuczki. Brawo,gratuluje ci. Co jest następne na twojej liście? "Szlacheckie uratowanie Tini,a wzamian ona wróci do mnie?". Jeżeli tak to się mylisz. I proszę cię zostaw mnie. Dojdę sama do windy.
Przez tą cała dyskusje dopiero teraz zauważyłam, że doszliśmy do hotelu.
Tak naprawdę to nie wiem czy dam radę dojść do windy, ale nie chce go już widzieć. Ani go słuchać. Nie obchodzi mnie to,co ma do powiedzenia. To zapewne kolejne kłamstwa i bajery. Zaraz poleci to Stephi i będzie wszystko po staremu. Z tym wyjątkiem, że już mu raczej nie zaufam. I na pewno nie wrócę do Petera. Wolę być sama niż z nim.
Jorge odprowadził mnie do windy i póścił. Kilknęłam guzik przywołujący windę.
- Jesteś pewna? Dojdziesz sama?
- Jasne. Możesz iść. Zapewne czeka ktoś na ciebie.
- Kiedy zrozumiesz,że Stephie już nie obchodzi co robię bo...
- Kiedy przestaniesz kłamać? Słyszalam to już. Te bajeczki, że mnie kochasz, wspaniałe historyjki i pocałunki, przytulasy. To minęło. I nie wiem czy wróci.
- Czyli moje pocałunki były wspaniałe? - zrobił lekko wesołą minę.
- Błagam cię! Idź już. Nie chce dalej tego słuchać.
- Ale daj mi wyjaśnić, że... - zrobił się powazny.
- Nie - winda się otworzyła, a ja weszłam do niej i kliknęłam przycisk piętra. Odwróciłam się do Jorge i spojrzałam mu w oczy - To koniec.
Drzwi się zamknęły.
Już nie mam go przed oczami, nie czuje jego perfum, nie słyszę jego głosu. Ale to przez chwilę.
Dlaczego to wszystko spotyka mnie? Czy ja nie mogę się szczęśliwie zakochać? Zawsze coś jest nie tak. A może to ze mną jest coś nie tak. Już sama nie wiem. To wszystko się wali.
Weszłam do pokoju wolnym krokiem. Kostka mnie już mniej bolała. Może to tylko lekkie zwichnięcie. Zadzwonie później do lekarza.
Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Przeglądnęlam twittera, facebooka i inne portale. Nic ciekawego nie było. Co mam zrobić? Nie wiem. Nie mogę ciągle o nim myśleć. To mnie doprowadzi do szału. Muszę się jakoś ogarnąć. Jak ja w ogóle wyglądam?
Wstałam i wolnym krokiem podeszłam do lustra. O Mój Boże! Wyglądam...paskudnie! Oczy podkrążone, makijaż rozmazany, włosy potargane. Wyglądam gorzej niż po zerwaniu z Peterem. Pamiętam ten dzień. Wtedy był ze mną Jorge. Oglądaliśmy film. Było tak wspaniale. Przytulaliśmy się, leżeliśmy na sofie i rozmawialiśmy. A ja później zasnęłam. Chciałabym do tego wrócić....Tinka! Miałaś o nim zapomnieć! Ehh..
Wzięłam wacik i nalałam płynu do demakijażu. Zmyłam wszystko co miałam na twarzy, rozczesałam włosy i postanowiłam, że pójdę się umyć. Wzięłam ręcznik, nowe ciuchy i poszłam do łazienki.
Wzięłam długi i odprężający prysznic. Chociaż raz mi się należy.
Wyszłam spod prysznica, szybko się wytarłam i ubrałam ciuchy.
Wyszłam z łazienki, ręcznik dałam na krzesło i już miałam siadać kiedy ktoś z impetem wpadł do mojego pokoju. To był Jorge.
- Ty wstrętne i gadatliwe babsko, dasz mi wreszcie dojść do słowa?! - krzyknął. Zamurowało mnie.
- Ogarnij wreszcie, że zerwałem ze Stephie! Kiedy ty schodziłaś usłyszałaś zły moment rozmowy. To prawda, że cię kochałem i że mi się podobałaś. Ale ja cię nadal kocham. Na zabój. Tinka zrozum to wreszcie! Podszedł do mnie, złapał mocno w talii i przyciągnął do siebie. Czułam jego cudowne perfumy. Nagle nasze usta się połączyły. Zapomniałam o wszystkim. Nie myślałam o tym, że jestem na niego wściekła i że chętnie dalabym mu liścia, w ryja i ze schodów. On mnie tak namiętnie całował jak nigdy dotąd. Nie pamiętam czegoś takiego. Rozpłynęłam się.
Kiedu w końcu oderwaliśmy się od siebie, popatrzylam mu w oczy. Widziałam małe iskierki. Cieszył się.
-Teraz mi wierzysz? - spytał.
- Eee....ja...nie wiem. Przepraszam, że się tak wściekłam. Ale ja...eh...
Jorge złapał mnie za podbródek i usniósł twarz tak, żebym mu popatrzyła w oczy.
- Nie musisz nic mówić. Wybaczam ci wszystko.
Pogłaskał mnie po policzku.
- Co tu robi Stephie? - musiałam spytać. Ale chyba zepsułam romantyczny moment. Jorge odszedł ode mnie kawałek.
- Nie wiem czy znasz naszą, to znaczy moją i Stephie historię. Ale cała bez żadnych plotek.
Pokręciłam przecząco głową.
- Wiem tylko tyle że poznaliście się 8 lat temu i do tej pory jesteście znaczy byliście razem. Graliście w tym samym filmach/serialach i że byliście kochającą się parą - skomentowałam.
- To wiesz bardzo mało. Prawie nic. Opowiem ci, żebyś wiedziała jak to wszystko było.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jesteście ciekawi jaka była historia Jorstephie? :D Macie jakieś domysły?
Ask: https://m.ask.fm/jortiniplforever
Nazwa: jortiniplforever

Rozdział 17

Ten rozdział dedykuje Alice Verdas która jako pierwsza zgadła kto będzie na sali :*
Tini
Na sali siedziała Stephie. Nie wiem co ona tu robiła, może dowiedziała się o wypadku, ale nie miała jak. Media nie pisały nic o wypadku Jorge, bo to ukrywaliśmy. W takim razie po co ona tu jest?
Patrząc na jej mine, sądze, że nie była szczęśliwa widokiem mnie i Jorge obok siebie. W dodatku on trzymał mnie za rękę. Jednak gdy  zobaczył swoją dziewczynę, póścił moją dłoń i odszedł kawałek ode mnie.
- Eee..cześć Stephie. Co ty tu robisz? - spytał Jorge stojąc w tym samym miejscu.
- Nie przywitasz się ze mną jak należy? - podeszła do niego i rzuciła mu się na szyje.
Postanowiłam, że zostawie ich samych. Nie chce patrzeć na tą szopke. Poszłam z resztą dziewczyn do szatni się przebrać.
- Ej Tinita, co tu robi Stephie? - spytała Lodo.
- Sama chciałabym to wiedzieć...
Przebrałam się w wygodne ubranie i poszłam wolnym korkiem na sale. Na jej końcu siedziała osoba której nie trawiłam. Gdybym mogła to z chęcią usunęłabym ją ze swojej pamięci i życia. Niestety jest mały problem - to oficjalna dziewczyna Jorge.
Weszłam niepewnie na sale i stanęłam przed lustrem. Spięłam włosy w kucyka i stanęłam na swoim miejscu. Reszta osób przyszła na sale i stanęła obok mnie.
Pierwszą piosenką jaką ćwiczyliśmy to "En gira". Muzyka została włączona i zaczęliśmy tańczyć.
Gdy skończyliśmy usłyszałam brawa.
- No świetnie, świetnie wam idzie! Ale Tini ty się troche dziwnie ruszasz. W refrenie powinnaś być bardziej wesoła i nie stawaj tak blisko Jorge, bo jeszcze niechcąco się uderzycie i upadniecie.
Hahaha dobre sobie. Troche dziwnie się ruszam. Niech lepiej popatrzy na siebie.
- Dzięki za rade - uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do tańca.
Przez reszte piosenke siedziała cicho...do czasu aż miałam spiewać z Jorge. Wtedy się zaczęło. Zaczęła mi wypominać dosłownie wszystko. Nawet to, gdzie kłade rękę.
- Wybaczcie, że przerywam...
- Już po raz 6 - powiedziałam poirytowana.
- Wybaczcie - powtarza Stephie - ale ty nie potrafisz dobrze tańczyć Tini. Źle chwytasz rękę Jorge i stoicie za blisko. Nie łap go tak nisko. Powinnaś uważać jak się obracasz bo prawie uderzyłaś Jorge w brzuch. A i może zmień buty bo w tych się wywrócisz. Czy ta sukienka w której będziesz tańczyć nie jest za krótka? A czy tych butów nie masz za wysokich? Dziewczyno co to za makijaż! Ile ty tego nałożyłaś?
Dosyć tego! Nie wytrzymam już.
- Jak śmiesz mnie poprawiać?! - krzyknęłam - Nie jesteś żadnym specjalistą od tańca, a tym bardziej od makijażu! Popatrz lepiej na siebie i pilnuj swojego chłopaka, bo ci jeszcze ucieknie. Nie masz prawa mnie obrażać ani mówić mi jak mam się ubierać.
Poirytowana wyszłam z sali, trzaskając drzwiami. Jak ona mogła? Co ona sobie myśli? Że jest boginią piękności? Dobre żarty. Bogini piękności z tęczą na powiekach. No błagam was.
Nawet nie wiem gdzie jestem. Ide schodami do góry. Nagle widze białe drzwi z napisem "Tylko dla personelu". Ciekawe co to? Schowek na szczotki? Postanowiłam, że to sprawdze.
Chwyciłam za klamke i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się piękny widok. Byłam na dachu budynku. Przed sobą miałam piękną panorame Madrytu. Uwierzcie mi, widok nieziemski! Każdy budynek, każda wierzyczka była na wyciągnięcie ręki. A przynajmniej tak się wydawało. Podeszłam do skraju dachu i spojrzałam w dół. Zobaczyłam małe, ruszające się główki i samochody. Było tak wysoko, że widok sprawił mnie o lekki ból głowy. Usiadłam na podłodze i patrzyłam przed siebie. Brakowało tylko muzyki i byłoby idealnie. No...prawie. Jeszcze tylko gdyby Stephie mogła zniknąć, noo to byłby raj. Ale cóż...niestety z tym nic już nie zrobie. Ona jest i będzie. Nie rozumiem tylko dlaczego Jorge się nie odezwał, nie obronił mnie,albo chociaż nie poprosił, żeby przestała. On tylko stał obok. Jego zachowanie naprawdę mnie dziwi. I w dodatku póścił moją rękę gdy zobaczył Stephie. Czemu? Wstydzi się mnie? Wstydzi się uczucia? Dlaczego jej nie powie już prawdy? Że mnie kocha, że ze mną chciałby być. A może....to nie prawda? Może to on mnie okłamuje i udaje to wszystko? Ja już nic nie wiem. Jest tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.
Jorge
Czy ją do reszty porąbało? Co ona wyprawia?! Nie dość, że przychodzi tutaj nieproszona to jeszcze robi kazania Tini. Ona jest jakaś nienormalna.
- Co ty najlepszego zrobiłaś? Przez ciebie ona wyszła!
- Co się tak wściekasz kochanie - położyła mi rękę na ramieniu - Obchodzi cię Martina? Ta dziewczynka?
- Tak,obchodzi. Ide jej poszukać - wyszedłem z sali i skierowałem się na pole. Gdzie ona może być? Może poszła do parku? W sumie to niedaleko. Poszedłem w tamtym kierunku. Niestety ani po drodze ani na miejscu jej nie było.
Wróciłem pod budynek. Gdzie ona może być? Przecież nie rozpłynęła się w powietrzu. Usiadłem na ławce i zacząłem rozmyślać. Facet i rozmyślane....co sie ze mną dzieje. Ale naprawde mam kłopot...co mam zrobić? Dopóki nie było Stephie było cudownie. Mogłem spokojnie przytulać, całować i chodzić z Tini. A teraz? Teraz nawet nie mogę jej przytulić. Wszystko się pogmatwało. Co mam zrobić? Powiedzieć wszystko Stephie? Zerwać z nią i być z Tini? Powinienem? Ze Stephie jestem już 8 lat. Psuć między nami zaczęło się kiedy dostałem role w Violetcie. Stephie jej nie dostała. Praktycznie zawsze graliśmy w tych samych produkcjach Disney'a i widywaliśmy się codziennie. To było trochę monotonne. Kiedy zacząłem grać Leona, poznałem nowe osoby, nowych przyjaciół. Wyjechałem do Buenos Aires a Stephie została w Meksyku. Od czasu do czasu odwiedzaliśmy się. Ale robiliśmy to coraz rzadziej.
Kiedy kręciliśmy 2 sezon serialu, Stephie zaczęła być zazdrosna o Tini. Nie dziwie jej się.
Od razu zauważyłem,że ta niska osóbka będzie kimś ważnym dla mnie. Na początku była nieśmiała. Musiałem dużo z nią rozmawiać i żartować, żeby się otworzyła. Teraz jest wesoła i otwarta na nowe znajomości. I w dodatku piękna. Czy już wiem co chce zrobić? Zerwać? Zostać? Co mówi mi serce? Co rozum?  Nagle usłyszałem śpiew. To Tini!
Zostań ze mną
Krok za krokiem na drodze
Uczynię Cię szczęśliwym
A strach zakazanym
Przytulisz mnie i zobaczysz
Że jesteś wszystkim, czego potrzebuję
I nie znajduję sposobu, by powiedzieć
Że dajesz światło mojemu życiu
Odkąd Cię ujrzałam.
Ona ma cudowny głos. Skąd on dochodzi? Popatrzyłem w górę. Tini stała na dachu i patrzyła przed siebie. Wyglądała przepięknie.
Tak. Już wiem co chce zrobić. Teraz.
Ruszyłem w stronę drzwi. Otowrzyłem je i wbiegłem po schodach na właściwe piętro. Przed salą czekała Stephie. Musze jej to powiedzieć.
- Stephie...musimy pogadać.
- Tak. Ale wiem, że nie chciałeś tego. Możliwe, że się zakochałeś w Tini, ale wiem że to już przeszłość. Rozumiem to i ci wybaczam.
Zszokowalo mnie to. Co ona gada? Skąd ona wie, że kocham Tini? Kto jej powiedział?
- Stephie to nie tak. Tak to prawda, że podobała mi się Tini i że ją kochałem ale ja... - nagle usłyszałem kroki. Odwróciłem się. Za mną stała Tini. Miała łzy w oczach. Chyba usłyszała naszą rozmowe. Albo jej końcówkę.
- Nie Tini! Źle to zrozumiałaś! - krzyknąłem. Czy usłyszała - nie wiem. Wybiegła z budynku.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tuturutuuuu!!!
Wyjaśnią sobie wszystko?
Czy może się pokłocą i Jorge postanowi wrócić do Stephie?
Jak myślicie? :D
Piszcie swoje pomysły w komentarzach :*
Ask: http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa : jortiniplforever
Komentujesz = Motywujesz

piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 16

Tini
Minęło już pare dni od wypadku. W tym czasie odowałano 3 koncerty które mieliśmy zaplanowane, a reszta została. Kolejny koncert jest już za 2 dni, więc próby zaczynają się od jutra.
Jorge wyszedł ze szpitala 3 dni temu i lekarz zalecił mu pozostanie w pokoju do dni prób. Nie może się za bardzo męczyć ani ruszać bo od tego zaczyna go boleć strasznie głowa i troche kręgosłup. Kiedy dowiedziała się o tym cała ekipa, postanowili, że w grupowych piosenka Jorge nie będzie występował jeżeli nie będzie dał rady, a solówki będzie śpiewał siedząc na krześle. Myślę że to najlepsze rozwiązanie.
Ale nadal sądze, że to wszystko po części moja wina. Mogłabym sama odpędzić tego gościa. Ale czasu już niestety nie cofne.
Cała ekipa poszła do stołówki po coś do jedzenia. Postanowiłam, że teraz odwiedze Jorge bo na pewno został w pokoju.
Zastukałam do drzwi.
- Prosze - usłyszałam cudowny męski głos.
Weszłam. Jorge siedział w fotelu, przed telewizorem i oglądał jakiś film. Pomimo tego bandażu na głowie, nadal wyglądał mega przystojnie. Nie wiem nawet czy to nie najprzystojniejszy chłopak na świecie.
- Jak się czujesz? - spytałam siadając na łóżku.
- Już o wiele lepiej. Myślę, że będę mógł tańczyć na wszystkich piosenkach - uśmiechnął się do mnie.
Miał taki cudowny uśmiech. Aż nogi miękły. Dobrze, że siedziałam bo chyba bym upadła.
- Przepraszam...to moja wina. Nie musiałeś mnie bronić. Dałabym rade sama.
Jorge wstał i podszedł do mnie. Chwycił mnie za ręcę i pomógł wstać.
- Musiałem bronić mojej księżniczki - położył jedną dłoń na mojej talii a drugą na moim policzku. Kciukiem gładził mój policzek. Chciałam by mnie pocałował. Wiem, że on też tego chce. Przybliżył się do mnie. Nasze usta dzieliły milimetry.
- Kocham cię - wyszeptał i pocałował mnie. Miał takie ciepłe usta. I cudownie całował.  Wplotłam palce w jego włosy i oddałam mu pocałunek.
Kiedy odeszłam krok od niego, popatrzyłam mu w oczy. Widziałam w nich wesołe małe iskierki.
-Ciesze się,że znowu mogę cię pocałować - uśmiechnał się i dał mi buziaka w policzek.
- Ja też się cieszę. W końcu możemy być razem. Ale proszę cię, uważaj na siebie - powiedziałam przytulając go.
W tym momencie do pokoju wpadła zgraja osób z jedzeniem.
- Oo nasze gołąbki tutaj są. Dobra dobra, dość migdalenia się, mamy żarcie i zrobimy sobie mała imprezke - powiedział Rugg kłdąc na stole 4 wielkie pizze i zgrzewke coli.
- Mieliście iść do stołówki, a nie do pizzeri.
- Byliśmy na stołówce,ale nic ciekawego nie było. Postanowiliśmy więc, że zadzwonimy po pizze i oto jest! Chcesz Tini? - Diego podał mi pod nos kawałek pizzy.
Podziękowałam i zjadłam go. Nawet nie zauważyłam, że jestem tak bardzo głodna.
Kiedy wszystkie pizze zniknęły w mgieniu oka, każdy leżał i wzdychał z przejedzenia. Dosłownie każdy. Jedni leżeli na podłodze, drudzy na łóżku, inni na sofie lub na krześle.
- Dobra ludzie - Alba lekko się podniosła - trzeba coś zrobić. To miała być impreza, a nie umieralnia z przejedzenia.
- Alba ma racje. Czekajcie ja wstane i włącze muzyke - powiedział Facu i spróbował wstać, jednak na marne - Dobra,to ja się jednak doczołgam.
Po tych słowach zaczął iść na czworaka do magnetofonu. Zaczęliśmy się śmiać.
Chłopak kilknął pare przycisków, włożył płytę i nacisnął PLAY. Muzyka zaczęła lecieć z głośników. Jednak nikt się nie ruszył. Nadal leżeliśmy jak śledziki na podłodze lub innych miejsach.
- Nie możemy tak leżeć. Trzeba spalić to co zjedliśmy - wstałam i podeszłam do Mechi. Leżała najbliżej mnie.
Chwyciłam ją za ręcę i pomogłam wstać. Zaczęłam z nią tańczyć w rytm muzyki. Od razu poczułam się lepiej. Podeszłam do Cande, a Mechi do Alby i wyciągnęłyśmy je na "parkiet" . Potem każda z nas podeszła do jakiegoś chłopaka i zaczęłyśmy tańczyć. Ja tańczyłam z Diego. Bawiliśmy się genialnie!
Nagle muzyka stała się cicha i wolna. Poczułam że ktoś mnie stuka w ramie. Odwróciłam się.
- Odbijany - uśmiechnął się Jorge i złapał mnie jedną ręką w pasie a drugą złapał moją dloń.
Wirowaliśmy chwile w okół ludzi, kołysząc się do rytmu. W pewnym momencie Jorge zwolnił i przyciągnął mnie bardziej do siebie. Czułam jego szybkie bicie serca. Popatrzyłam mu w oczy. Znowu widziałam małe iskierki. Przybliżyłam się do niego. On pochylił głowę tak, że czułam jego oddech na szyi. Dzieliły nas milimetry. Już drugi raz dzisiaj. Czy ja jestem w raju?
Jednak ten czar prysł bo w tym momencoe zmieniła się muzyka.  Z głośników usłyszałam głos pewnego pana który śpiewał : "Jedzie pociąg z daleka! Na nikogo nie czeka!" .
- Dalej! Robimy pociąg! - krzyknął Rugg.
Odeszłam krok od Jorge, a Mechi porwałam mnie do pociągu. Biegaliśmy po pokoju robiąc kółka, pare razy wybiegliśmy na korytarz, a część pociągu pobiegłam schodami piętro niżej. Niestety byłam w tej części pociągu na którą sąsiedzi z niżeszego piętra patrzyli się jak na osobę z psychiatryka. Ale nie dziwie im się. Czy normalne osoby biegają po korytarzu śpiewając "Jedzie pociąg z daleka"?? Na dodatek konduktor ma bluzke ubraną na lewo, a na głowie ma różową czapke z daszkiem z kucykiem pony. Tak. Oto idol tysięcy nastolatek.
Wymęczeni tym wszystkim wpadliśmy do pokoju i runęliśmy na łóżko ze śmiechem. Nie ma nic lepszego niż spędzenie wieczora z przyjaciółmi.
Spojrzałam na zegarek. Jest 22:37.
- Ludzie, gramy w butelke siadać - powiedział Ruggero siadając na ziemi.
- Ale nam atrakcje zapewniasz Panie Wesoły - zaśmiał się Jorge.
Usiedliśmy w kółku. Rugg dał na środek pustą butelkę i zakręcił ją. Wypadło na Facu.
-Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - wybrał Facu.
- Okey no to...Czy jeszczs kiedś urośniesz? - spytał Diego.
Facu spojrzał na niego spode łba. Wybuchliśmy śmiechem.
Dalej butelką zakręcił Facu. Wypadło na Jorge.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Podejdź do okna i krzyknij, że chciałbyś troche mleka swojej mamy - powiedział Rugg.
- Coooo? Chyba cię pogieło stary - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Szczerze? Myślałam, że tego nie zrobi. Jednak wstał, podszedł do okna i krzyknał :
- Chce troche mleka swojej mamy!!!
- To smacznego stary! - usłyszeliśmy głos z drogi.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Jakiś człowiek odpowiedział Jorge. Niezłą mamy ekipe.
W butelke graliśmy jeszcze chyba z godzine. Każdy z nas dostał jakieś zadanie. Ja na przykład musiałam się ubrać w męskie ciuchy, a do tego założyć szpilki i iść do recepcji poprosić o nowy ręcznik (niestety na żadnym korytarzu nie spotkałam sprzątaczki, dlatego szłam do recepcji). Alba musiała pocałować Facu, co mu się bardzo spodobało. Diego ubrał strój jednorożca ( nie wiem skąd go miał i nie chce wiedzieć....) i pomachał fanom przez okno. Ogólnie to było mega śmiesznie i na pewno nie zapomnę tego wieczoru.
Z pokoju chłopaków wyszłyśmy po północy. Weszłam do pokoju, wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki się umyć. O dziwo zajęło mi to mniej czasu niż zwykle. Zwolniłam łazienke dla Mechi i położyłam się się spać. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
*Następnego dnia*
Obudziłam się o 7:30 . Próba zaczynała się o 9:00 więc miałam dość czasu na ogarnięcie się. Mechi jeszcze spała. Wiem, że lubi długo spać więc postanowiłam,że nie będę jej budzić. Wzięłam szybki, poranny prysznic, założyłam krótkie spodenki i bluzke na ramiączkach. Jak się dowiedziałam dzięki termometrowi, na polu było 30 stopni, więc dosyć sporo. Zrobiłam sobie lekki makijaż i wyszłam na śniadanie. Na stołówce spotkałam Diego, Cande i Ruggero. Ciekawe gdzie się reszta podziała.
- Cześć, jak tam u was? - spytałam siadając na wolnym krześle.
- Właśnie opowiadamy o wczorajszesz zabawie. Trzeba to powtórzyć - powiedział Rugg biorąc kęs kromki.
Zjadłam śniadanie wspominając wczorajszy wieczór. Wzięłam pare kanapek i zaniosłam Mechi. Gdy weszłam do pokoju była już gotowa do wyjścia.
- Oo dziękuje ci Tinita - Mechi wzięła ode mnie talerz i zaczęła jeść.
Ja podeszłam do szafy, wyciągnęlam torbe i włożyłam do niej rzeczy potrzebne na próbę.
Kiedy Mechi zjadła,wzięłyśmy rzeczy i zjechałyśmy windą na parter. Cała reszta już czekała na nas.
- Okey, są wszyscy? To idziemy do autokaru. Jedyną osobą którą się zatrzyma przy fanach będzie Tini. Daj pare autografów i wsiadaj. Albo jeszcze pójdzie Rugg żeby zając obie strony publiki. No to szybko! Idziemy - powiedział choreograf i ruszyliśmy.
Zatrzymałam się przy fanach, dałam autografy, zrobiłam zdjęcia i wsiadłam do autokaru.
Droga do sali minęłam nam szybko. Wzięliśmy torby i poszliśmy do środka.
- Jak się czujesz? - podeszłam do Jorge.
- Bardzo dobrze. Już się nie mogę doczekać prób. Chce już dęsić! - zaczęliśmy się śmiać.
Chwyciłam za klamke i otwarłam drzwi do sali. Jak się okazało sala nie była pusta. Stanęłam jak wryta.
- - - - - - - - - - - - -  - - - - - - - - - - -
Mam nadzieje, że się podoba :3
Jak myślicie kto był na sali? :D
Macie jakieś pomysły? :*
Kontakt ze mną : http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa : jortiniplforever
Komentujesz = Motywujesz

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 15

Cande
Przebudziłam się. Wszędzie było cicho,ani jednego szmeru czy pisku. Ta cisza była podejrzana. Facu, Diego, Rugg i Samu jeszcze spali. Mechi poszła do hotelu powiedzieć co się stało. A gdzie Tini? Może poszła do toalety.
A co z Jorge? Jak długo spaliśmy?
Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. 11:37 - to pokazało mi się na wyświetlaczu. Siedzimy tutaj już ponad 3 godziny. Co z Jorge? Gdzie jest jakiś lekarz?
Postanowiłam, że poszukam kogoś ze szpitala i spytam o Jorge. Wstałam i ruszyłam w stronę recepcji. Niestety nikogo tu nie było. Dziwne, zawsze ktoś tu powinien stać. Ale cóż, to nie mój problem,więc ruszyłam dalej. Szłam białym korytarzem rozglądając się na prawo i lewo czy nigdzie nie ma Jorge. Niestety w żadnej sali którą minęłam nie było go.
Nagle usłyszałam kroki. Zza rogu wyszła pielęgniarka. Trzymała coś w rękach, ale nie wiem co to było.
- Ee..przepraszam, czy wie pani co z Jorge Blanco? Albo gdzie on leży? - spytałam.
- Nie mogę teraz. Śpiesze się.
I poszła. Szybka i krótka rozmowa, jeżeli można nazwać to rozmową. Chociaż to była raczej wymiana zdań.
Szłam dalej. W pewnej chwili usłyszałam płacz. Ruszyłam szybciej. Skręciłam w kolejny biały korytarz i zobaczyłam, że ktoś siedzi na krześle i płacze. Tini?! Co ona tu robi? Podeszłam bliżej i usiadłam obok.
- Hej Tinita,co jest? Co ty tu robisz?
- Z...za...zabrali go. M...ma operacje - mówiła przez łzy.
- Ale to coś poważnego?
- N...nie wiem. Nic mi nie powiedzieli.
Przytuliłam ją. Biedna Tini. Biedny Jorge. Oby z nim wszystko było dobrze. Musi z tego wyjść. Ale z czego? Tak naprawdę to nie wiemy co mu jest. Ale wszyscy podejrzewają wstrząśnienie mózgu.
W tym momencie z szerokich i szklanych drzwi wyszedł lekarz.
- Przepraszam bardzo - wstałam i podeszłam do niego - Czy wie Pan może co z Jorge Blanco?
- Tak. Właśnie go operowaliśmy. Ale niech się Pani nie martwi. Wszystko już dobrze. 
- A co mu jest?
- Wstrząśnienie mózgu. Musiał z dużą siłą uderzyć w ten pręt. Ale naprawdę proszę się nie martwić, wszystko jest pod kątrolą. Myśle, że gdzieś tak za tydzień może dwa, Pani kolega stąd wyjdzie. A teraz przepraszam,ale musze iść do gabinetu.
Mamy się cieszyć czy nie? Wszystko z nim już prawie dobrze, za tydzień może stąd wyjdzie. Będzie trzeba odwołać niektóre koncerty. Jorge musi być zdrowy na 100%.
Tini
Cande stała i rozmawiała z lekrzem. Słyszałam każde ich słowo. Płakałam. Znajde tego drania co mu to zrobił i sama go rzuce na pręt żeby miał za swoje. Nie martwie się koncertami. One i tak zostaną odwołane, albo organizatorzy coś wymyślą. Najważniejszy jest teraz Jorge. Nie może źle się czuć. Musi sie obudzić.
W tym momencie z ogromnych drzwi wyjechało łóżko. Wstałam. Na tym łóżku leżał Jorge. Był blady i nieprzytomny. Jakby bez życia. Ale żył. Szłam z Cande za pielęgniarkami które wiozły go do sali. Gdy już tam dotarliśmy poprosiłam Cande, aby zostawiła mnie ma chwilę samą. Posłuchała mnie.
Wzięłam krzesło i postawiłam je obok łóżka. Usiadlam i chwycił jego chłodną dłoń. Nie moge w to uwierzyć. Wczoraj robił kawały chłopakom, żartował ze wszystkiego a dzisiaj leży tutaj nieprzytomny. To jest nie do pojęcia. Jak taka wspaniała osoba może tutaj leżeć, a ten drań chodzi spokojnie po ulicy.
Mój kochany Jorge. Nasz Jorge.
- Proszę cię obudź się - szeptałam - Obudź. Wiem, że mnie słyszysz Jorge, czuje to. Pamiętasz ten moment jak wiewiórka na ciebie wyleciała? Pamiętasz jak na próbie do koncertu Diego na ciebie skoczył i prawie nie spadliście ze sceny? Pamiętasz jak robiłeś w restauracji domek z chleba dla mrówki i o mało nie wyrzucili nas? Jorge, proszę obudź się dla nas, dla fanów, dla rodziny i .....dla mnie.
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Położyłam głowe na jego klatce piersiowej. Oddychał. Jestem pewna, że mnie słyszał i że wyzdrowieje.
Podniosłam głowe i zaczęłam śpiewać :
"Zostań ze mną
Krok za krokiem na drodze
Uczynię Cię szczęśliwym
A strach zakazanym
Przytulisz mnie i zobaczysz
Że jesteś wszystkim, czego
potrzebuję
I nie znajduję sposobu, by powiedzieć
Że dajesz światło mojemu życiu
Odkąd Cię ujrzałam
Teraz chwyć moją dłoń, nie chcę czekać
Czuję wiatr w naszych skrzydłach
Polecimy...
I jak dobrze czuć miłość do Ciebie
Gdy jesteś u mego boku
I tak pięknie jest patrzeć na Ciebie
I przytulić Cię kolejny raz! "
- Nic więcej niestety nie mogę zrobić. Teraz wszystko zależy od ciebie Jorge - wstałam i pocałowałam go w policzek. Teraz możemy tylko czekać. Odwróciłam się i wyszłam z sali. Szłam do reszty osób, żeby oni też mogli go zobaczyć i pobyć z nim przez chwile.
- O Tini wreszcie jesteś. Teraz my tak pójdziemy,a jak wrócimy to wszyscy idziemy coś zjeść. Chyba, że chcesz umrzeć z głodu - Rugg póścił do mnie oko. Widać, że jest smutny,ale nie chce tego po sobie pokazać. Za wszelką cenę chcę nas w jakiś sposób rozbawić żebyśmy nie myśleli ciągle o Jorge. A z tym jedzeniem to trafny pomysł. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem strasznie głodna.
Cała ekipa szybko wróciła od Jorge.
- Co za uparte babsko - mówił Diego gdy wychodziliśmy ze szpitala - Nie pozwoliło nam być długo w sali Jorge. A dlaczego? Bo ona ma takie widzi mi się! Nie podała konkretnego powodu! Dlatego nie lubie szpitali...są tu same drętwe i sztywne pielęgniarki.
- A gdyby były bardziej gibkie to byś lubił szpital? - spytał żartobliwie Rugg i od razu dostał z łokcia od Diego.
Wszyscy zaczeliśmy się śmiać. Widać, że starają się być weseli nawet w takim momencie, ale wiem, że i tak są smutni. Jak każdy z nas.
- Dobra ludzie to gdzie idziemy? Bo ja ledwo ide! - marudził Facu.
- Idziemy przed siebie. Na wprost. Później w prawo, znowu prosto, lekko w lewo, cały czas prosto i cel będziesz miał po prawej stronie - pięknie opisał drogie Diego.
- A co to za cel?
- KFC !!! Omomomom - krzyknął Rugg - Będziemy się zdrowo odrzywiać, dlatego pójdziemy do KFC i zamówimy sałatke. Trzeba dbać o linie.
- Taaa jasne- powiedziałyśmy równocześnie z Cande.
- A co dziewczyny? Wy nie kupujecie sałatki? Nie chcecie mieć takiej pięknej talii jak ja? Zmieszcze się w każdy rozmiar!
- Tak, w każdy rozmiar od M w góre - sprostowała Cande.
- Zazdrościsz mi złociutka - Rugg mówił słodkim głosikiem - Ja w przeciwieństwie do was dbam bardzo o figure i nie ma mowy o żadnym śmieciowym jedzeniu! Same zdrowe sałatki.
- Ej stary, właśnie idziesz do miejsca gdzie podają to 'śmieciowe jedzenie' - Diego poklepał go po plecach.
- No przecież mówie, że będę jadł sałatkę nie?! Słuchaj mnie!  A zatem...O Boże! Jaki słodki piesek! Jaki słodziaczek! O jejku! Popatrzcie tylko jakie maleństwo - Rugg zatrzymał się przy psie przywiązanym do ławki.
- Czy wszystko z tobą dobrze? - spytałam z niepokojem. On się naprawdę dziwnie zachowuje.
- Cholera jasna! Dość tego! Idziemy jeść bo jestem głodny - Facu chwycił Rugga za bluzke i pociągnął - Prowadź!
- Ałć ałć! Ej stary! Spokojnie! Już idziemy - Rugg poprawił bluzke.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Szliśmy do KFC cały czas się śmiejąc. Nie wiem czy powinniśmy, skoro Jorge leży w szpitalu, ale myśle,że troche śmiechu nam nie zaszkodzi.
Gdy weszliśmy do KFC poczuliśmy zapach pysznego jedzenia. Zrobiłam się jeszcze bardziej głodna.
- Dobra, to co bierzemy? - spytał Diego.
- Ja biore kubełek classic XL i duże frytki - powiedział Facu.
- Ja biore to samo co Facu, ale bez frydek. Biore Cole - oznajmił Samu.
Prawie każdy wziął Kubełek Classic, oprócz Diego. Ja z Cande wzięłyśmy jeden kubełek, ale ja zamówiłam jeszcze b-smarta.
- Ej Ruggero, a ty nie miałeś zamówić sałatki? - spytałam.
- Ja? Kiedy tak mówiłem? Nieee no coś ty, zdawało ci się.
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
Szczerze mówiąc, myślałam,że w KFC posiedzimy dłużej, ale chłopcy bardzo szybko zjedli zawartość swoich kubełków. Ja z Cande kończyłyśmy dopiero.
- Ej chłopaki, podajcie mi swoje kubełki - poprosił Rugg.
Wziął je wszystkie na swoją stronę, poobracał do góry dnem i ułożył zamek. Tak, Ruggero ułożył zamek z kubełków po kurczaku. I to jeszcze w KFC.
- I jak? Podoba się?
Wszyscy popatrzyli na niego jak na głupka.
- No dobra, dobra, już to niszczę - zrobił minę zbitego psa i zaczął powoli ściągać kubełki.
- Dobra idziemy? - spytał Facu kiedy skończyłyśmy jeść.
- Czekajcie! Pasuje mi?
Wszyscy spojrzeli na Ruggero.
Wiecie co tym razem zrobił? Powsadzał kubełek do kubełka, tak, że powstała z tego taka duża 'wieżyczka' i dał to sobie na głowe.
Wybuchnęliśmy śmiechem na całe KFC. I jak tu być poważnym kiedy siedzi się z takim debilem? No nie da się!
Rugg odłożył kubełki i wyszliśmy.
- Dobra koniec żartów, musimy iść do hotelu i dowiedzieć się co dalej - powiedziałam.
- Zgadzam się. Za niedługo koncerty a Jorge w szpitalu. Nie ma co czekać, idziemy! - stwierdziła Cande.
No i poszliśmy. Ciekawe co teraz będzie. Odwołają koncerty? A co z fanami? Dlaczego to akurat teraz się musiało stać? Dlaczego to akurat on?!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  - - - - - - -
I oto kolejny rozdział już po 4 dniach!
Dziękuje wszytkim którzy są ze mną i komentują każdy rozdział <3 Nawet nie wiecie ile motywacji daje każdy komentarz!
Dziękuje!!! :* :*
Wiem że obsada jest teraz w Krakowie więc szukajcie ich! Każdy kto tam mieszka. I życzę wam świetnej zabawy na koncercie! Dajcie czadu! :D <3
Zapraszam was też na aska gdzie możecie zadawać pytania cały czas :*
Ask: http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa: jortiniplforever
Komentujcie jak wam się podoba :>
Komentujesz = Motywujesz

czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 14 + Wyjaśnienie

Jorge
Słyszę szmery. Coś sie dzieje. Chyba ktoś mnie szturcha. Ktoś mówi. Prawdopodobnie mnie podnoszą. Dlaczego? Co się dzieje? Dlaczego nie moge otworzyć oczu? Przecież walnąłem tego gościa, on mi oddał i....co? Nie pamiętam. Nie mogę nic powiedzieć, nie mogę ruszyć ręką, nogą, niczym. Co się dzieje? Pomocy!
Kładą mnie na coś. Podnoszą i do czegoś wkładają. Kostnica? Nie, wokół są ludzie. Jestem aż tak pijany? Mam halucynacje? O co chodzi? Słysze głośny trzask, jakby ktoś zamykał drzwi.
- Dobra jedziemy! Szybko bo sie nam wykrwawi!
Kto sie wykrwawi? Gdzie ja jestem? Gdzie ja jade? Gdzie jest Tini i reszta? Co sie ze mną dzieje? Wszystko mnie boli, nie moge nic zrobić.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - słysze słodki głos. Kto jest obok mnie?
Nagle ktoś mną rusza i wyciąga z tego pomieszczenia gdzie byłem. Jade na czymś. Czyżby nosze? Jade do szpitala? Ale co sie stało?
Tini
Widziałam jak karetka odjeżdża. Nie mogłam z nimi jechać bo nie jestem jego rodziną. Mam nadzieje, że nic mu sie nie stało.
- No i co mała? Twój kochaś pojechał - powiedział chłopak który bił się z Jorge.
- Zamknij się debilu, to ty go popchnąłeś na ten pręt! To twoja wina!  - krzyknęłam i dałam mu z liścia.
- Łooo! Mocny cios Tinka - powiedział Diego - A teraz chodźccie do hotelu, stamtąd zadzwonimy do szpitala.
Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę hotelu. Bałam się co się stało z Jorge. A jeżeli to coś poważnego? A jeżeli z tego nie wyjdzie? Nie! Nie moge tak myśleć! Wszystko będzie dobrze! Przecież da się z tego wyjść. On musi wyzdrowieć! Ale...on był nieprzytomny, nie ruszal sie,nie reagował na nic. I strasznie krwawił...Boże! To musi być coś poważnego! A my tak spokojnie idziemy do hotelu!
-Ruszcie się no! Przecież on leży nieprzytomny w szpitalu! Nie wiadomo co z nim jest! Ruszcie sie do cholery! - powiedziałam wyprzedzających ich.
Szłam, a nawet biegłam do hotelu jak najszybciej potrafiłam. Wpadłam do holu i ruszyłam do windy. Ledwo co weszłam, nacisnęłam guzik, a reszta dobiegła do mnie zdyszana.
- Jak ty sz..szybko biegasz - powiedział zdyszany Rugg.
Pojechaliśmy na góre i weszliśmy do pokoju chłopaków.
- Dobra, to ja zadzwonie do szpitala jako najlepszy, najdroższy i przepiękny przyjaciel Jorge - Rugg podszedł do telefonu w pokoju.
- Chyba najtańszy... - zachichotała Cande.
- Wy sobie żarty robicie, a on jest w szpitalu. Dzwoń!! - krzyknęłam na Rugga.
Zrobił smutną minę i wpisał numer. Przyłożył telefon do ucha. Wszyscy patrzyliśmy na niego w ciszy.
- Halo? Dzień dobry, czy jest może w waszym szpitalu Jorge Blanco? Nie, nie jestem fanem, nazywam się Ruggero Pasquarelli i jestem jego przyjacielem. Dzisiaj, przed chwilą zabrała go karetka. Czy wie pani co znim? Tak. Dobrze. Kiedy? Oczywiście. Dziękuje, do widzenia.
Rugg odłożył telefon i obrócił się w naszą stronę. Z jego miny nie dało się wyczytać co się stało. Stał i patrzył na nas.
- No mów!! Co tak stoisz! - krzyknęłam.
- Spokojnie Tini, nie denerwuj się. Przywieziono go do tego szpitala. Jeszcze nie wiadomo co z nim, jest na...na sali operacyjnej. Recepcjonistka powiedziała żebym przyszedł jutro do szpitala. Może będzie więcej coś wiadomo. Musimy uzbroić się w cierpliwość. Dziewczyny, możecie zostać tutaj na noc jeżeli chcecie.
- Dzięki Rugg, ale mamy pokój niedaleko. Trafimy. - powiedziała Cande - Chodź Tini, nic już dzisiaj nie poradzimy. Jutro się dowiemy więcej.
Wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Kiedy wyszlismy na korytarz pożegnałam się z Cande i weszłam do swojego pokoju. Siedziała w nim już Mechi.
- Cześć Tinita, jak tam u ciebie? Czemu masz smutną minę?
Opowiedziałam jej całą historie. Chyba ją troche sszokowała, bo siedziała z otwartą buzią.
- Tak mi przykro...ale on wyjdzie z tego, zobaczysz! Jutro tam pojedziemy i wszystkiego sie dowiemy! Ale jak to możliwe, że on sie o ten pręt uderzył? Czym uderzył?
- Głową i ramieniem. W okół było dużo krwi...nie chce opowiadać tego znowu. To za dużo emocji...ide się wykąpać i spać.
Wstałam i ruszyłam do łazienki. Gdy się umyłam, ogarnęłam troche ciuchy i położyłam się do łóżka. Jak ja mam tu zasnąć skoro on leży nieprzytomny w szpitalu? A może jeszcze na sali operacyjnej? A może on już się ocknął i wie co się stało? A może stracił pamięć i nie wie kim jest? A może coś ma z kręgosłupem? Tinka jak tak możesz myśleć! Ogarnij sie! Wszystko będzie z nim w porządku! Wyzdrowieje i za kilka dni będzie razem z nami tańczył na scenie. A najgorsze jest to,że to przeze mnie...on mnie chciał obronić. Był taki męski i cudowny za razem...ale to wszystko moja wina! Gdyby ten gościu się nie przyczepił do mnie to nic by się nie stało. Sama bym mogła go jakoś przepędzić. Dałabym mu z liścia, kopła w czułe miejsce i byłoby po sprawie. A tak to mój kochany Jorge ... znacz NASZ kochany Jorge leży w szpitalu. Musze jakoś zasnąć. Jest już po 02:00 a wstaje za 6 godzin. Dam rade, zasne.
*Rano*
Wstałam jak zombie. Miałam podkrążone oczy i prawie się czołgałam. Cudem doszłam do szafy i wybrałam ciuchy. Usiadłam przy toaletce i ogarnęłam troche twarz, żebym nie straszyła za bardzo na ulicy. Mechi była gotowa już od paru minut i czekała na mnie. Wyszłyśmy z pokoju i zobaczyliśmy, że wszyscy czekają. Ruszyliśmy w stronę windy, a potem do samochodów. Do szpitala dojechaliśmy pare minut później. Na szczęście fanów nigdzie nie było. Weszliśmy spokojnym krokiem do szpitala i skierowaliśmy się do recepcji.
- Dzień dobry, nazywam sie Ruggero Pasquarelli. Dzowniłem tutaj wczoraj w sprawie pacjenta Jorge Blanco. Czy wiadomo już co z nim?
- Prosze usiąść w poczekalni, zaraz do Państwa przyjdę.
Młoda pielęgniarka skierowała się w stronę drzwi z napisem "Oddział specjalny". Dlaczego "Specjalny"? Jest aż tak źle? Nie możliwe. Zaraz się wszystkiego dowiemy.
Usiedliśmy na kolorowych krzesełkach i czekaliśmy aż ktoś do nas podejdzie. Ta poczekalnia nie była w cale taka ponura. Kolorwe krzesła, tablice korkowe z różnymi rysunkami i napisami jak poprawnie wykonać pierwszą pomoc. Wszystko pasowało do siebie. No...oprócz moich ubrań. Byłam tak zaspana i nieprzytomna, że nie wiedziałam co ubieram. Z resztą nie tylko ja. Cande, która zawsze ma wszystko dobrane,również była ubrana w pierwsze lepsze ciuchy. Nie żebym ją obrażała czy coś, ale kto w takim momencie będzie zwracał uwagę na ubiór? Wydaje mi się, że nikt.
Nie wiem jak długo tam siedzieliśmy, ale ja już prawie zasypiałam. Oparłam głowę o ramię Facu i zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie jak to było wspaniale kiedy Jorge był obok mnie. Kiedy zatrzasnęliśmy się w windzie, jak wyskoczyła na niego wiewiórka, kiedy świetnie bawiliśmy się na planie. I to wszystko miałoby się skończyć? Nie! On wyzdrowieje! Wszystko bedzie dobrze!
- Ekhem - usłyszałam nagle. Otworzyłam oczy. Wszyscy zasnęli. Jak widać nie poszli wcześnie spać.
Osobą która chrząknęła była pielęgniarka. Ta sama z którą rozmawialiśmy niedawno.
- Czy już coś wiadomo? -spytałam.
- Tak. Jest już po operacji, jego stan jest stabilny,ale ciężki. Może wejść do niego jedna osoba.
- To może ja wejde. Reszta niech sobie pośpi jeszcze chwile - powiedziałam i ruszyłam na pielęgniarką która mnie poprowadziła  do sali w której leży Jorge.
"Jego stan jest stabilny, ale ciężki. " te słowa ciągle brzmiały mi w głowie. Jest stabilny czyli wszystko ok, ale jest ciężki czyli...czyli właściwie co? Już nic nie rozumiem.
- Oto ta sala. Ale niech Pani będzie tam krótko. Jedynie 5 minut. - zwróciła się do mnie pielęgniarka.
Chwyciłam za klamke. Wejść? Czy nie? Czego ja sie boje? Zobaczyć go w takim stanie? Sama nie wiem.
Weszłam. Jorge leżał nieprzytomny i przypięty do kilkunastu rurek na białym łóżku. Podeszłam bliżej. Miał bladą twarz,a usta sine. Nie było nigdzie krwi. Co chwile jakies urządzenie piszczało co oznaczało, że wszystko jest w porządku. Chyba. Wzięłam białe krzesełko i usiadłam obok niego. Jorge był taki bezbronny teraz. Nic nie mógł zrobić. Nie mógł mnie przytulić, dotknąć, pocałować ani nic. To jest okropne!
Chwyciłam go za dłoń. Była lodowata. To niepodobne do niego. Jorge ma zawsze ciepłe i silne dłonie, którymi ogrzewa moje zmarznięte palce. Teraz tego nie zrobi. Dlaczego tak się stało?! Dlaczego?!
Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nie mogłam tego już powstrzymać. Mój kochany Jorge leży bez życia tutaj!
- Jorge wracaj...błagam cie wracaj...- mówiłam przez łzy, wziąż trzymając jego rękę - Nigdy cię nie zostawie. Nigdy!
Położyłam głowe na jego ręcę. To nic nie da. On mnie nie słyszy.
Nagle coś zaczęło szybciej piszczeć. Co się dzieje? Dlaczego to tak głośno i szybko piszczy?
Do sali wbiegli lekarze.
- Proszę stąd wyjść - powiedział do mnie jakiś wysoki i masywny mężczyzna w białym ubraniu - Proszę natychmiast wyjść!
- Ale co się dzieje?!
- Nie czas na pytania - zwrócił się do mnie i wypchnął za drzwi.
Co się dzieje? Dlaczego oni tak biegają koło niego? Coś przypinają i odpinają. Jorge!!!
- -- - - - - - - - - - - - - - - -  - - - -  - - - - - 
I oto jest! Wiem że bardzo długo nie było rozdziału, wybaczcie mi to.
Ci co byli na asku może już wiedzą czemu nie pisałam, ale tutaj to również napisze.
Jak wiecie pojechałam nad morze i myślałam, że tam napisze coś dla was. Niestety byłam w błędzie. Wifi meega muliło i ledwo co działalo na messengera i aska. Nawet nie wiem czy dałabym rade coś napisać bo te upały po prostu zabijały jakiekolwiek chęci do wstania z łóżka.
Mam nadzieje, że mi wybaczycie tak długą nieobecność i że ktoś tu w ogóle został.
Dziękuje bardzo tym którzy dotrwali do tego momentu i jeszcze nie odechciało wam się czytania tych wypocin :D ❤
Czekam na wsze komentarze, co sądzicie o rozdziale i zapraszam na aska, gdzie odpowiem wam na każde pytanie jakie macie :3
Ask : http://ask.fm/jortiniplforever
Gdyby link nie działał to nazwa : jortiniplforever
Komentujesz = Motywujesz

piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 13

Tini
- Nanana na na nanaaa - chodziłam po pokoju nucąc piosenke którą usłyszałam w radiu. Sprzątałam właśnie bałagan który narobiłam w ciągu tych kilku dni w Hiszpanii. Dzisiaj mamy ostatni wolny dzień a jutro z samego rana wylatujemy do Włoch. Trzeba podszkolić język, ale to później. Na dziś wieczór chłopcy zaplanowali iść na jakąś dyskoteke. Oczywiście my ,dziewczyny idziemy z nimi. Jak to powiedział Rugg : będziemy dęsić na parkiecie. Ciekawe czy dzisiaj dużo wypiją. Ostatnim razem Jorge i Rugg wylądowali w krzakach niedaleko klubu i tulili się do siebie, mówiąc sobie komplementy. Na dodatek Jorge miał na głowie pończoche, a Rugg związał grzywkę w warkoczyka. I to są idole dzieci i nastolatek....ehh. Jestem ciekawa jaki numer teraz wywiną. Ale nie myślcie sobie, że są pijakami czy coś, nie, nie, spokojnie. To się dzieje raz na pół roku.
Do wyjścia zostały 3 godziny. Kiedy uporządkowałam wszystko, wzięłam telefon i przejrzałam twittera. Miałam ogromny spam zdjęciami i filmikami z koncertów. To miłe, że fani wysyłają tyle rzeczy. Szkoda, że nie moge odpisać każdemu. Zajęłoby mi to chyba z miesiąc.
- Hej Tinka! Co ubierasz do klubu? - wpadła do mnie Cande.
- Jeszcze nie wiem, zapewne shorty i jakąś zwykłą bluzkę.
- Cooo? Tylko tyle? Trzeba się jakoś odstawić! Szczególnie dla Jorge - szturchnęła mnie łokciem.
- Nie prawda! Ja i Jorge to...to nic! On jest ze Stephie. Z resztą wiesz!
- Mi tu oczu nie zamydlisz. Myślisz, że nie widziałam tych spojrzeń na koncertach? Nie da się zagrać,aż tak dobrze miłości. Chyba, że się ją czuje. A ty ewidentnie ten tego z Jorge. Więc dzisiaj się odstawisz i go olśnisz! Ja ci w tym pomoge.
- Oj Cande,Cande. Z tobą nie da się kłócić - przytuliłam ją.
- A co ubiera Mechi? Gdzie ona jest w ogóle?
- Nie wiem,wyszła gdzieś po południu. Nie powiedziała gdzie. Ale wiem jedno. Musimy pilnować chłopaków, żeby znowu nie wylądowali w krzakach lub pod stołem.
- Ooo tak! Hahaha musimy! Dobra ja spadam po moje ciuchy i zaraz do ciebie przychodze. Wyciągnij najlepsze ciuchy jakie masz! - powiedziała Cande wychodząc z pokoju.
Skoro ona widziała to co się dzieje między mną, a Jorge to znaczy, że inni też mogli widzieć. Nie, to nie może być prawda. To widziała tylko Cande. Nikt więcej. Tak musi zostać.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Zaczęłam wyciągać ciuchy, które najbardziej mi się spodobały. Przed chwilą wkładałam je do tej półki, myśląc, że zostaną tam do jutra rana. A jednak się myliłam.
- Już jestem! Przyniosłam kilka moich ciuchów - Cande rzuciła sterte ubrań na łóżko Mechi - Zaraz wybierzemy ci coś extra.
- A ty?
- Co ja? Ja już wiem co ubiore. Pokaże ci jak skończymy z tobą. No dalej, pokazuj co tam masz.
Wskazałam na ubrania leżące przede mną. Cande podeszła i zaczęła w nich grzebać.
- Hmmm...to nie bo jest dziwne, to jakieś postrzępione, to staroświeckie, zeszły sezon, za bardzo sexi, ooł ... tym czymś to możesz myć podłogę, albo kosze na śmieci, wyrzuć to proszę. To jest spoko, ale nie do klubu. TAK! Ta jest extra! Przydałyby się tylko jakieś spodenki.
Podeszła do swojej sterty ubrań i zaczęła wyrzucać niektóre ciuchy na podłogę. Wreszcie znalazła to czego szukała.
- Masz i ubieraj do tej bluzki - podała mi ubrania.
Posłusznie wzięłam i poszłam do łazienki się przebrać. Ubierałam krótkie czarne spodenki z ćwiekami na kieszeniach, a do tego miałam żółta bluzkę, w której było widać pół pleców. Powiem wam, że wyglądałam całkiem całkiem. Wyszłam z łazienki i pokazałam się Cande.
- Genialnie wyglądasz! Teraz tylko buty...hmm... - chodziła po pokoju szukając odpowiednich butów.
- Ubiore te na platformie. Są mega wygodnie i będą pasować. Jeszcze tylko makijaż i będę gotowa! Teraz ty pokaż jak wyglądasz! Idź się przebrać.
Cande wzięła swoje ciuchy i poszła do łazienki. Ja w tym czasie zrobiłam sobie delikatny makijarz i rozpuściłam włosy. Myślałam nad wyprostowaniem ich ale chyba jednak zostawie lekkie fale. Pasują do tego look'u. W tym momencie Cande wyszła z łazienki. Była ubrana w spódnice która była chyba z 10 cm ponad kolana, do tego bluzka z krótkim rękawem,a z tyłu wycięty napis "Smile". Buty miała na platformnie, tak jak ja. Wyglądała genialnie.
- O matko! Wyglądasz cudownie! Będziesz kusić facetów - powiedziałam podchodząc do niej.
- Bardzo dziękuje. Wole kusić jednego chłopaka - puściła mi oczko.
Oczywiście chodziło jej o Ruggero. Szczerze mówiąc to ja też chciałam zwrócić czyjąś uwagę. I mam nadzieję,że mi się to uda. Musze korzystać dopóki nie ma Stephie. Ona jest do wszystkiego zdolna.
Ale nie mogę się nią teraz zamartwiać. Musze być w dobrym humorze. Spojrzałam na zegarek. 19:50!  Jesteśmy umówieni na 20:00 w klubie. Zaraz się spóźnimy.
- Cande szybko! Mamy 10 minut.
Dziewczyna szybko się pomalowała i wybiegła z pokoju. Ja wzięłam torebke i wsadziłam do niej portfel, chusteczki i telefon. Wzięłam klucze, zamknęłam pokój i po 2 minutach jechałyśmy z Cande windą.
Jorge
Siedzimy z chłopakami w barze już od 10 minut i czekamy na dziewczyny. Jak zwykle się spóźniają. Ale wybaczamy im to, przecież muszą sie pomalować, ubrać i coś tam jeszcze czego nie rozumiem. Zamówiliśmy sobie po drinku i niestety już po 2 trunkach Facu odleciał. Tak, tylko po dwóch.
- Ej stary patrz, jednorożec tańczy na róże - zawował Facu, szturchając mnie łokciem.
- To nie jednorożec, tylko jakaś kobieta. A to kolorowe to światła - wskazałem na lapmy na suficie.
- Ale czaaaaaad. Czyli tak sie zamienia w jednorożce! Też chce! - Facu wstał z krzesła i podszedł do wolnej rury do tańczenia. Chwycił się jej rękami i zaczął tańczyć do muzyki, ruszając przy tym swoim......swoją pupą.
- Ej chłopaki weźmy go samtąd zanim kompletnie się zbłaźni - zwróciłem się do Ruggero, Diego i Samu.
Podeszliśmy do naszego pana na rurze, żeby go stamtąd wziąć lecz on nadal trzymał się rury.
- Jestem jednoroooożcem!! Będę rzygał tęczą! Mam kolorową grzywe! Jestem z My Little Pony!!!
-Tak, tak, to teraz chodź do swojego kolorowego domku na wzgórzu - pociągnąłem go za ręke, żeby póścił rure.
- Tego koło rzeczki? I drzewa z piernika? - spytał Facu.
- Tak, tak,właśne tam - wzięliśmy go z chłopakami za ręce i wyprowadziliśmy z klubu.
- Jak tu pięknie! Ile wiszących światełek na patykach. Gdzie mój domek? - mówił Facu gdy prowadziliśmy go do pokoju.
Nawet nie wiecie jak trudno uciągnąć go do domu. Szczególnie jak samemu jest sie po 3 drinkach. Nie żeby Facu był ciężki czy coś, ale strasznie się szarpał. Mam nadzieje, że dziewczyny nas nie zobaczą bo znowu będzie, że  kogoś upiliśmy. Chyba w złą godzine to pomyślałem. Właśnie zza rogu wyłoniła się Tini i Cande. Ale ona cudownie wyglądała. Po prostu oszałamiająco.
Póściłem Facu, podszedłem do Tini i przytuliłem ją.
- Cześć kochana. Tak dawno się nie widzieliśmy. Wyglądasz przepięknie. A twoje włosy tak świeżo pachną.
Matko co ja gadam. Ze mną jest chyba coraz gorzej. A może to te drinki?
- Wybacz nam to,ale Facu troche za dużo wypił i niesiemy go do pokoju. Ale nie martw się malutka, zaraz do ciebie wrócę i będziemy mogli potańczy na parkiecie - zacząłem tańczyć wokół niej jakby odprawiał jakiś rytułał. Matko nie, dość musze przestać się błaźnić. Co ja wyprawiam? Ona mnie znienawidzi. Jak to możliwe, że myśle normalnie, a robie głupie rzeczy? Jestem jakiś porąbany.
- Ciebie też trzeba Jorge zaprowadzić do pokoju. Ty więcej nie pijesz! - Tini wzięła mnie za rękę i pociągnęła w strone domu.
- A mój domek?! A jednorożce? Ja chce piernika! - krzyknął Facu.
- Czekaj, czekaj musimy wziąć naszego kolege - zatrzmałem Tini.
- Eee....a no tak. Chodźmy po niego.
Martina zawróciła i szła w strone naszej grupki gdy nagle ktoś ją zaczepił. Był to raczej młody chłopak, miał założony kaptur na głowe i oczywiście dresy.
- Cześć maleńka. Zabłądziłaś? Moge ci pomóc znaleźć droge do domu - powiedział zbliżając się do niej.
- Nie dzięki, wiem gdzie jestem - odepchnęła go i chciała przejść lecz on zagrodził jej droge.
- Spokojnie  aniołku, nic ci nie zrobie. Chce tylko sprawdzić czy jesteś dobrą dziewczynką - złapał ją w pasie i za nadgarstek.
O nie, tego już za wiele. Do mojej dziewczyny się będzie przystawiał?! Do mojej? A niech spróbuje.
Zdenerwowany podszedłem i odepchnąłem go od Tini.
- Głuchy jesteś? Chyba wyraźnie powiedziała, że nie chce - powiedziałem odciągając go.
- A ty co? Jej kochaś? Hahah.
- Może, a co? Jakiś problem?
- Tak, mam problem. Z tobą! Bo się wtrącasz nieproszony. Mógłbyś nas zostawić samych? Mamy coś do obgadania z lalą.
- Nie mógłbym. I nie mów na nią lala! - popchnąłem go.
- Chcesz się bić? No dawaj! Zobaczymy, czy obronisz swoją panienke.
Chłopak podszedł bliżej mnie, a ja go walnąłem w twarz. Poczułem, że ja też dostałem cios. Więcej nie pamiętam. Upadłem? Zemdlałem? Umarłem? Gdzie ja jestem?
- - - - - - -  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
PRZECZYTAJCIE!
* Już jest! Przepraszam,że tak długo musieliście czekać i że jest krótki, ale niestety nie miałam weny. Wiem, że rozdziały powinny się pojawiać w określonych dniach lecz nie zawsze jest czas i wena. W jednym dniu ma się tysiąc pomysłów na rozdział, ale nie ma się czasu, a w drugim dniu nie ma weny. Więc mam nadzieje, że mi to wybaczycie. Mam również nadzieje,że rozdział wam się spodobał :>
Jutro wyjeżdżam nad morze i niestety nie wiem kiedy pojawi się kolejny post. Jeżeli będzie tam internet, to nie ma problemu, rozdział w którś dzień napisze. Lecz jeżeli niestety nie będzie tam internetu to nie będzie rozdziału przez 2 tygodnie :( . Niestety mój internet w telefonie jest za słaby na bloggera (a na snapa i messengera nie - logika). Więc jeżeli chcecie rozdział to trzymajcie kciuki żeby było tam wifi :D
* Jeśli chcecie być na bierząco to zapraszam na aska : http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa : jortiniplforever
Tam będę odpowiadać na wasze pytania, gdzie jestem, co robie itd, jeżeli w ogóle będziecie zadawać pytania, bo z tym jest cienko :/
I prosze o pytania na asku! :*  Możecie pytać o dosłownie wszystko! Więc jeśli macie pytania to zadawajcie na asku :*

ODPOWIEDZCIE CO SĄDZICIE!!! :>

10 komentarzy = kolejny rozdział ❤
Komentujesz = Motywujesz