Cande
Przebudziłam się. Wszędzie było cicho,ani jednego szmeru czy pisku. Ta cisza była podejrzana. Facu, Diego, Rugg i Samu jeszcze spali. Mechi poszła do hotelu powiedzieć co się stało. A gdzie Tini? Może poszła do toalety.
A co z Jorge? Jak długo spaliśmy?
Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. 11:37 - to pokazało mi się na wyświetlaczu. Siedzimy tutaj już ponad 3 godziny. Co z Jorge? Gdzie jest jakiś lekarz?
Postanowiłam, że poszukam kogoś ze szpitala i spytam o Jorge. Wstałam i ruszyłam w stronę recepcji. Niestety nikogo tu nie było. Dziwne, zawsze ktoś tu powinien stać. Ale cóż, to nie mój problem,więc ruszyłam dalej. Szłam białym korytarzem rozglądając się na prawo i lewo czy nigdzie nie ma Jorge. Niestety w żadnej sali którą minęłam nie było go.
Nagle usłyszałam kroki. Zza rogu wyszła pielęgniarka. Trzymała coś w rękach, ale nie wiem co to było.
- Ee..przepraszam, czy wie pani co z Jorge Blanco? Albo gdzie on leży? - spytałam.
- Nie mogę teraz. Śpiesze się.
I poszła. Szybka i krótka rozmowa, jeżeli można nazwać to rozmową. Chociaż to była raczej wymiana zdań.
Szłam dalej. W pewnej chwili usłyszałam płacz. Ruszyłam szybciej. Skręciłam w kolejny biały korytarz i zobaczyłam, że ktoś siedzi na krześle i płacze. Tini?! Co ona tu robi? Podeszłam bliżej i usiadłam obok.
- Hej Tinita,co jest? Co ty tu robisz?
- Z...za...zabrali go. M...ma operacje - mówiła przez łzy.
- Ale to coś poważnego?
- N...nie wiem. Nic mi nie powiedzieli.
Przytuliłam ją. Biedna Tini. Biedny Jorge. Oby z nim wszystko było dobrze. Musi z tego wyjść. Ale z czego? Tak naprawdę to nie wiemy co mu jest. Ale wszyscy podejrzewają wstrząśnienie mózgu.
W tym momencie z szerokich i szklanych drzwi wyszedł lekarz.
- Przepraszam bardzo - wstałam i podeszłam do niego - Czy wie Pan może co z Jorge Blanco?
- Tak. Właśnie go operowaliśmy. Ale niech się Pani nie martwi. Wszystko już dobrze.
- A co mu jest?
- Wstrząśnienie mózgu. Musiał z dużą siłą uderzyć w ten pręt. Ale naprawdę proszę się nie martwić, wszystko jest pod kątrolą. Myśle, że gdzieś tak za tydzień może dwa, Pani kolega stąd wyjdzie. A teraz przepraszam,ale musze iść do gabinetu.
Mamy się cieszyć czy nie? Wszystko z nim już prawie dobrze, za tydzień może stąd wyjdzie. Będzie trzeba odwołać niektóre koncerty. Jorge musi być zdrowy na 100%.
Przebudziłam się. Wszędzie było cicho,ani jednego szmeru czy pisku. Ta cisza była podejrzana. Facu, Diego, Rugg i Samu jeszcze spali. Mechi poszła do hotelu powiedzieć co się stało. A gdzie Tini? Może poszła do toalety.
A co z Jorge? Jak długo spaliśmy?
Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. 11:37 - to pokazało mi się na wyświetlaczu. Siedzimy tutaj już ponad 3 godziny. Co z Jorge? Gdzie jest jakiś lekarz?
Postanowiłam, że poszukam kogoś ze szpitala i spytam o Jorge. Wstałam i ruszyłam w stronę recepcji. Niestety nikogo tu nie było. Dziwne, zawsze ktoś tu powinien stać. Ale cóż, to nie mój problem,więc ruszyłam dalej. Szłam białym korytarzem rozglądając się na prawo i lewo czy nigdzie nie ma Jorge. Niestety w żadnej sali którą minęłam nie było go.
Nagle usłyszałam kroki. Zza rogu wyszła pielęgniarka. Trzymała coś w rękach, ale nie wiem co to było.
- Ee..przepraszam, czy wie pani co z Jorge Blanco? Albo gdzie on leży? - spytałam.
- Nie mogę teraz. Śpiesze się.
I poszła. Szybka i krótka rozmowa, jeżeli można nazwać to rozmową. Chociaż to była raczej wymiana zdań.
Szłam dalej. W pewnej chwili usłyszałam płacz. Ruszyłam szybciej. Skręciłam w kolejny biały korytarz i zobaczyłam, że ktoś siedzi na krześle i płacze. Tini?! Co ona tu robi? Podeszłam bliżej i usiadłam obok.
- Hej Tinita,co jest? Co ty tu robisz?
- Z...za...zabrali go. M...ma operacje - mówiła przez łzy.
- Ale to coś poważnego?
- N...nie wiem. Nic mi nie powiedzieli.
Przytuliłam ją. Biedna Tini. Biedny Jorge. Oby z nim wszystko było dobrze. Musi z tego wyjść. Ale z czego? Tak naprawdę to nie wiemy co mu jest. Ale wszyscy podejrzewają wstrząśnienie mózgu.
W tym momencie z szerokich i szklanych drzwi wyszedł lekarz.
- Przepraszam bardzo - wstałam i podeszłam do niego - Czy wie Pan może co z Jorge Blanco?
- Tak. Właśnie go operowaliśmy. Ale niech się Pani nie martwi. Wszystko już dobrze.
- A co mu jest?
- Wstrząśnienie mózgu. Musiał z dużą siłą uderzyć w ten pręt. Ale naprawdę proszę się nie martwić, wszystko jest pod kątrolą. Myśle, że gdzieś tak za tydzień może dwa, Pani kolega stąd wyjdzie. A teraz przepraszam,ale musze iść do gabinetu.
Mamy się cieszyć czy nie? Wszystko z nim już prawie dobrze, za tydzień może stąd wyjdzie. Będzie trzeba odwołać niektóre koncerty. Jorge musi być zdrowy na 100%.
Tini
Cande stała i rozmawiała z lekrzem. Słyszałam każde ich słowo. Płakałam. Znajde tego drania co mu to zrobił i sama go rzuce na pręt żeby miał za swoje. Nie martwie się koncertami. One i tak zostaną odwołane, albo organizatorzy coś wymyślą. Najważniejszy jest teraz Jorge. Nie może źle się czuć. Musi sie obudzić.
W tym momencie z ogromnych drzwi wyjechało łóżko. Wstałam. Na tym łóżku leżał Jorge. Był blady i nieprzytomny. Jakby bez życia. Ale żył. Szłam z Cande za pielęgniarkami które wiozły go do sali. Gdy już tam dotarliśmy poprosiłam Cande, aby zostawiła mnie ma chwilę samą. Posłuchała mnie.
Wzięłam krzesło i postawiłam je obok łóżka. Usiadlam i chwycił jego chłodną dłoń. Nie moge w to uwierzyć. Wczoraj robił kawały chłopakom, żartował ze wszystkiego a dzisiaj leży tutaj nieprzytomny. To jest nie do pojęcia. Jak taka wspaniała osoba może tutaj leżeć, a ten drań chodzi spokojnie po ulicy.
Mój kochany Jorge. Nasz Jorge.
- Proszę cię obudź się - szeptałam - Obudź. Wiem, że mnie słyszysz Jorge, czuje to. Pamiętasz ten moment jak wiewiórka na ciebie wyleciała? Pamiętasz jak na próbie do koncertu Diego na ciebie skoczył i prawie nie spadliście ze sceny? Pamiętasz jak robiłeś w restauracji domek z chleba dla mrówki i o mało nie wyrzucili nas? Jorge, proszę obudź się dla nas, dla fanów, dla rodziny i .....dla mnie.
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Położyłam głowe na jego klatce piersiowej. Oddychał. Jestem pewna, że mnie słyszał i że wyzdrowieje.
Podniosłam głowe i zaczęłam śpiewać :
Cande stała i rozmawiała z lekrzem. Słyszałam każde ich słowo. Płakałam. Znajde tego drania co mu to zrobił i sama go rzuce na pręt żeby miał za swoje. Nie martwie się koncertami. One i tak zostaną odwołane, albo organizatorzy coś wymyślą. Najważniejszy jest teraz Jorge. Nie może źle się czuć. Musi sie obudzić.
W tym momencie z ogromnych drzwi wyjechało łóżko. Wstałam. Na tym łóżku leżał Jorge. Był blady i nieprzytomny. Jakby bez życia. Ale żył. Szłam z Cande za pielęgniarkami które wiozły go do sali. Gdy już tam dotarliśmy poprosiłam Cande, aby zostawiła mnie ma chwilę samą. Posłuchała mnie.
Wzięłam krzesło i postawiłam je obok łóżka. Usiadlam i chwycił jego chłodną dłoń. Nie moge w to uwierzyć. Wczoraj robił kawały chłopakom, żartował ze wszystkiego a dzisiaj leży tutaj nieprzytomny. To jest nie do pojęcia. Jak taka wspaniała osoba może tutaj leżeć, a ten drań chodzi spokojnie po ulicy.
Mój kochany Jorge. Nasz Jorge.
- Proszę cię obudź się - szeptałam - Obudź. Wiem, że mnie słyszysz Jorge, czuje to. Pamiętasz ten moment jak wiewiórka na ciebie wyleciała? Pamiętasz jak na próbie do koncertu Diego na ciebie skoczył i prawie nie spadliście ze sceny? Pamiętasz jak robiłeś w restauracji domek z chleba dla mrówki i o mało nie wyrzucili nas? Jorge, proszę obudź się dla nas, dla fanów, dla rodziny i .....dla mnie.
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Położyłam głowe na jego klatce piersiowej. Oddychał. Jestem pewna, że mnie słyszał i że wyzdrowieje.
Podniosłam głowe i zaczęłam śpiewać :
"Zostań ze mną
Krok za krokiem na drodze
Uczynię Cię szczęśliwym
A strach zakazanym
Przytulisz mnie i zobaczysz
Że jesteś wszystkim, czego
potrzebuję
I nie znajduję sposobu, by powiedzieć
Że dajesz światło mojemu życiu
Odkąd Cię ujrzałam
Krok za krokiem na drodze
Uczynię Cię szczęśliwym
A strach zakazanym
Przytulisz mnie i zobaczysz
Że jesteś wszystkim, czego
potrzebuję
I nie znajduję sposobu, by powiedzieć
Że dajesz światło mojemu życiu
Odkąd Cię ujrzałam
Teraz chwyć moją dłoń, nie chcę czekać
Czuję wiatr w naszych skrzydłach
Polecimy...
I jak dobrze czuć miłość do Ciebie
Gdy jesteś u mego boku
I tak pięknie jest patrzeć na Ciebie
I przytulić Cię kolejny raz! "
Czuję wiatr w naszych skrzydłach
Polecimy...
I jak dobrze czuć miłość do Ciebie
Gdy jesteś u mego boku
I tak pięknie jest patrzeć na Ciebie
I przytulić Cię kolejny raz! "
- Nic więcej niestety nie mogę zrobić. Teraz wszystko zależy od ciebie Jorge - wstałam i pocałowałam go w policzek. Teraz możemy tylko czekać. Odwróciłam się i wyszłam z sali. Szłam do reszty osób, żeby oni też mogli go zobaczyć i pobyć z nim przez chwile.
- O Tini wreszcie jesteś. Teraz my tak pójdziemy,a jak wrócimy to wszyscy idziemy coś zjeść. Chyba, że chcesz umrzeć z głodu - Rugg póścił do mnie oko. Widać, że jest smutny,ale nie chce tego po sobie pokazać. Za wszelką cenę chcę nas w jakiś sposób rozbawić żebyśmy nie myśleli ciągle o Jorge. A z tym jedzeniem to trafny pomysł. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem strasznie głodna.
Cała ekipa szybko wróciła od Jorge.
- Co za uparte babsko - mówił Diego gdy wychodziliśmy ze szpitala - Nie pozwoliło nam być długo w sali Jorge. A dlaczego? Bo ona ma takie widzi mi się! Nie podała konkretnego powodu! Dlatego nie lubie szpitali...są tu same drętwe i sztywne pielęgniarki.
- A gdyby były bardziej gibkie to byś lubił szpital? - spytał żartobliwie Rugg i od razu dostał z łokcia od Diego.
Wszyscy zaczeliśmy się śmiać. Widać, że starają się być weseli nawet w takim momencie, ale wiem, że i tak są smutni. Jak każdy z nas.
- Dobra ludzie to gdzie idziemy? Bo ja ledwo ide! - marudził Facu.
- Idziemy przed siebie. Na wprost. Później w prawo, znowu prosto, lekko w lewo, cały czas prosto i cel będziesz miał po prawej stronie - pięknie opisał drogie Diego.
- A co to za cel?
- KFC !!! Omomomom - krzyknął Rugg - Będziemy się zdrowo odrzywiać, dlatego pójdziemy do KFC i zamówimy sałatke. Trzeba dbać o linie.
- Taaa jasne- powiedziałyśmy równocześnie z Cande.
- A co dziewczyny? Wy nie kupujecie sałatki? Nie chcecie mieć takiej pięknej talii jak ja? Zmieszcze się w każdy rozmiar!
- Tak, w każdy rozmiar od M w góre - sprostowała Cande.
- Zazdrościsz mi złociutka - Rugg mówił słodkim głosikiem - Ja w przeciwieństwie do was dbam bardzo o figure i nie ma mowy o żadnym śmieciowym jedzeniu! Same zdrowe sałatki.
- Ej stary, właśnie idziesz do miejsca gdzie podają to 'śmieciowe jedzenie' - Diego poklepał go po plecach.
- No przecież mówie, że będę jadł sałatkę nie?! Słuchaj mnie! A zatem...O Boże! Jaki słodki piesek! Jaki słodziaczek! O jejku! Popatrzcie tylko jakie maleństwo - Rugg zatrzymał się przy psie przywiązanym do ławki.
- Czy wszystko z tobą dobrze? - spytałam z niepokojem. On się naprawdę dziwnie zachowuje.
- Cholera jasna! Dość tego! Idziemy jeść bo jestem głodny - Facu chwycił Rugga za bluzke i pociągnął - Prowadź!
- Ałć ałć! Ej stary! Spokojnie! Już idziemy - Rugg poprawił bluzke.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Szliśmy do KFC cały czas się śmiejąc. Nie wiem czy powinniśmy, skoro Jorge leży w szpitalu, ale myśle,że troche śmiechu nam nie zaszkodzi.
Gdy weszliśmy do KFC poczuliśmy zapach pysznego jedzenia. Zrobiłam się jeszcze bardziej głodna.
- Dobra, to co bierzemy? - spytał Diego.
- Ja biore kubełek classic XL i duże frytki - powiedział Facu.
- Ja biore to samo co Facu, ale bez frydek. Biore Cole - oznajmił Samu.
Prawie każdy wziął Kubełek Classic, oprócz Diego. Ja z Cande wzięłyśmy jeden kubełek, ale ja zamówiłam jeszcze b-smarta.
- Ej Ruggero, a ty nie miałeś zamówić sałatki? - spytałam.
- Ja? Kiedy tak mówiłem? Nieee no coś ty, zdawało ci się.
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
Szczerze mówiąc, myślałam,że w KFC posiedzimy dłużej, ale chłopcy bardzo szybko zjedli zawartość swoich kubełków. Ja z Cande kończyłyśmy dopiero.
- Ej chłopaki, podajcie mi swoje kubełki - poprosił Rugg.
Wziął je wszystkie na swoją stronę, poobracał do góry dnem i ułożył zamek. Tak, Ruggero ułożył zamek z kubełków po kurczaku. I to jeszcze w KFC.
- I jak? Podoba się?
Wszyscy popatrzyli na niego jak na głupka.
- No dobra, dobra, już to niszczę - zrobił minę zbitego psa i zaczął powoli ściągać kubełki.
- Dobra idziemy? - spytał Facu kiedy skończyłyśmy jeść.
- Czekajcie! Pasuje mi?
Wszyscy spojrzeli na Ruggero.
Wiecie co tym razem zrobił? Powsadzał kubełek do kubełka, tak, że powstała z tego taka duża 'wieżyczka' i dał to sobie na głowe.
Wybuchnęliśmy śmiechem na całe KFC. I jak tu być poważnym kiedy siedzi się z takim debilem? No nie da się!
Rugg odłożył kubełki i wyszliśmy.
- Dobra koniec żartów, musimy iść do hotelu i dowiedzieć się co dalej - powiedziałam.
- Zgadzam się. Za niedługo koncerty a Jorge w szpitalu. Nie ma co czekać, idziemy! - stwierdziła Cande.
No i poszliśmy. Ciekawe co teraz będzie. Odwołają koncerty? A co z fanami? Dlaczego to akurat teraz się musiało stać? Dlaczego to akurat on?!
- O Tini wreszcie jesteś. Teraz my tak pójdziemy,a jak wrócimy to wszyscy idziemy coś zjeść. Chyba, że chcesz umrzeć z głodu - Rugg póścił do mnie oko. Widać, że jest smutny,ale nie chce tego po sobie pokazać. Za wszelką cenę chcę nas w jakiś sposób rozbawić żebyśmy nie myśleli ciągle o Jorge. A z tym jedzeniem to trafny pomysł. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem strasznie głodna.
Cała ekipa szybko wróciła od Jorge.
- Co za uparte babsko - mówił Diego gdy wychodziliśmy ze szpitala - Nie pozwoliło nam być długo w sali Jorge. A dlaczego? Bo ona ma takie widzi mi się! Nie podała konkretnego powodu! Dlatego nie lubie szpitali...są tu same drętwe i sztywne pielęgniarki.
- A gdyby były bardziej gibkie to byś lubił szpital? - spytał żartobliwie Rugg i od razu dostał z łokcia od Diego.
Wszyscy zaczeliśmy się śmiać. Widać, że starają się być weseli nawet w takim momencie, ale wiem, że i tak są smutni. Jak każdy z nas.
- Dobra ludzie to gdzie idziemy? Bo ja ledwo ide! - marudził Facu.
- Idziemy przed siebie. Na wprost. Później w prawo, znowu prosto, lekko w lewo, cały czas prosto i cel będziesz miał po prawej stronie - pięknie opisał drogie Diego.
- A co to za cel?
- KFC !!! Omomomom - krzyknął Rugg - Będziemy się zdrowo odrzywiać, dlatego pójdziemy do KFC i zamówimy sałatke. Trzeba dbać o linie.
- Taaa jasne- powiedziałyśmy równocześnie z Cande.
- A co dziewczyny? Wy nie kupujecie sałatki? Nie chcecie mieć takiej pięknej talii jak ja? Zmieszcze się w każdy rozmiar!
- Tak, w każdy rozmiar od M w góre - sprostowała Cande.
- Zazdrościsz mi złociutka - Rugg mówił słodkim głosikiem - Ja w przeciwieństwie do was dbam bardzo o figure i nie ma mowy o żadnym śmieciowym jedzeniu! Same zdrowe sałatki.
- Ej stary, właśnie idziesz do miejsca gdzie podają to 'śmieciowe jedzenie' - Diego poklepał go po plecach.
- No przecież mówie, że będę jadł sałatkę nie?! Słuchaj mnie! A zatem...O Boże! Jaki słodki piesek! Jaki słodziaczek! O jejku! Popatrzcie tylko jakie maleństwo - Rugg zatrzymał się przy psie przywiązanym do ławki.
- Czy wszystko z tobą dobrze? - spytałam z niepokojem. On się naprawdę dziwnie zachowuje.
- Cholera jasna! Dość tego! Idziemy jeść bo jestem głodny - Facu chwycił Rugga za bluzke i pociągnął - Prowadź!
- Ałć ałć! Ej stary! Spokojnie! Już idziemy - Rugg poprawił bluzke.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Szliśmy do KFC cały czas się śmiejąc. Nie wiem czy powinniśmy, skoro Jorge leży w szpitalu, ale myśle,że troche śmiechu nam nie zaszkodzi.
Gdy weszliśmy do KFC poczuliśmy zapach pysznego jedzenia. Zrobiłam się jeszcze bardziej głodna.
- Dobra, to co bierzemy? - spytał Diego.
- Ja biore kubełek classic XL i duże frytki - powiedział Facu.
- Ja biore to samo co Facu, ale bez frydek. Biore Cole - oznajmił Samu.
Prawie każdy wziął Kubełek Classic, oprócz Diego. Ja z Cande wzięłyśmy jeden kubełek, ale ja zamówiłam jeszcze b-smarta.
- Ej Ruggero, a ty nie miałeś zamówić sałatki? - spytałam.
- Ja? Kiedy tak mówiłem? Nieee no coś ty, zdawało ci się.
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
Szczerze mówiąc, myślałam,że w KFC posiedzimy dłużej, ale chłopcy bardzo szybko zjedli zawartość swoich kubełków. Ja z Cande kończyłyśmy dopiero.
- Ej chłopaki, podajcie mi swoje kubełki - poprosił Rugg.
Wziął je wszystkie na swoją stronę, poobracał do góry dnem i ułożył zamek. Tak, Ruggero ułożył zamek z kubełków po kurczaku. I to jeszcze w KFC.
- I jak? Podoba się?
Wszyscy popatrzyli na niego jak na głupka.
- No dobra, dobra, już to niszczę - zrobił minę zbitego psa i zaczął powoli ściągać kubełki.
- Dobra idziemy? - spytał Facu kiedy skończyłyśmy jeść.
- Czekajcie! Pasuje mi?
Wszyscy spojrzeli na Ruggero.
Wiecie co tym razem zrobił? Powsadzał kubełek do kubełka, tak, że powstała z tego taka duża 'wieżyczka' i dał to sobie na głowe.
Wybuchnęliśmy śmiechem na całe KFC. I jak tu być poważnym kiedy siedzi się z takim debilem? No nie da się!
Rugg odłożył kubełki i wyszliśmy.
- Dobra koniec żartów, musimy iść do hotelu i dowiedzieć się co dalej - powiedziałam.
- Zgadzam się. Za niedługo koncerty a Jorge w szpitalu. Nie ma co czekać, idziemy! - stwierdziła Cande.
No i poszliśmy. Ciekawe co teraz będzie. Odwołają koncerty? A co z fanami? Dlaczego to akurat teraz się musiało stać? Dlaczego to akurat on?!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I oto kolejny rozdział już po 4 dniach!
Dziękuje wszytkim którzy są ze mną i komentują każdy rozdział <3 Nawet nie wiecie ile motywacji daje każdy komentarz!
Dziękuje!!! :* :*
Wiem że obsada jest teraz w Krakowie więc szukajcie ich! Każdy kto tam mieszka. I życzę wam świetnej zabawy na koncercie! Dajcie czadu! :D <3
Zapraszam was też na aska gdzie możecie zadawać pytania cały czas :*
Ask: http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa: jortiniplforever
I oto kolejny rozdział już po 4 dniach!
Dziękuje wszytkim którzy są ze mną i komentują każdy rozdział <3 Nawet nie wiecie ile motywacji daje każdy komentarz!
Dziękuje!!! :* :*
Wiem że obsada jest teraz w Krakowie więc szukajcie ich! Każdy kto tam mieszka. I życzę wam świetnej zabawy na koncercie! Dajcie czadu! :D <3
Zapraszam was też na aska gdzie możecie zadawać pytania cały czas :*
Ask: http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa: jortiniplforever
Komentujcie jak wam się podoba :>
Komentujesz = Motywujesz ❤
Komentujesz = Motywujesz ❤
Pierwsza! ♥
OdpowiedzUsuńJezuuu czytam to od dwóch dnii i już się uzależniłam ♥
Piszesz na prawdę cudowie ♥
Jak czytam Twoje opowiadania czuję, że to wszystko to prawda i że właśnie dzieję się to w tym samym momencie :)
Wspaniale ♥
Co do rozdziału ...
Biedy Jorge :(
Ale wierzę, że się obudzi ♥
Ahh Ruggero ♥ Jak On może być takim idiotą? xd Ale za to go kocham ♥
Rozdział wspaniały :)
Pozdrawiam, Alice
P.S Od dziś jestem Twoją stałą czytelniczką i nie odczepię się już od Ciebie xd :)
Cudny rozdzial ! ♡
OdpowiedzUsuńAle chyba Jorge nie bedzie leżał dwa tygodnie, troche za dlugo, co nie? ;)
Świetny <3 Cudowny czekam na next !
OdpowiedzUsuńCześć ! Cudowny rozdział ! Czekam na next
OdpowiedzUsuńKrólik nadciąga!
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział!
Ehhhh ten Rugg to ma pomysły. Hah;)
Jorge mial operacje. Jeszcze się nie wybudzil.
Będzie dobrze, co nie?
Czekam na next :-)
Super rozdział ❤❤ biedny Jorge. Jortini love czekam na next❤
OdpowiedzUsuń