Translate

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 21

Tini
Kocham śpiewać. Nigdy nie przestane tego robić. Moje serce skacze z radości kiedy widzę uśmiechnięte buzie moich fanów i ich ciała skaczące w rytm muzyki. To uczucie jest cudowne. Jeszcze lepsze uczucie kiedy wiesz, że po koncercie czeka cię niespodzianka od twojego....chłopaka? Czy mogę go tak nazwać? Nie jestem pewna. A może bardziej....od mojego bardzo bliskiego przyjaciela. Tak, to o wiele lepiej brzmi. Mój bardzo bliski przyjaciel ma dla mnie romantyczną niespodziankę. Ale to debilnie brzmi. To tal jakby był w frendzone. A on wie, że mi się podoba i ja mu też....więc jak mam go nazwać?
Może lepiej po prostu Jorge. Krótko i  wiadomo o kogo chodzi.
Nie mogę się już doczekać. Ostatnia piosenka. Ostatnie skoki i.....koniec! Dzisiejsze show skończone! Kłaniamy się publiczności, dziękujemy i schodzimy ze sceny.
Jeszcze za kulisami słychać piski i krzyki.
- To było takie cudowne show! - powiedziała Alba.
- No jasne! Szczególnie jak się prawie wywaliłem na środku sceny - prychnął Rugg.
- No to już nie nasza wina, że nie umiesz stać na dwóch nogach - Cande pokazała mu język.
Nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu i złapał mnie za biodra. Jorge.
- Musimy przesunąć niespodziankę trochę później. Po drugim koncercie czekaj na mnie.
- Ale dlaczego?
- Żeby niespodzianka była jeszcze bardziej magiczna. Bądź cierpliwa - dał mi buziaka w czoło i poszedł sie przebrać.
Nurtowało mnie jedno pytanie - Dlaczego? Dlaczego przesunął niespodziankę? Co się stało?
Może chce się spotkać ze Stephie? Ale przecież oni nie są razem. To o co chodzi? No ja nie wiem.
Przebrałam się szybko w swoje ciuchy i poszłam z dziewczynami do restauracji domowej, niedaleko stadionu. Tam są najlepsze rogaliki! Boże jaka tam jest pyszna herbata! Kocham tam jeść. Ja ogólnie kocham jeść.
Siedziałyśmy tak z dziewczynami dobre 2 godziny. I nie chodziło o to,że obsługa wolno przynosiła jedzenie, ale w tej restauracji jest świetna atmosfera. Nawet nie wiesz kiedy miną te godziny, a ty nadal nie skończyłaś rozmawiać.
Miałam zamiar wrócić jeszcze do hotelu, ale tak się zagadałyśmy z dziewczynami,że musiałyśmy biec, żeby zdążyć się przygotować do kolejnego show. A co będzie po tym show? Niespodzianka! Ciekawe co to będzie...nic nie przychodzi mi do głowy. Co można zrobić fajnego i magicznego około 21? Przecież będzie już ciemno. No to jest logika Jorge. I co ja mam w ogóle ubrać? O MATKO! Ja nie mam co na siebie włożyć!! O nie, o nie, o nie....przecież to jest okropne! Nie pójdę w dresach...ani ładnej sukience...no chyba,że pójdziemy do restauracji. Ja nawet nie wiem gdzie idę i co mam stosownego ubrać! Załamie się kiedyś..psychicznie.
Kolejne show się zaczyna. Wszystko poszło świetnie, jakże by inaczej.
Pomachaliśmy fanom i zeszliśmy ze sceny. No to teraz szybko się trzeba ubrać! Ale w co?
-Jorge co ja mam ubrać? Gdzie my w ogóle idziemy?
- Idź nago! - krzyknął Rugg zza drzwi.
- Chciałbyś! - krzyknął Jorge - Ubierz coś wygodnego. Możesz iść w tym co masz teraz na sobie.
-Ale przecież to są jeansy i...
- Wyglądasz ślicznie - pocałował mnie w czoło. Lubie kiedy to robi. Czuje się wtedy taka bezpieczna. - Poczekaj na mnie przed budynkiem. Zaraz przyjdę.
Posłuchałam go. Stałam obok drzwi i myślałam. Gdzie on mnie zabierze? Przecież robi się ciemno. Może restauracja? Tylko to przychodziło mi do głowy.
Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Jorge.
- To co? Idziemy? - spytałam.
- Czekaj, czekaj. Musze ci zawiązać oczy. 
- Co?! Oszalałeś?! Nie! Nigdy! Nienawidzę jak mam zawiązane oczy. Poza tym jest już ciemno, więc i tak mało będę widzieć. A co jeśli wpadnę na drzewo? Albo spadnę w przepaść? Albo zaciągniesz mnie do jakiegoś samochodu i....
Jorge podniósł jedną brew i spojrzał na mnie spode łba. 
-No dobra...może to ostatnie nie, ale....proszę cię.
- Zaufaj mi. -spojrzał mi w oczy - Nic złego ci się nie stanie. Obiecuje. Nie wpadniesz w przepaść ani nie wejdziesz na drzewo. Przynajmniej nie specjalnie. 
-Eh...no dobra. Ale ostatni raz!! Nigdy więcej!
Jorge wziął chustkę i zakrył mi nią oczy. Złapał mnie za ramiona i zapytał:
-Gotowa? - pokiwałam głową - No to idziemy.
Jorge prowadził mnie jakimiś krętymi dróżkami, tak mi się przynajmniej wydawało. Wszystko było okey. Tylko kilka razy dostałam gałęzią w głowię prawie nie zabiłam się o jakiś kamień.  A tak to nie mam większych obrażeń. Nagle zatrzymaliśmy się. Chyba jesteśmy na miejscu.
- Już? mogę zdjąć opaskę? 
- Tak - Jorge rozwiązał mi opaskę. 
Otworzyłam oczy. Przede mną był tylko las i piasek. I nic więcej. Popatrzyłam na niego zdziwiona. On uśmiechnął się i obrócił mnie o 180 stopi. Zobaczyłam coś, czego w ogóle się nie spodziewałam.
Przede mną leżał ogromny koc, na którym znajdowało się  mnóstwo jedzenia, picia, zauważyłam także gitarę i pełno płatków róż. Do tego miejsca prowadziła droga, oświetlona przez małe świeczki i również opsypana płatkami róż. To było coś pięknego. Nie umiem tego tak cudownie opisać. Spojrzałam na Jorge ze łzami w oczach.
- Podoba ci się? - spytał.
- Jest...jest cudownie. 
- To bardzo się cieszę. A teraz idziemy. - Jorge wziął mnie na ręce i zaniósł na koc. Spokojnie i lekko mnie położył i usiadł obok mnie. Popatrzyłam mu w oczy. Odbijały mu się w oczach płomyki świec. Kocham patrzeć się w jego oczy, ma je takie cudowne. 
- Dziękuje ci - wykrztusiłam z siebie.
- Podziękuj mi w innym sposób - szelmowsko się uśmiechnął i przysunął do mnie. Złapał mnie jedną ręka za talie i przyciągnął mnie. Dzieliły nas milimetry. Pragnęłam go pocałować. Czekałam na to. Na ten moment. Nasze usta się połączyły. Byliśmy teraz jednością. Jorge trzymał mnie w talii i co chwile przyciągał do siebie. Oddałam mu się całkowicie. Nie umiałam wtedy trzeźwo myśleć. To było za piękne, żeby mogło być prawdziwe, a jednak się dzieje. Pan Blanco jest tu obok mnie i własnie mnie namiętnie całuje. Kocham jego spontaniczność. Kocham jego oczy, usta, nos, jego ciało. Kocham go całego.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie przytuliłam go z całej siły. 
- Kocham cię - wyszeptałam mu do ucha.
- Ja ciebie o wiele bardziej - powiedział Jorge i pocałował mnie w ucho. Potem w policzek, czyje i znowu w usta.
Tym razem to ja przyciągnęła go do siebie i nie puściłam do póki nie przerwaliśmy pocałunku. 
- Tini...kocham cię najbardziej na świecie. Nie wiem co bym teraz robił gdyby nie ty. Bądź tylko moja i nie opuszczaj mnie nigdy.
- Jestem twoja i nigdy cię nie opuszczę. Nigdy. 
Uśmiechnął się. Wziął gitarę do ręki i zaczął śpiewać:

Nie mów mi, o czym myślisz
Wierzę, że wiem
Tylko spójrz na mnie chwilę 
A odgadnę to
Tak trudno było kochać cię, i przestawać kochać
I na końcu tej drogi znajdywać siebie kolejny raz
W twoich oczach nie ma tajemnic
Mogę to zobaczyć
Zawsze masz słowa,
Które sprawiają, że czuję się dobrze
Tak trudno było kochać, i powracać do miłość
Jeśli miłość jest prawdziwa, wszystko może się stać.

Oparłam głowę o jego ramię i słuchałam jego pięknego głosu. Czy to i się śni? Nie. To wszystko prawda. To wszystko dzieję się tu, w tej chwili. Mam nadzieję, że nic i nikt tego nie zniszczy. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej randki. Nie mogłam mieć lepszego chłopaka. Tak, oficjalnie mogę to powiedzieć. Jorge Blanco to mój chłopak. 


- - - - - -- - - - - - - - -  - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  -- - - - 
BUM, BUM! 
I oto kolejny rozdzialik! Mam nadzieje, ze wam się podoba :D 
Spięłam pupę i w końcu go napisałam! Nawet nie wiecie ile czasu zabierałam sie za pisanie go...ale w końcu jest! 
Bardzo się ciesze, że nasze Jortini w prawdziwym życiu maja coraz lepsze stosunki <3 
Ale za to moje Jortini jest już razem <3 Co wy na to? 
Co chcielibyście w kolejnym rozdziale? 
Piszcie w komentarzach!
A tutaj macie mojego aska: 
Nazwa : jortiniplforever

Komentujesz = Motywujesz

Dziękuje za wszystkie komentarze :*

6 komentarzy: