Translate

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 18

Tini
Wybiegłam z budynku. Nie widziałam gdzie biegne. Obraz mi się rozmazywał. Cały czas płakałam. Jak on mógł?! Co za idiota! A ja? Jak mogłam mu uwierzyć?! Mogłam się od razu zorientować, że udaje. Było za bardzo kolorowo. Te przytulanki, pocałunki, słodkie słówka...To wszystko za bardzo bajkowe. Nie możliwe,że aż tak bardzo się pomyliłam. Czy jestem aż tak głupia? Czy on tak dobrze gra? W końcu to aktor. Naprawdę go nie rozumiem. Najpierw mówi, że mnie kocha, że mam zapomnieć o Stephie. Zapomniałam. Ale nie na długo. To nie takie łatwe.
Ciekawe co teraz robi. Może jest ze Stephie, pogodzili się, idą za rączkę i się całują. Będą taka idealną parą.
Jaka jestem głupia...jak ja mogłam mu zaufać.
Biegłam przed siebie ze łzami w oczach. Prawie wpadłam pod samochów. Przebiegłam przez park nie patrząc na bawiące się w okół dzieci. Gdzie mogę zostać? Iść do hotelu? Nie mam wyjścia. Nie chce widzieć ludzi,par ani dzieci. Ide do hotelu. Po co mam biec? Mam uciekać? Przed czym? Przez zakłamanym i wstrętnym Jorge? I tak go będę widywać. Ba! A nawet się całować. Oczywiście na niby. Nigdy w życiu już nie chce dotknąć tej osoby. Nienawidze go!
Szłam nie patrząc za bardzo przed siebie. Nagle ktoś mnie potrącił z całej siły ramieniem. Odwróciłam się do tej osoby i krzyknęłam:
- Uważaj jak biegasz!
Co za ludzie...jak oni biegają. Nawet nie wiem czy ten człowiek mnie usłyszałam.
Nagle potknęłam się i upadłam. Strasznie bolała mnie kostka. Chyba ja skręciłam. Ja to mam szczęście.
Spróbowałam wstać, ale na marne. Cały czas sie chwiałam tak, jakbym miała się zaraz przewrócić. Jak ja dojde do hotelu? Nie dam rady dojść.
W pewnym momencie ktoś mnie złapał za ramie i podparł. Odwróciłam głowę. Jorge. Co on tu robi?! Niech spada na drzewo małpy gonić albo banany prostować. Cokolwiek. Ale niech znika!
- Czego chcesz? - warknęłam na niego- Idź do Stephie. Ona czeka na ciebie zapewne i się martwi.
- Ale jesteś miła. Nie ma za co, że ci chce pomóc. A Stephie nie interesuje już co robie.
- Ta jasne. Już to słyszałam. Możesz mnie póścić? Sama dojdę. Łaski bez.
- Sądę, że jednak nie dasz rady. Potrzebna ci pomoc....lekarza w szczególności.
- Od kiedy ty taki opiekuńczy Anioł Stróż jesteś? Może pofruniesz na swoich skrzydełkach do Stefi? Tylko uważaj,żeby ci aureolka nie spadła.
- Dziękuje ci Tini,że tak troszczysz się o moją aureolę,ale trzyma się dobrze. Nie spadnie.
- Boże ale ty głupi jesteś. I do tego debil. Tak, nabrałam się na Twoje sztuczki. Brawo,gratuluje ci. Co jest następne na twojej liście? "Szlacheckie uratowanie Tini,a wzamian ona wróci do mnie?". Jeżeli tak to się mylisz. I proszę cię zostaw mnie. Dojdę sama do windy.
Przez tą cała dyskusje dopiero teraz zauważyłam, że doszliśmy do hotelu.
Tak naprawdę to nie wiem czy dam radę dojść do windy, ale nie chce go już widzieć. Ani go słuchać. Nie obchodzi mnie to,co ma do powiedzenia. To zapewne kolejne kłamstwa i bajery. Zaraz poleci to Stephi i będzie wszystko po staremu. Z tym wyjątkiem, że już mu raczej nie zaufam. I na pewno nie wrócę do Petera. Wolę być sama niż z nim.
Jorge odprowadził mnie do windy i póścił. Kilknęłam guzik przywołujący windę.
- Jesteś pewna? Dojdziesz sama?
- Jasne. Możesz iść. Zapewne czeka ktoś na ciebie.
- Kiedy zrozumiesz,że Stephie już nie obchodzi co robię bo...
- Kiedy przestaniesz kłamać? Słyszalam to już. Te bajeczki, że mnie kochasz, wspaniałe historyjki i pocałunki, przytulasy. To minęło. I nie wiem czy wróci.
- Czyli moje pocałunki były wspaniałe? - zrobił lekko wesołą minę.
- Błagam cię! Idź już. Nie chce dalej tego słuchać.
- Ale daj mi wyjaśnić, że... - zrobił się powazny.
- Nie - winda się otworzyła, a ja weszłam do niej i kliknęłam przycisk piętra. Odwróciłam się do Jorge i spojrzałam mu w oczy - To koniec.
Drzwi się zamknęły.
Już nie mam go przed oczami, nie czuje jego perfum, nie słyszę jego głosu. Ale to przez chwilę.
Dlaczego to wszystko spotyka mnie? Czy ja nie mogę się szczęśliwie zakochać? Zawsze coś jest nie tak. A może to ze mną jest coś nie tak. Już sama nie wiem. To wszystko się wali.
Weszłam do pokoju wolnym krokiem. Kostka mnie już mniej bolała. Może to tylko lekkie zwichnięcie. Zadzwonie później do lekarza.
Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Przeglądnęlam twittera, facebooka i inne portale. Nic ciekawego nie było. Co mam zrobić? Nie wiem. Nie mogę ciągle o nim myśleć. To mnie doprowadzi do szału. Muszę się jakoś ogarnąć. Jak ja w ogóle wyglądam?
Wstałam i wolnym krokiem podeszłam do lustra. O Mój Boże! Wyglądam...paskudnie! Oczy podkrążone, makijaż rozmazany, włosy potargane. Wyglądam gorzej niż po zerwaniu z Peterem. Pamiętam ten dzień. Wtedy był ze mną Jorge. Oglądaliśmy film. Było tak wspaniale. Przytulaliśmy się, leżeliśmy na sofie i rozmawialiśmy. A ja później zasnęłam. Chciałabym do tego wrócić....Tinka! Miałaś o nim zapomnieć! Ehh..
Wzięłam wacik i nalałam płynu do demakijażu. Zmyłam wszystko co miałam na twarzy, rozczesałam włosy i postanowiłam, że pójdę się umyć. Wzięłam ręcznik, nowe ciuchy i poszłam do łazienki.
Wzięłam długi i odprężający prysznic. Chociaż raz mi się należy.
Wyszłam spod prysznica, szybko się wytarłam i ubrałam ciuchy.
Wyszłam z łazienki, ręcznik dałam na krzesło i już miałam siadać kiedy ktoś z impetem wpadł do mojego pokoju. To był Jorge.
- Ty wstrętne i gadatliwe babsko, dasz mi wreszcie dojść do słowa?! - krzyknął. Zamurowało mnie.
- Ogarnij wreszcie, że zerwałem ze Stephie! Kiedy ty schodziłaś usłyszałaś zły moment rozmowy. To prawda, że cię kochałem i że mi się podobałaś. Ale ja cię nadal kocham. Na zabój. Tinka zrozum to wreszcie! Podszedł do mnie, złapał mocno w talii i przyciągnął do siebie. Czułam jego cudowne perfumy. Nagle nasze usta się połączyły. Zapomniałam o wszystkim. Nie myślałam o tym, że jestem na niego wściekła i że chętnie dalabym mu liścia, w ryja i ze schodów. On mnie tak namiętnie całował jak nigdy dotąd. Nie pamiętam czegoś takiego. Rozpłynęłam się.
Kiedu w końcu oderwaliśmy się od siebie, popatrzylam mu w oczy. Widziałam małe iskierki. Cieszył się.
-Teraz mi wierzysz? - spytał.
- Eee....ja...nie wiem. Przepraszam, że się tak wściekłam. Ale ja...eh...
Jorge złapał mnie za podbródek i usniósł twarz tak, żebym mu popatrzyła w oczy.
- Nie musisz nic mówić. Wybaczam ci wszystko.
Pogłaskał mnie po policzku.
- Co tu robi Stephie? - musiałam spytać. Ale chyba zepsułam romantyczny moment. Jorge odszedł ode mnie kawałek.
- Nie wiem czy znasz naszą, to znaczy moją i Stephie historię. Ale cała bez żadnych plotek.
Pokręciłam przecząco głową.
- Wiem tylko tyle że poznaliście się 8 lat temu i do tej pory jesteście znaczy byliście razem. Graliście w tym samym filmach/serialach i że byliście kochającą się parą - skomentowałam.
- To wiesz bardzo mało. Prawie nic. Opowiem ci, żebyś wiedziała jak to wszystko było.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jesteście ciekawi jaka była historia Jorstephie? :D Macie jakieś domysły?
Ask: https://m.ask.fm/jortiniplforever
Nazwa: jortiniplforever

Rozdział 17

Ten rozdział dedykuje Alice Verdas która jako pierwsza zgadła kto będzie na sali :*
Tini
Na sali siedziała Stephie. Nie wiem co ona tu robiła, może dowiedziała się o wypadku, ale nie miała jak. Media nie pisały nic o wypadku Jorge, bo to ukrywaliśmy. W takim razie po co ona tu jest?
Patrząc na jej mine, sądze, że nie była szczęśliwa widokiem mnie i Jorge obok siebie. W dodatku on trzymał mnie za rękę. Jednak gdy  zobaczył swoją dziewczynę, póścił moją dłoń i odszedł kawałek ode mnie.
- Eee..cześć Stephie. Co ty tu robisz? - spytał Jorge stojąc w tym samym miejscu.
- Nie przywitasz się ze mną jak należy? - podeszła do niego i rzuciła mu się na szyje.
Postanowiłam, że zostawie ich samych. Nie chce patrzeć na tą szopke. Poszłam z resztą dziewczyn do szatni się przebrać.
- Ej Tinita, co tu robi Stephie? - spytała Lodo.
- Sama chciałabym to wiedzieć...
Przebrałam się w wygodne ubranie i poszłam wolnym korkiem na sale. Na jej końcu siedziała osoba której nie trawiłam. Gdybym mogła to z chęcią usunęłabym ją ze swojej pamięci i życia. Niestety jest mały problem - to oficjalna dziewczyna Jorge.
Weszłam niepewnie na sale i stanęłam przed lustrem. Spięłam włosy w kucyka i stanęłam na swoim miejscu. Reszta osób przyszła na sale i stanęła obok mnie.
Pierwszą piosenką jaką ćwiczyliśmy to "En gira". Muzyka została włączona i zaczęliśmy tańczyć.
Gdy skończyliśmy usłyszałam brawa.
- No świetnie, świetnie wam idzie! Ale Tini ty się troche dziwnie ruszasz. W refrenie powinnaś być bardziej wesoła i nie stawaj tak blisko Jorge, bo jeszcze niechcąco się uderzycie i upadniecie.
Hahaha dobre sobie. Troche dziwnie się ruszam. Niech lepiej popatrzy na siebie.
- Dzięki za rade - uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do tańca.
Przez reszte piosenke siedziała cicho...do czasu aż miałam spiewać z Jorge. Wtedy się zaczęło. Zaczęła mi wypominać dosłownie wszystko. Nawet to, gdzie kłade rękę.
- Wybaczcie, że przerywam...
- Już po raz 6 - powiedziałam poirytowana.
- Wybaczcie - powtarza Stephie - ale ty nie potrafisz dobrze tańczyć Tini. Źle chwytasz rękę Jorge i stoicie za blisko. Nie łap go tak nisko. Powinnaś uważać jak się obracasz bo prawie uderzyłaś Jorge w brzuch. A i może zmień buty bo w tych się wywrócisz. Czy ta sukienka w której będziesz tańczyć nie jest za krótka? A czy tych butów nie masz za wysokich? Dziewczyno co to za makijaż! Ile ty tego nałożyłaś?
Dosyć tego! Nie wytrzymam już.
- Jak śmiesz mnie poprawiać?! - krzyknęłam - Nie jesteś żadnym specjalistą od tańca, a tym bardziej od makijażu! Popatrz lepiej na siebie i pilnuj swojego chłopaka, bo ci jeszcze ucieknie. Nie masz prawa mnie obrażać ani mówić mi jak mam się ubierać.
Poirytowana wyszłam z sali, trzaskając drzwiami. Jak ona mogła? Co ona sobie myśli? Że jest boginią piękności? Dobre żarty. Bogini piękności z tęczą na powiekach. No błagam was.
Nawet nie wiem gdzie jestem. Ide schodami do góry. Nagle widze białe drzwi z napisem "Tylko dla personelu". Ciekawe co to? Schowek na szczotki? Postanowiłam, że to sprawdze.
Chwyciłam za klamke i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się piękny widok. Byłam na dachu budynku. Przed sobą miałam piękną panorame Madrytu. Uwierzcie mi, widok nieziemski! Każdy budynek, każda wierzyczka była na wyciągnięcie ręki. A przynajmniej tak się wydawało. Podeszłam do skraju dachu i spojrzałam w dół. Zobaczyłam małe, ruszające się główki i samochody. Było tak wysoko, że widok sprawił mnie o lekki ból głowy. Usiadłam na podłodze i patrzyłam przed siebie. Brakowało tylko muzyki i byłoby idealnie. No...prawie. Jeszcze tylko gdyby Stephie mogła zniknąć, noo to byłby raj. Ale cóż...niestety z tym nic już nie zrobie. Ona jest i będzie. Nie rozumiem tylko dlaczego Jorge się nie odezwał, nie obronił mnie,albo chociaż nie poprosił, żeby przestała. On tylko stał obok. Jego zachowanie naprawdę mnie dziwi. I w dodatku póścił moją rękę gdy zobaczył Stephie. Czemu? Wstydzi się mnie? Wstydzi się uczucia? Dlaczego jej nie powie już prawdy? Że mnie kocha, że ze mną chciałby być. A może....to nie prawda? Może to on mnie okłamuje i udaje to wszystko? Ja już nic nie wiem. Jest tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.
Jorge
Czy ją do reszty porąbało? Co ona wyprawia?! Nie dość, że przychodzi tutaj nieproszona to jeszcze robi kazania Tini. Ona jest jakaś nienormalna.
- Co ty najlepszego zrobiłaś? Przez ciebie ona wyszła!
- Co się tak wściekasz kochanie - położyła mi rękę na ramieniu - Obchodzi cię Martina? Ta dziewczynka?
- Tak,obchodzi. Ide jej poszukać - wyszedłem z sali i skierowałem się na pole. Gdzie ona może być? Może poszła do parku? W sumie to niedaleko. Poszedłem w tamtym kierunku. Niestety ani po drodze ani na miejscu jej nie było.
Wróciłem pod budynek. Gdzie ona może być? Przecież nie rozpłynęła się w powietrzu. Usiadłem na ławce i zacząłem rozmyślać. Facet i rozmyślane....co sie ze mną dzieje. Ale naprawde mam kłopot...co mam zrobić? Dopóki nie było Stephie było cudownie. Mogłem spokojnie przytulać, całować i chodzić z Tini. A teraz? Teraz nawet nie mogę jej przytulić. Wszystko się pogmatwało. Co mam zrobić? Powiedzieć wszystko Stephie? Zerwać z nią i być z Tini? Powinienem? Ze Stephie jestem już 8 lat. Psuć między nami zaczęło się kiedy dostałem role w Violetcie. Stephie jej nie dostała. Praktycznie zawsze graliśmy w tych samych produkcjach Disney'a i widywaliśmy się codziennie. To było trochę monotonne. Kiedy zacząłem grać Leona, poznałem nowe osoby, nowych przyjaciół. Wyjechałem do Buenos Aires a Stephie została w Meksyku. Od czasu do czasu odwiedzaliśmy się. Ale robiliśmy to coraz rzadziej.
Kiedy kręciliśmy 2 sezon serialu, Stephie zaczęła być zazdrosna o Tini. Nie dziwie jej się.
Od razu zauważyłem,że ta niska osóbka będzie kimś ważnym dla mnie. Na początku była nieśmiała. Musiałem dużo z nią rozmawiać i żartować, żeby się otworzyła. Teraz jest wesoła i otwarta na nowe znajomości. I w dodatku piękna. Czy już wiem co chce zrobić? Zerwać? Zostać? Co mówi mi serce? Co rozum?  Nagle usłyszałem śpiew. To Tini!
Zostań ze mną
Krok za krokiem na drodze
Uczynię Cię szczęśliwym
A strach zakazanym
Przytulisz mnie i zobaczysz
Że jesteś wszystkim, czego potrzebuję
I nie znajduję sposobu, by powiedzieć
Że dajesz światło mojemu życiu
Odkąd Cię ujrzałam.
Ona ma cudowny głos. Skąd on dochodzi? Popatrzyłem w górę. Tini stała na dachu i patrzyła przed siebie. Wyglądała przepięknie.
Tak. Już wiem co chce zrobić. Teraz.
Ruszyłem w stronę drzwi. Otowrzyłem je i wbiegłem po schodach na właściwe piętro. Przed salą czekała Stephie. Musze jej to powiedzieć.
- Stephie...musimy pogadać.
- Tak. Ale wiem, że nie chciałeś tego. Możliwe, że się zakochałeś w Tini, ale wiem że to już przeszłość. Rozumiem to i ci wybaczam.
Zszokowalo mnie to. Co ona gada? Skąd ona wie, że kocham Tini? Kto jej powiedział?
- Stephie to nie tak. Tak to prawda, że podobała mi się Tini i że ją kochałem ale ja... - nagle usłyszałem kroki. Odwróciłem się. Za mną stała Tini. Miała łzy w oczach. Chyba usłyszała naszą rozmowe. Albo jej końcówkę.
- Nie Tini! Źle to zrozumiałaś! - krzyknąłem. Czy usłyszała - nie wiem. Wybiegła z budynku.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tuturutuuuu!!!
Wyjaśnią sobie wszystko?
Czy może się pokłocą i Jorge postanowi wrócić do Stephie?
Jak myślicie? :D
Piszcie swoje pomysły w komentarzach :*
Ask: http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa : jortiniplforever
Komentujesz = Motywujesz

piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 16

Tini
Minęło już pare dni od wypadku. W tym czasie odowałano 3 koncerty które mieliśmy zaplanowane, a reszta została. Kolejny koncert jest już za 2 dni, więc próby zaczynają się od jutra.
Jorge wyszedł ze szpitala 3 dni temu i lekarz zalecił mu pozostanie w pokoju do dni prób. Nie może się za bardzo męczyć ani ruszać bo od tego zaczyna go boleć strasznie głowa i troche kręgosłup. Kiedy dowiedziała się o tym cała ekipa, postanowili, że w grupowych piosenka Jorge nie będzie występował jeżeli nie będzie dał rady, a solówki będzie śpiewał siedząc na krześle. Myślę że to najlepsze rozwiązanie.
Ale nadal sądze, że to wszystko po części moja wina. Mogłabym sama odpędzić tego gościa. Ale czasu już niestety nie cofne.
Cała ekipa poszła do stołówki po coś do jedzenia. Postanowiłam, że teraz odwiedze Jorge bo na pewno został w pokoju.
Zastukałam do drzwi.
- Prosze - usłyszałam cudowny męski głos.
Weszłam. Jorge siedział w fotelu, przed telewizorem i oglądał jakiś film. Pomimo tego bandażu na głowie, nadal wyglądał mega przystojnie. Nie wiem nawet czy to nie najprzystojniejszy chłopak na świecie.
- Jak się czujesz? - spytałam siadając na łóżku.
- Już o wiele lepiej. Myślę, że będę mógł tańczyć na wszystkich piosenkach - uśmiechnął się do mnie.
Miał taki cudowny uśmiech. Aż nogi miękły. Dobrze, że siedziałam bo chyba bym upadła.
- Przepraszam...to moja wina. Nie musiałeś mnie bronić. Dałabym rade sama.
Jorge wstał i podszedł do mnie. Chwycił mnie za ręcę i pomógł wstać.
- Musiałem bronić mojej księżniczki - położył jedną dłoń na mojej talii a drugą na moim policzku. Kciukiem gładził mój policzek. Chciałam by mnie pocałował. Wiem, że on też tego chce. Przybliżył się do mnie. Nasze usta dzieliły milimetry.
- Kocham cię - wyszeptał i pocałował mnie. Miał takie ciepłe usta. I cudownie całował.  Wplotłam palce w jego włosy i oddałam mu pocałunek.
Kiedy odeszłam krok od niego, popatrzyłam mu w oczy. Widziałam w nich wesołe małe iskierki.
-Ciesze się,że znowu mogę cię pocałować - uśmiechnał się i dał mi buziaka w policzek.
- Ja też się cieszę. W końcu możemy być razem. Ale proszę cię, uważaj na siebie - powiedziałam przytulając go.
W tym momencie do pokoju wpadła zgraja osób z jedzeniem.
- Oo nasze gołąbki tutaj są. Dobra dobra, dość migdalenia się, mamy żarcie i zrobimy sobie mała imprezke - powiedział Rugg kłdąc na stole 4 wielkie pizze i zgrzewke coli.
- Mieliście iść do stołówki, a nie do pizzeri.
- Byliśmy na stołówce,ale nic ciekawego nie było. Postanowiliśmy więc, że zadzwonimy po pizze i oto jest! Chcesz Tini? - Diego podał mi pod nos kawałek pizzy.
Podziękowałam i zjadłam go. Nawet nie zauważyłam, że jestem tak bardzo głodna.
Kiedy wszystkie pizze zniknęły w mgieniu oka, każdy leżał i wzdychał z przejedzenia. Dosłownie każdy. Jedni leżeli na podłodze, drudzy na łóżku, inni na sofie lub na krześle.
- Dobra ludzie - Alba lekko się podniosła - trzeba coś zrobić. To miała być impreza, a nie umieralnia z przejedzenia.
- Alba ma racje. Czekajcie ja wstane i włącze muzyke - powiedział Facu i spróbował wstać, jednak na marne - Dobra,to ja się jednak doczołgam.
Po tych słowach zaczął iść na czworaka do magnetofonu. Zaczęliśmy się śmiać.
Chłopak kilknął pare przycisków, włożył płytę i nacisnął PLAY. Muzyka zaczęła lecieć z głośników. Jednak nikt się nie ruszył. Nadal leżeliśmy jak śledziki na podłodze lub innych miejsach.
- Nie możemy tak leżeć. Trzeba spalić to co zjedliśmy - wstałam i podeszłam do Mechi. Leżała najbliżej mnie.
Chwyciłam ją za ręcę i pomogłam wstać. Zaczęłam z nią tańczyć w rytm muzyki. Od razu poczułam się lepiej. Podeszłam do Cande, a Mechi do Alby i wyciągnęłyśmy je na "parkiet" . Potem każda z nas podeszła do jakiegoś chłopaka i zaczęłyśmy tańczyć. Ja tańczyłam z Diego. Bawiliśmy się genialnie!
Nagle muzyka stała się cicha i wolna. Poczułam że ktoś mnie stuka w ramie. Odwróciłam się.
- Odbijany - uśmiechnął się Jorge i złapał mnie jedną ręką w pasie a drugą złapał moją dloń.
Wirowaliśmy chwile w okół ludzi, kołysząc się do rytmu. W pewnym momencie Jorge zwolnił i przyciągnął mnie bardziej do siebie. Czułam jego szybkie bicie serca. Popatrzyłam mu w oczy. Znowu widziałam małe iskierki. Przybliżyłam się do niego. On pochylił głowę tak, że czułam jego oddech na szyi. Dzieliły nas milimetry. Już drugi raz dzisiaj. Czy ja jestem w raju?
Jednak ten czar prysł bo w tym momencoe zmieniła się muzyka.  Z głośników usłyszałam głos pewnego pana który śpiewał : "Jedzie pociąg z daleka! Na nikogo nie czeka!" .
- Dalej! Robimy pociąg! - krzyknął Rugg.
Odeszłam krok od Jorge, a Mechi porwałam mnie do pociągu. Biegaliśmy po pokoju robiąc kółka, pare razy wybiegliśmy na korytarz, a część pociągu pobiegłam schodami piętro niżej. Niestety byłam w tej części pociągu na którą sąsiedzi z niżeszego piętra patrzyli się jak na osobę z psychiatryka. Ale nie dziwie im się. Czy normalne osoby biegają po korytarzu śpiewając "Jedzie pociąg z daleka"?? Na dodatek konduktor ma bluzke ubraną na lewo, a na głowie ma różową czapke z daszkiem z kucykiem pony. Tak. Oto idol tysięcy nastolatek.
Wymęczeni tym wszystkim wpadliśmy do pokoju i runęliśmy na łóżko ze śmiechem. Nie ma nic lepszego niż spędzenie wieczora z przyjaciółmi.
Spojrzałam na zegarek. Jest 22:37.
- Ludzie, gramy w butelke siadać - powiedział Ruggero siadając na ziemi.
- Ale nam atrakcje zapewniasz Panie Wesoły - zaśmiał się Jorge.
Usiedliśmy w kółku. Rugg dał na środek pustą butelkę i zakręcił ją. Wypadło na Facu.
-Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - wybrał Facu.
- Okey no to...Czy jeszczs kiedś urośniesz? - spytał Diego.
Facu spojrzał na niego spode łba. Wybuchliśmy śmiechem.
Dalej butelką zakręcił Facu. Wypadło na Jorge.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Podejdź do okna i krzyknij, że chciałbyś troche mleka swojej mamy - powiedział Rugg.
- Coooo? Chyba cię pogieło stary - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Szczerze? Myślałam, że tego nie zrobi. Jednak wstał, podszedł do okna i krzyknał :
- Chce troche mleka swojej mamy!!!
- To smacznego stary! - usłyszeliśmy głos z drogi.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Jakiś człowiek odpowiedział Jorge. Niezłą mamy ekipe.
W butelke graliśmy jeszcze chyba z godzine. Każdy z nas dostał jakieś zadanie. Ja na przykład musiałam się ubrać w męskie ciuchy, a do tego założyć szpilki i iść do recepcji poprosić o nowy ręcznik (niestety na żadnym korytarzu nie spotkałam sprzątaczki, dlatego szłam do recepcji). Alba musiała pocałować Facu, co mu się bardzo spodobało. Diego ubrał strój jednorożca ( nie wiem skąd go miał i nie chce wiedzieć....) i pomachał fanom przez okno. Ogólnie to było mega śmiesznie i na pewno nie zapomnę tego wieczoru.
Z pokoju chłopaków wyszłyśmy po północy. Weszłam do pokoju, wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki się umyć. O dziwo zajęło mi to mniej czasu niż zwykle. Zwolniłam łazienke dla Mechi i położyłam się się spać. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
*Następnego dnia*
Obudziłam się o 7:30 . Próba zaczynała się o 9:00 więc miałam dość czasu na ogarnięcie się. Mechi jeszcze spała. Wiem, że lubi długo spać więc postanowiłam,że nie będę jej budzić. Wzięłam szybki, poranny prysznic, założyłam krótkie spodenki i bluzke na ramiączkach. Jak się dowiedziałam dzięki termometrowi, na polu było 30 stopni, więc dosyć sporo. Zrobiłam sobie lekki makijaż i wyszłam na śniadanie. Na stołówce spotkałam Diego, Cande i Ruggero. Ciekawe gdzie się reszta podziała.
- Cześć, jak tam u was? - spytałam siadając na wolnym krześle.
- Właśnie opowiadamy o wczorajszesz zabawie. Trzeba to powtórzyć - powiedział Rugg biorąc kęs kromki.
Zjadłam śniadanie wspominając wczorajszy wieczór. Wzięłam pare kanapek i zaniosłam Mechi. Gdy weszłam do pokoju była już gotowa do wyjścia.
- Oo dziękuje ci Tinita - Mechi wzięła ode mnie talerz i zaczęła jeść.
Ja podeszłam do szafy, wyciągnęlam torbe i włożyłam do niej rzeczy potrzebne na próbę.
Kiedy Mechi zjadła,wzięłyśmy rzeczy i zjechałyśmy windą na parter. Cała reszta już czekała na nas.
- Okey, są wszyscy? To idziemy do autokaru. Jedyną osobą którą się zatrzyma przy fanach będzie Tini. Daj pare autografów i wsiadaj. Albo jeszcze pójdzie Rugg żeby zając obie strony publiki. No to szybko! Idziemy - powiedział choreograf i ruszyliśmy.
Zatrzymałam się przy fanach, dałam autografy, zrobiłam zdjęcia i wsiadłam do autokaru.
Droga do sali minęłam nam szybko. Wzięliśmy torby i poszliśmy do środka.
- Jak się czujesz? - podeszłam do Jorge.
- Bardzo dobrze. Już się nie mogę doczekać prób. Chce już dęsić! - zaczęliśmy się śmiać.
Chwyciłam za klamke i otwarłam drzwi do sali. Jak się okazało sala nie była pusta. Stanęłam jak wryta.
- - - - - - - - - - - - -  - - - - - - - - - - -
Mam nadzieje, że się podoba :3
Jak myślicie kto był na sali? :D
Macie jakieś pomysły? :*
Kontakt ze mną : http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa : jortiniplforever
Komentujesz = Motywujesz

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 15

Cande
Przebudziłam się. Wszędzie było cicho,ani jednego szmeru czy pisku. Ta cisza była podejrzana. Facu, Diego, Rugg i Samu jeszcze spali. Mechi poszła do hotelu powiedzieć co się stało. A gdzie Tini? Może poszła do toalety.
A co z Jorge? Jak długo spaliśmy?
Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. 11:37 - to pokazało mi się na wyświetlaczu. Siedzimy tutaj już ponad 3 godziny. Co z Jorge? Gdzie jest jakiś lekarz?
Postanowiłam, że poszukam kogoś ze szpitala i spytam o Jorge. Wstałam i ruszyłam w stronę recepcji. Niestety nikogo tu nie było. Dziwne, zawsze ktoś tu powinien stać. Ale cóż, to nie mój problem,więc ruszyłam dalej. Szłam białym korytarzem rozglądając się na prawo i lewo czy nigdzie nie ma Jorge. Niestety w żadnej sali którą minęłam nie było go.
Nagle usłyszałam kroki. Zza rogu wyszła pielęgniarka. Trzymała coś w rękach, ale nie wiem co to było.
- Ee..przepraszam, czy wie pani co z Jorge Blanco? Albo gdzie on leży? - spytałam.
- Nie mogę teraz. Śpiesze się.
I poszła. Szybka i krótka rozmowa, jeżeli można nazwać to rozmową. Chociaż to była raczej wymiana zdań.
Szłam dalej. W pewnej chwili usłyszałam płacz. Ruszyłam szybciej. Skręciłam w kolejny biały korytarz i zobaczyłam, że ktoś siedzi na krześle i płacze. Tini?! Co ona tu robi? Podeszłam bliżej i usiadłam obok.
- Hej Tinita,co jest? Co ty tu robisz?
- Z...za...zabrali go. M...ma operacje - mówiła przez łzy.
- Ale to coś poważnego?
- N...nie wiem. Nic mi nie powiedzieli.
Przytuliłam ją. Biedna Tini. Biedny Jorge. Oby z nim wszystko było dobrze. Musi z tego wyjść. Ale z czego? Tak naprawdę to nie wiemy co mu jest. Ale wszyscy podejrzewają wstrząśnienie mózgu.
W tym momencie z szerokich i szklanych drzwi wyszedł lekarz.
- Przepraszam bardzo - wstałam i podeszłam do niego - Czy wie Pan może co z Jorge Blanco?
- Tak. Właśnie go operowaliśmy. Ale niech się Pani nie martwi. Wszystko już dobrze. 
- A co mu jest?
- Wstrząśnienie mózgu. Musiał z dużą siłą uderzyć w ten pręt. Ale naprawdę proszę się nie martwić, wszystko jest pod kątrolą. Myśle, że gdzieś tak za tydzień może dwa, Pani kolega stąd wyjdzie. A teraz przepraszam,ale musze iść do gabinetu.
Mamy się cieszyć czy nie? Wszystko z nim już prawie dobrze, za tydzień może stąd wyjdzie. Będzie trzeba odwołać niektóre koncerty. Jorge musi być zdrowy na 100%.
Tini
Cande stała i rozmawiała z lekrzem. Słyszałam każde ich słowo. Płakałam. Znajde tego drania co mu to zrobił i sama go rzuce na pręt żeby miał za swoje. Nie martwie się koncertami. One i tak zostaną odwołane, albo organizatorzy coś wymyślą. Najważniejszy jest teraz Jorge. Nie może źle się czuć. Musi sie obudzić.
W tym momencie z ogromnych drzwi wyjechało łóżko. Wstałam. Na tym łóżku leżał Jorge. Był blady i nieprzytomny. Jakby bez życia. Ale żył. Szłam z Cande za pielęgniarkami które wiozły go do sali. Gdy już tam dotarliśmy poprosiłam Cande, aby zostawiła mnie ma chwilę samą. Posłuchała mnie.
Wzięłam krzesło i postawiłam je obok łóżka. Usiadlam i chwycił jego chłodną dłoń. Nie moge w to uwierzyć. Wczoraj robił kawały chłopakom, żartował ze wszystkiego a dzisiaj leży tutaj nieprzytomny. To jest nie do pojęcia. Jak taka wspaniała osoba może tutaj leżeć, a ten drań chodzi spokojnie po ulicy.
Mój kochany Jorge. Nasz Jorge.
- Proszę cię obudź się - szeptałam - Obudź. Wiem, że mnie słyszysz Jorge, czuje to. Pamiętasz ten moment jak wiewiórka na ciebie wyleciała? Pamiętasz jak na próbie do koncertu Diego na ciebie skoczył i prawie nie spadliście ze sceny? Pamiętasz jak robiłeś w restauracji domek z chleba dla mrówki i o mało nie wyrzucili nas? Jorge, proszę obudź się dla nas, dla fanów, dla rodziny i .....dla mnie.
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Położyłam głowe na jego klatce piersiowej. Oddychał. Jestem pewna, że mnie słyszał i że wyzdrowieje.
Podniosłam głowe i zaczęłam śpiewać :
"Zostań ze mną
Krok za krokiem na drodze
Uczynię Cię szczęśliwym
A strach zakazanym
Przytulisz mnie i zobaczysz
Że jesteś wszystkim, czego
potrzebuję
I nie znajduję sposobu, by powiedzieć
Że dajesz światło mojemu życiu
Odkąd Cię ujrzałam
Teraz chwyć moją dłoń, nie chcę czekać
Czuję wiatr w naszych skrzydłach
Polecimy...
I jak dobrze czuć miłość do Ciebie
Gdy jesteś u mego boku
I tak pięknie jest patrzeć na Ciebie
I przytulić Cię kolejny raz! "
- Nic więcej niestety nie mogę zrobić. Teraz wszystko zależy od ciebie Jorge - wstałam i pocałowałam go w policzek. Teraz możemy tylko czekać. Odwróciłam się i wyszłam z sali. Szłam do reszty osób, żeby oni też mogli go zobaczyć i pobyć z nim przez chwile.
- O Tini wreszcie jesteś. Teraz my tak pójdziemy,a jak wrócimy to wszyscy idziemy coś zjeść. Chyba, że chcesz umrzeć z głodu - Rugg póścił do mnie oko. Widać, że jest smutny,ale nie chce tego po sobie pokazać. Za wszelką cenę chcę nas w jakiś sposób rozbawić żebyśmy nie myśleli ciągle o Jorge. A z tym jedzeniem to trafny pomysł. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem strasznie głodna.
Cała ekipa szybko wróciła od Jorge.
- Co za uparte babsko - mówił Diego gdy wychodziliśmy ze szpitala - Nie pozwoliło nam być długo w sali Jorge. A dlaczego? Bo ona ma takie widzi mi się! Nie podała konkretnego powodu! Dlatego nie lubie szpitali...są tu same drętwe i sztywne pielęgniarki.
- A gdyby były bardziej gibkie to byś lubił szpital? - spytał żartobliwie Rugg i od razu dostał z łokcia od Diego.
Wszyscy zaczeliśmy się śmiać. Widać, że starają się być weseli nawet w takim momencie, ale wiem, że i tak są smutni. Jak każdy z nas.
- Dobra ludzie to gdzie idziemy? Bo ja ledwo ide! - marudził Facu.
- Idziemy przed siebie. Na wprost. Później w prawo, znowu prosto, lekko w lewo, cały czas prosto i cel będziesz miał po prawej stronie - pięknie opisał drogie Diego.
- A co to za cel?
- KFC !!! Omomomom - krzyknął Rugg - Będziemy się zdrowo odrzywiać, dlatego pójdziemy do KFC i zamówimy sałatke. Trzeba dbać o linie.
- Taaa jasne- powiedziałyśmy równocześnie z Cande.
- A co dziewczyny? Wy nie kupujecie sałatki? Nie chcecie mieć takiej pięknej talii jak ja? Zmieszcze się w każdy rozmiar!
- Tak, w każdy rozmiar od M w góre - sprostowała Cande.
- Zazdrościsz mi złociutka - Rugg mówił słodkim głosikiem - Ja w przeciwieństwie do was dbam bardzo o figure i nie ma mowy o żadnym śmieciowym jedzeniu! Same zdrowe sałatki.
- Ej stary, właśnie idziesz do miejsca gdzie podają to 'śmieciowe jedzenie' - Diego poklepał go po plecach.
- No przecież mówie, że będę jadł sałatkę nie?! Słuchaj mnie!  A zatem...O Boże! Jaki słodki piesek! Jaki słodziaczek! O jejku! Popatrzcie tylko jakie maleństwo - Rugg zatrzymał się przy psie przywiązanym do ławki.
- Czy wszystko z tobą dobrze? - spytałam z niepokojem. On się naprawdę dziwnie zachowuje.
- Cholera jasna! Dość tego! Idziemy jeść bo jestem głodny - Facu chwycił Rugga za bluzke i pociągnął - Prowadź!
- Ałć ałć! Ej stary! Spokojnie! Już idziemy - Rugg poprawił bluzke.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Szliśmy do KFC cały czas się śmiejąc. Nie wiem czy powinniśmy, skoro Jorge leży w szpitalu, ale myśle,że troche śmiechu nam nie zaszkodzi.
Gdy weszliśmy do KFC poczuliśmy zapach pysznego jedzenia. Zrobiłam się jeszcze bardziej głodna.
- Dobra, to co bierzemy? - spytał Diego.
- Ja biore kubełek classic XL i duże frytki - powiedział Facu.
- Ja biore to samo co Facu, ale bez frydek. Biore Cole - oznajmił Samu.
Prawie każdy wziął Kubełek Classic, oprócz Diego. Ja z Cande wzięłyśmy jeden kubełek, ale ja zamówiłam jeszcze b-smarta.
- Ej Ruggero, a ty nie miałeś zamówić sałatki? - spytałam.
- Ja? Kiedy tak mówiłem? Nieee no coś ty, zdawało ci się.
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
Szczerze mówiąc, myślałam,że w KFC posiedzimy dłużej, ale chłopcy bardzo szybko zjedli zawartość swoich kubełków. Ja z Cande kończyłyśmy dopiero.
- Ej chłopaki, podajcie mi swoje kubełki - poprosił Rugg.
Wziął je wszystkie na swoją stronę, poobracał do góry dnem i ułożył zamek. Tak, Ruggero ułożył zamek z kubełków po kurczaku. I to jeszcze w KFC.
- I jak? Podoba się?
Wszyscy popatrzyli na niego jak na głupka.
- No dobra, dobra, już to niszczę - zrobił minę zbitego psa i zaczął powoli ściągać kubełki.
- Dobra idziemy? - spytał Facu kiedy skończyłyśmy jeść.
- Czekajcie! Pasuje mi?
Wszyscy spojrzeli na Ruggero.
Wiecie co tym razem zrobił? Powsadzał kubełek do kubełka, tak, że powstała z tego taka duża 'wieżyczka' i dał to sobie na głowe.
Wybuchnęliśmy śmiechem na całe KFC. I jak tu być poważnym kiedy siedzi się z takim debilem? No nie da się!
Rugg odłożył kubełki i wyszliśmy.
- Dobra koniec żartów, musimy iść do hotelu i dowiedzieć się co dalej - powiedziałam.
- Zgadzam się. Za niedługo koncerty a Jorge w szpitalu. Nie ma co czekać, idziemy! - stwierdziła Cande.
No i poszliśmy. Ciekawe co teraz będzie. Odwołają koncerty? A co z fanami? Dlaczego to akurat teraz się musiało stać? Dlaczego to akurat on?!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  - - - - - - -
I oto kolejny rozdział już po 4 dniach!
Dziękuje wszytkim którzy są ze mną i komentują każdy rozdział <3 Nawet nie wiecie ile motywacji daje każdy komentarz!
Dziękuje!!! :* :*
Wiem że obsada jest teraz w Krakowie więc szukajcie ich! Każdy kto tam mieszka. I życzę wam świetnej zabawy na koncercie! Dajcie czadu! :D <3
Zapraszam was też na aska gdzie możecie zadawać pytania cały czas :*
Ask: http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa: jortiniplforever
Komentujcie jak wam się podoba :>
Komentujesz = Motywujesz