Translate

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Rozdział 23

Matko kochana...on ze mną zerwał. Jorge i ja nie jesteśmy razem..on zerwał ze mną. Jak to się stało? Dlaczego tu był Peter? Jak to możliwe? Przecież wszystko było dobrze między nami. To wszystko moja wina. Mogłam nie iść tą drogą...mogłam uciekać, mogłam ich uderzyć, cokolwiek, żeby do tego nie doszło.  Ale co strzeliło Peterowi do głowy żeby mi się oświadczyć?! Pogięło go?! Po tym wszystkim co się stało?
Oparłam się o garaż i zaczęłam płakać. To wszystko nie może być prawdą. To wszystko poszło nie tak. Jak to możliwe...
Nagle ktoś mnie dotknął w ramie. Odwróciłam się i spojrzałam w oczy mojej mamie. Co ona tu robi? Przecież na tą trasę pojechałam sama.
-Nie bój się kochana. Wszystko będzie dobrze. Jeżeli Peter cię kocha to wróci.
-Mamo, ale nie chodzi o Petera...Jorge ze mną zerwał i ja...
-Jorge nie jest ciebie wart. On cię rzuci dla Stephie. On się dalej z nią spotyka za twoimi plecami. Nie ufaj mu. On cię okłamuje. Nie wierz w żadne jego słowo.
Co tu się dzieje? Dlaczego ona tak mówi? Zawsze mnie wspierała w tym co robię i nigdy nie mówiła nic złego na Jorge. Sama go bardzo lubiła..co się tutaj stało? Gdzie ja jestem?! To wszystko nie może być prawdą! Zaczęłam krzyczeć. Wszystko zaczęło się trząść i rozpadać. Razem ze mną.
-Tini! Tini!! Matko kochana, Martina!!!! - ktoś zaczął mną szturchać - Do cholery obudź się!!
Otworzyłam oczy. Byłam przerażona. To był sen? Czy to się wydarzyło naprawdę? Nic nie rozumiałam...
-Matko..już myślałam, że się nie obudzisz - Mechi opadła na moje łóżko.
- Co się stało?
- Jak to co? Zaczęłaś krzyczeć i płakać przez sen. Nie mogłam cię dobudzić przez dobre pare minut. Myślałam, że cały hotel obudzisz.
-Naprawdę? Przepraszam...nie wiem co się stało.
-Zły sen? Mi możesz powiedzieć. Co ci się śniło?
Opowiedziałam jej wszystko. W żadnym momencie mi nie przerwała tylko słuchała uważnie, a potem mnie przytuliła.
-Nie martw się, to tylko sen. Między tobą a Jorge wszystko jest w porządku. Mieliście świetną randkę, pamiętasz? Właśnie. A teraz wstawaj, idź do łazienki, umyj się i ogarnij bo za chwile musimy wychodzić. Dzisiaj koncert pamiętaj!
Wykonałam wszystkie polecenia Mechi, ale dalej nurtowało mnie to czy na pewno to wszystko był sen. Dlaczego moja mama powiedziała, że mam nie ufać Jorge? Coś się dzieje? Ja czegoś nie zauważyłam? Nie, nie możliwe. Tini uspokój się, wdech i wydech. Wszystko będzie dobrze!
Wyszłam z łazienki, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z Mechi.
- Jadłaś coś? - spytałam słysząc jak burczy mi w brzuchu.
- Nie, ale na dole powinno być coś jeszcze, idziemy?
- Tak! Jestem mega głodna.
Wychodząc z windy, widziałam fanów stojących pod drzwiami wejściowymi. Jestem pod wrażeniem, że tyle czasu poświęcają na to, aby nas zobaczyć, dotknąć czy zrobić zdjęcie. Siedzą pod hotelem parę godzin, a my możemy tylko przez kilka chwil się z nimi spotkać. To niesprawiedliwe. Chciałabym dać im więcej czasu na spotkanie z nami, ale czasem nie da się przemówić do rozumu organizatorom. Oni chyba nigdy nie mieli idoli i nie wiedzą co to znaczy.
Tak czy inaczej, zawsze zatrzymam się na chwile, żeby zobaczyć się z nimi.
Kiedy weszłyśmy do bufetu, zamówiłam rogaliki i czekoladę. Uwielbiam taki zestaw z samego rana. Jeżeli 10 rano można nazwać porankiem, ale to tylko szczegół.
Na szczęście na jedzenie nie musiałam długo czekać. Byłam tak głodna, że pochlonęłam wszystko w tempie błyskawicznym. Czekałam teraz tylko aż Mechi skończyć.
-Co ci jest? - spytała przygladając mi się.
-Nic, a czemu pytasz?
- Siedzisz taka cicha, ponura. Coś cię gnębi?
- Wiesz...zastanawiam się nad słowami mojej mamy. Wiesz, tymi ze snu, o Jorge. Czy ona mogła mieć racje?
- Daj spokój Tini. To tylko sen. Jorge jest uczciwym i wspaniałym człowiekiem, nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Nie zawsze ufaj snom. One nie pokazują tego co się dzieje, albo co się stanie.  Czasem wyciągają nasze najgorsze obawy i przeradzają to w taki sen jak na przykład ty miałaś. Nie martw się tym, tylko zabieraj swoje graty i chodź! Spałaś tak długo, że teraz same musimy dojechać na próbę. Reszta tam jest od godziny. Ruszaj dupe!
Wstałam z krzesła i poczłapałam do przygotowanego samochodu. Mechi ma racje, muszę dać sobie spokój. Przecież to tylko głupi sen, czym ja się przejmuje? Wsiadam do auta i o wszystkim zapominam. Raz, dwa!
Parę minut później byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy i skierowałyśmy się szybkim krokiem na stadion.
- Oo paczcie kto przyszedł! Nasz śpioch! - Rugg klasnął w ręce.
- Witam państwa witam! - teatralnie się ukłoniłam.
- Chodźcie tu wszyscy! Trzeba przećwiczyć niektóre kroki - choreograf nie daje nam chwili wolnego. Zawsze musimy być przygotowani na wszystkie możliwości, a nasza choreografia ma być opanowana do perfekcji. Dlatego, jak on to mówi: "Ciężko pracuj, a z efektów będziesz  zadowolony". Co tu więcej dodać? Trzeba trenować!
- Jak tam? Wyspana? - poczułam czyjąś rękę na talii i ramieniu.
- Tak, wyspana, a ty księciu? - odwróciłam się przodem do Jorge i pocałowałam go.
- Noo takie przywitania to ja lubię - przytulił mnie- Zajęty masz dzisiejszy wieczór?
- Niestety tak...wiesz 20 000 ludzi będzie na mnie czekać, nie mogę ich zawieźć. Ty zresztą też!
- O faktycznie! Dzisiaj koncert...
- Zapomniałeś o koncercie, a na próbę przyszedłeś? Boże Jorge, jaki ty głupi - zaczęłam się śmiać. No debil z niego, debil. Ale kochany debil.
-Chodź już, musimy trenować.
Próba jak zwykle zajęła nam 2h. Wyczerpani, poszliśmy na backstage odpocząć. Usiedliśmy w głównym salonie i zaczęliśmy opowiadać. Wspominaliśmy nasze wspólne chwile, na planie i te poza planem, zabawne sytuacje z fanami i rodziną. Uwielbiam takie wspominki. Wtedy czuje się, że ma się kogoś koło siebie, kto zawsze pomoże, wysłucha, ale nie wyśmieje. Takich ludzi teraz coraz częściej brakuje i nie można liczyć na większość osób. Wiem, że jesteśmy rodziną. Wspaniałą rodziną, która powstała dzięki połączeniu naszej pasji.
Po paru minutach zorientowałam się, że nie ma z nami Jorge. Gdzie on poszedł? Pewnie szykuje jakiś kawał. To cały Jorge, on nigdy nie może wytrzymać bez żartów.
- Tini chodź mi pomóc, zrobiłam ciasto, ale nie doniosę tego sama - pociągnęła mnie za sobą Cande.
- Wow, ale smacznie wygląda. Uwielbiam sernik! - zaczęłam wyjadać jej kawałki z talerza.
- Ej! Tini zostaw to, ty łakomczuchu! Inni też chcą zjeść - zaczęła mnie bić ścierką. Starałam się robić uniki, ale słabo mi to szło, więc wzięłam coś co miałam pod ręką i zaczęłam się bić z Cande. Nagle usłyszałam trzask.
- O nie! Tini, rozwaliłyśmy dzbanek!
- Co?? - obróciłam się, ale chyba za mocno, bo znowu usłyszałam trzask.
- Tini!! Uważaj! Stłukłaś talerz z moim sernikiem!
Odwróciłam się. Rzeczywiście...całe ciasto leżało na ziemi pomiędzy potłuczonymi kawałkami talerza.
- Cande...przepraszam, ja nie chciałam..- spojrzałam na Cande. Stała z poważną miną i patrzyła się to na mnie, to na podłogę. Nagle wybuchła śmiechem. Ja razem z nią. Wszystko w okół nas było w serniku. Cała podłoga, blat i część ściany. Nie wiem jak to zrobiłyśmy, ale nie wyglądało to najlepiej. Mimo to i tak nie mogłyśmy się powstrzymać od śmiechu.
- Dziewczyny, co wy tu robi....Tini!! Moja koszulka!
Spojrzałam na rzecz, którą trzymałam w ręce. To "coś" czym się biłam, to była koszulka Diego. Nie była w najlepszym stanie...
- Ee..nie lubisz może sernika Diego? - spytałam podchodząc do niego powoli,
- Lubie, nawet bardzo, ale nie na mojej koszulce! To była moja ulubiona! Gdzie ja teraz znajdę taką koszulkę z reniferem?
Spojrzałam na to. Na koszulce faktycznie był renifer, ze świecącym się porożem i czerwonym nosem. Diego miał na koszulce Rudolfa!! 25 letni facet, ma na koszulkę renifera! Zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. Diego spojrzał na mnie, wziął bluzkę z ręki, pokazał mi język i wyszedł z kuchni.
Opanowałyśmy z Cande napad śmiechu i zaczęłyśmy sprzątać cały ten bałagan.
Teraz nadszedł czas na przygotowania do koncertu..stroje, makijaż i ostatnie poprawki na scenie.
Jeszcze tylko kilka minut. Każdy poszedł na swoje miejsce. Ja byłam ponad sceną, musiałam dopiero na nią zjechać. Spojrzałam w dół - widziałam operatorów maszyn, świateł i całą obsadę, gotową, żeby wbiec i spełniać dalej swoje marzenia.
10....9,,,,8,,,,7,,,,6,,,, słyszałam odliczanie. Jeszcze tylko chwilka. 3,,,,2,,,,1,,,,Zaczynamy!
Zjechałam w dół. Widziałam tysiące ludzi, tysiące fanów czekających na nas, ich radość na twarzach...cudowne uczucie. Zaczęliśmy śpiewać każdą piosenkę po kolei, ciesząc się każdą chwilą spędzoną tutaj. Spojrzałam na pierwsze rzędy widowni. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Na jednym z miejsc siedziała Stephie. Co ona tutaj robi? Czy mój sen zaczyna się spełniać?

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Jest tu ktoś?
Postanowiłam wrócić! Cieszy się ktoś? :D
Nie wiem co jaki czas będą się pojawiać rozdziały, bo w szkole jest niezły zamęt, ale damy rade!
Co wy na to? ^^

Komentujcie! :*

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 22

Tini
To była cudowna radnka. Jorge odprowadził mnie pod drzwi pokoju i dał buziaka na dobranoc. Ehh...tak to ja mogę żyć.
Weszłam cichutko do pokoju i poszłam do łazienki się ogarnąć. Moje włosy wyglądały okropnie! Czemu Blanco mi tego nie powiedzial? To są faceci...nie powiedzą ci,że tusz się rozmazał albo że masz źle ułożone włosy. Dlatego nazywają się facetami.
Szybko się umyłam, ubrałam pidżame i poszłam do pokoju. Mechi już spała. Ciuchy z dzisiaj rzuciłam do szafy i położyłam się do łóżka.
Ciągle myślałam o dzisiejszym dniu. Przewracałam się z boku na bok. Nie mogłam wyrzucić z głowy wspomnień z randki. Wspaniała piosenka, pocałunki, przytulasy, Jorge. To wszystko jest magiczne. Wspaniałe. Nigdy nie sądziłam, że pan Blanco będzie mój. Jak to brzmi...MÓJ...dziwne słowo. Jorge jest mój. Jorge jest mój. Jorge jest mój. Z tym zdaniem w myślach, zasnęłam.

Obudziłam się o 8:40. O nie! Mam 20 minut do pierwszej próby!  Dlaczego nikt mnie nie obudził?! Dlaczego budzik nie dzwonił?!
Wypadlam z łóżka jak błyskawica i pobieglam do łazienki. No jasne, potwór z Lochnes w lustrze. Czy ja nigdy nie mogę wyglądać ładnie rano? Żeby tylko wstać i wyjść. To by bardzo ułatwiło życie.
Umyłam twarz, rozczesałam włosy, zrobiłam szybko lekki makijaż i chwyciłam za torebke. Już chcialam wbiegać do windy kiedy zorientowałam się, że jestem w pidżamie. Szlak! Zerknęłam na zegarek. 8:57. Kurde! Mam 3 minuty. Przecież nie dobiegne w 3 minuty na stadion. Oni powinni na mnie poczekać. Zawsze jechaliśmy wszyscy,razem w jednym autokarze. Dlaczego pojechali beze mnie? Dziwne to.
Weszłam do pokoju i szybko się przebralam w jakies normalne ciuchy. Zakmnęłam drzwi na klucz i zjechalam windą na parter. Chciałam wyjść głównymi drzwiami,ale było tam za dużo fanów, więc ochroniarz poprowadził mnie do tylnego wyjścia. Popchnęlam mega ciężkie drzwi i zobaczylam strome i długie schody. No pięknie. Jak mam zejść? Mam zjechać z poręczy czy może polecieć? Kto daje tak strome schody na wyjście ewakuacyjne? Chyba jacyś debile to budowali.
Z całej siły trzymalam się poręczy i schodziłam bardzo powoli.  Kto do diabła wymyślił takie schody?! Nie wiem ile zajęło mi schodzenie, ale wiem, że trwało to długo.
Kiedy w końcu skończylam swoją mękę ze schodami nie wiedziałam gdzie iść. W okół mnie były same krzaki, drzewa i garaże. Bardzo dużo garaży. W którą stronę mam iść? Może lepiej w strone garaży? Tam gdzieś może być droga. A jak nie droga to może chociaż jakaś żywą istote spotkam.
Nie myliłam się. Przy jednym z garaży stała grupka chłopaków. Byli młodzi. Mieli może 18-21 lat. Zastanawiałam się czy podejść do nich. Wyglądali dość podejrzanie. Jeden z nich miał mnóstwo tatuaży na ramieniu i rude, oklapnięte włosy. Fuj. Ochyda. Jak można mieć takie włosy? Co on ich od miesiąca nie mył?
Drugi za to wyglądal troche lepiej.  Był ubrany w czarne spodnie i jasny t-shirt. Miał ciemne włosy, lekko postawione do góry, a boki ogolone. Wyglądał całkiem, całkiem, ale nie równał się z Jorge.
Postanowiłam, że podejde do nich. Co mi szkodzi? Co mi mogą zrobić? Spytam tylko o droge.
Zrobiłam pare kroków i usłyszalam za soba szelest. Odwrócilam się. Za mną stał umięśniony facet w skórzanej kurtce z ćwiekami. Wzrok miał dość przerażający i gdybym miała wybór : ogolić się na łyso czy podejść do niego i porozmawiać...to wybrałabym to pierwsze. Postanowiłam, że może jednak cofne się troche do tyłu żeby nie przeszkadzać panu w skórzanej kurtce.  Jednak okazało się, że nie chce on przejść obok mnie. Kierował się w moją stronę. Ja cały czas cofałam się do tyłu. Po co on do mnie idzie? Ja mu nic nie zrobiłam!
Nagle uderzyłam się o garaż. Genialnie. Nie mam gdzie uciec. Facet był 5 kroków przede mną, za mną był garaż, a po lewej stronie płot. Jestem w załatwiona.
Mężczyzna podszedł do mnie z uśmiechem. Ale ten uśmiech nie był miły.
- Hej maleńka - oparł rękę o garaż. Jego ręka była pare centymetrów od mojej głowy - Zgubiłaś się może?
- Nie, nie ,właśnie szłam tam - wskazałam ręką w strone ścieżki.
- To może ja cię odprowadze piękna?
- Nie trzeba. Dam rade - chciałam się szybko szybko wymknąć, ale poczułam mocny uścisk na ręce.
- Ej złociutka czekaj. Co tak szybko uciekasz. Jeszcze się nie poznalismy dobrze - podszedł bliżej mnie - Może się poznamy bliżej?
Facet złapał mnie za pupe.
- Mogłby pan wziąć rękę z mojej pupy? - spytałam z irytacją.
- Oj nie...chce cię lepiej poznać - zaśmiał się szyderczko,złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie - jesteś taka śliczna.
Pocałował mnie w szyje. Dotykał mnie po całym ciele. Próbowalam się wyrwać ale nie dalam rady.
- Pomocy!!! Pomocy!! - krzyknęłam. Czy ktoś tu jest w ogóle? Dlaczego nikt mnie nie słyszy?!
Nagle zza garażu wyłonilo się dwóch chłopaków. To ci sami co ich widzialam niedawno.
- Ej stary, co to za dupę znalazłeś? Niezła - powiedział brunet.
- Ładna nie? - facet przestał mnie całować i odwrócił się w strone chłopaków.
Fuj! Ble! Ochyda! On jest obleśny! Ja chce stąd uciec! Zaczęłam  się powoli cofać. Musze stąd uciec. Dlaczego tu nikogo nie ma?! Co to za pustkowie?!
- Ej mała gdzie uciekasz? - facet odwrócił się od kolegów. Już chciałam uciekać kiedy usłyszałam krzyk.
- Zostaw ją ty zboczeńcu!!!!
I trzask! Mężczyzna lężał na podłodze.
Podeszłam bliżej żeby zobaczyć kto go uderzył. Peter?! Co on tu robi?! Przecież...
- Tini! Nic ci nie jest?! - podbiegł do mnie.
-Wszystko okey...co ty tu robisz?
- Ja...ja musiałem przyjechać. Bo ja zrozumiałem, że źle zrobiłem. Ja chce to wszystko naprawić. Kocham cię Tini i nie mogę bez ciebie żyć. Proszę Tini...Wrócisz do mnie? - Peter uklęknał przede mną i wyciągnął pudełeczko.
Boże...co ja mam zrobić?! Co on robi?! Ja...ja nie moge. Ja mam Jorge...ale jak mu to powiedzieć.
Czy Peter mi się oświadcza? O matko....
- Chyba sobie kpisz. Ona nigdy do ciebie nie wróci.
Jorge! Co on tu robi?! Co tu się dzieje?! Skąd oni się tu wzięli?
Jorge podszedł do Petera i uderzył go w twarz .
- Jorge! Coś ty zrobił?! - krzyknęłam.
- Będziesz go bronić teraz? Chciałaś za niego wyjść? Martina odpowiedz mi. Czy ty mnie kochasz?
On nigdy nie powiedział do mnie Martina. Zawsze Tini. Jest zdenerwowany. O co on mnie w ogóle osądza?!
- Nie Jorge! Nie chciałam wyjść za niego! Kocham cię najbardziej na świecie! Jorge zrozum!
Jorge był wkurzony. Zaciskał zęby, a wzrok miał martwy.
- Nie wierze ci. Nie wierze. Z nami koniec Martina.
Odwrócił się i poszedł.
- Nie! Jorge stój! Nie! - biegłam za nim. Płakałam. To nie jest prawda. To nie może być prawda.
Jorge ze mną zerwał. Nie mogę w to uwierzyć. To już koniec.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tam dam! I co wy na to? :D
Co sądzicie?
Piszcie w komentarzach!  :*
Ask: https://m.ask.fm/jortiniplforever
Nazwa : jortiniplforever

Komentujesz = Motywujesz!

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 21

Tini
Kocham śpiewać. Nigdy nie przestane tego robić. Moje serce skacze z radości kiedy widzę uśmiechnięte buzie moich fanów i ich ciała skaczące w rytm muzyki. To uczucie jest cudowne. Jeszcze lepsze uczucie kiedy wiesz, że po koncercie czeka cię niespodzianka od twojego....chłopaka? Czy mogę go tak nazwać? Nie jestem pewna. A może bardziej....od mojego bardzo bliskiego przyjaciela. Tak, to o wiele lepiej brzmi. Mój bardzo bliski przyjaciel ma dla mnie romantyczną niespodziankę. Ale to debilnie brzmi. To tal jakby był w frendzone. A on wie, że mi się podoba i ja mu też....więc jak mam go nazwać?
Może lepiej po prostu Jorge. Krótko i  wiadomo o kogo chodzi.
Nie mogę się już doczekać. Ostatnia piosenka. Ostatnie skoki i.....koniec! Dzisiejsze show skończone! Kłaniamy się publiczności, dziękujemy i schodzimy ze sceny.
Jeszcze za kulisami słychać piski i krzyki.
- To było takie cudowne show! - powiedziała Alba.
- No jasne! Szczególnie jak się prawie wywaliłem na środku sceny - prychnął Rugg.
- No to już nie nasza wina, że nie umiesz stać na dwóch nogach - Cande pokazała mu język.
Nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu i złapał mnie za biodra. Jorge.
- Musimy przesunąć niespodziankę trochę później. Po drugim koncercie czekaj na mnie.
- Ale dlaczego?
- Żeby niespodzianka była jeszcze bardziej magiczna. Bądź cierpliwa - dał mi buziaka w czoło i poszedł sie przebrać.
Nurtowało mnie jedno pytanie - Dlaczego? Dlaczego przesunął niespodziankę? Co się stało?
Może chce się spotkać ze Stephie? Ale przecież oni nie są razem. To o co chodzi? No ja nie wiem.
Przebrałam się szybko w swoje ciuchy i poszłam z dziewczynami do restauracji domowej, niedaleko stadionu. Tam są najlepsze rogaliki! Boże jaka tam jest pyszna herbata! Kocham tam jeść. Ja ogólnie kocham jeść.
Siedziałyśmy tak z dziewczynami dobre 2 godziny. I nie chodziło o to,że obsługa wolno przynosiła jedzenie, ale w tej restauracji jest świetna atmosfera. Nawet nie wiesz kiedy miną te godziny, a ty nadal nie skończyłaś rozmawiać.
Miałam zamiar wrócić jeszcze do hotelu, ale tak się zagadałyśmy z dziewczynami,że musiałyśmy biec, żeby zdążyć się przygotować do kolejnego show. A co będzie po tym show? Niespodzianka! Ciekawe co to będzie...nic nie przychodzi mi do głowy. Co można zrobić fajnego i magicznego około 21? Przecież będzie już ciemno. No to jest logika Jorge. I co ja mam w ogóle ubrać? O MATKO! Ja nie mam co na siebie włożyć!! O nie, o nie, o nie....przecież to jest okropne! Nie pójdę w dresach...ani ładnej sukience...no chyba,że pójdziemy do restauracji. Ja nawet nie wiem gdzie idę i co mam stosownego ubrać! Załamie się kiedyś..psychicznie.
Kolejne show się zaczyna. Wszystko poszło świetnie, jakże by inaczej.
Pomachaliśmy fanom i zeszliśmy ze sceny. No to teraz szybko się trzeba ubrać! Ale w co?
-Jorge co ja mam ubrać? Gdzie my w ogóle idziemy?
- Idź nago! - krzyknął Rugg zza drzwi.
- Chciałbyś! - krzyknął Jorge - Ubierz coś wygodnego. Możesz iść w tym co masz teraz na sobie.
-Ale przecież to są jeansy i...
- Wyglądasz ślicznie - pocałował mnie w czoło. Lubie kiedy to robi. Czuje się wtedy taka bezpieczna. - Poczekaj na mnie przed budynkiem. Zaraz przyjdę.
Posłuchałam go. Stałam obok drzwi i myślałam. Gdzie on mnie zabierze? Przecież robi się ciemno. Może restauracja? Tylko to przychodziło mi do głowy.
Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Jorge.
- To co? Idziemy? - spytałam.
- Czekaj, czekaj. Musze ci zawiązać oczy. 
- Co?! Oszalałeś?! Nie! Nigdy! Nienawidzę jak mam zawiązane oczy. Poza tym jest już ciemno, więc i tak mało będę widzieć. A co jeśli wpadnę na drzewo? Albo spadnę w przepaść? Albo zaciągniesz mnie do jakiegoś samochodu i....
Jorge podniósł jedną brew i spojrzał na mnie spode łba. 
-No dobra...może to ostatnie nie, ale....proszę cię.
- Zaufaj mi. -spojrzał mi w oczy - Nic złego ci się nie stanie. Obiecuje. Nie wpadniesz w przepaść ani nie wejdziesz na drzewo. Przynajmniej nie specjalnie. 
-Eh...no dobra. Ale ostatni raz!! Nigdy więcej!
Jorge wziął chustkę i zakrył mi nią oczy. Złapał mnie za ramiona i zapytał:
-Gotowa? - pokiwałam głową - No to idziemy.
Jorge prowadził mnie jakimiś krętymi dróżkami, tak mi się przynajmniej wydawało. Wszystko było okey. Tylko kilka razy dostałam gałęzią w głowię prawie nie zabiłam się o jakiś kamień.  A tak to nie mam większych obrażeń. Nagle zatrzymaliśmy się. Chyba jesteśmy na miejscu.
- Już? mogę zdjąć opaskę? 
- Tak - Jorge rozwiązał mi opaskę. 
Otworzyłam oczy. Przede mną był tylko las i piasek. I nic więcej. Popatrzyłam na niego zdziwiona. On uśmiechnął się i obrócił mnie o 180 stopi. Zobaczyłam coś, czego w ogóle się nie spodziewałam.
Przede mną leżał ogromny koc, na którym znajdowało się  mnóstwo jedzenia, picia, zauważyłam także gitarę i pełno płatków róż. Do tego miejsca prowadziła droga, oświetlona przez małe świeczki i również opsypana płatkami róż. To było coś pięknego. Nie umiem tego tak cudownie opisać. Spojrzałam na Jorge ze łzami w oczach.
- Podoba ci się? - spytał.
- Jest...jest cudownie. 
- To bardzo się cieszę. A teraz idziemy. - Jorge wziął mnie na ręce i zaniósł na koc. Spokojnie i lekko mnie położył i usiadł obok mnie. Popatrzyłam mu w oczy. Odbijały mu się w oczach płomyki świec. Kocham patrzeć się w jego oczy, ma je takie cudowne. 
- Dziękuje ci - wykrztusiłam z siebie.
- Podziękuj mi w innym sposób - szelmowsko się uśmiechnął i przysunął do mnie. Złapał mnie jedną ręka za talie i przyciągnął mnie. Dzieliły nas milimetry. Pragnęłam go pocałować. Czekałam na to. Na ten moment. Nasze usta się połączyły. Byliśmy teraz jednością. Jorge trzymał mnie w talii i co chwile przyciągał do siebie. Oddałam mu się całkowicie. Nie umiałam wtedy trzeźwo myśleć. To było za piękne, żeby mogło być prawdziwe, a jednak się dzieje. Pan Blanco jest tu obok mnie i własnie mnie namiętnie całuje. Kocham jego spontaniczność. Kocham jego oczy, usta, nos, jego ciało. Kocham go całego.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie przytuliłam go z całej siły. 
- Kocham cię - wyszeptałam mu do ucha.
- Ja ciebie o wiele bardziej - powiedział Jorge i pocałował mnie w ucho. Potem w policzek, czyje i znowu w usta.
Tym razem to ja przyciągnęła go do siebie i nie puściłam do póki nie przerwaliśmy pocałunku. 
- Tini...kocham cię najbardziej na świecie. Nie wiem co bym teraz robił gdyby nie ty. Bądź tylko moja i nie opuszczaj mnie nigdy.
- Jestem twoja i nigdy cię nie opuszczę. Nigdy. 
Uśmiechnął się. Wziął gitarę do ręki i zaczął śpiewać:

Nie mów mi, o czym myślisz
Wierzę, że wiem
Tylko spójrz na mnie chwilę 
A odgadnę to
Tak trudno było kochać cię, i przestawać kochać
I na końcu tej drogi znajdywać siebie kolejny raz
W twoich oczach nie ma tajemnic
Mogę to zobaczyć
Zawsze masz słowa,
Które sprawiają, że czuję się dobrze
Tak trudno było kochać, i powracać do miłość
Jeśli miłość jest prawdziwa, wszystko może się stać.

Oparłam głowę o jego ramię i słuchałam jego pięknego głosu. Czy to i się śni? Nie. To wszystko prawda. To wszystko dzieję się tu, w tej chwili. Mam nadzieję, że nic i nikt tego nie zniszczy. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej randki. Nie mogłam mieć lepszego chłopaka. Tak, oficjalnie mogę to powiedzieć. Jorge Blanco to mój chłopak. 


- - - - - -- - - - - - - - -  - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  -- - - - 
BUM, BUM! 
I oto kolejny rozdzialik! Mam nadzieje, ze wam się podoba :D 
Spięłam pupę i w końcu go napisałam! Nawet nie wiecie ile czasu zabierałam sie za pisanie go...ale w końcu jest! 
Bardzo się ciesze, że nasze Jortini w prawdziwym życiu maja coraz lepsze stosunki <3 
Ale za to moje Jortini jest już razem <3 Co wy na to? 
Co chcielibyście w kolejnym rozdziale? 
Piszcie w komentarzach!
A tutaj macie mojego aska: 
Nazwa : jortiniplforever

Komentujesz = Motywujesz

Dziękuje za wszystkie komentarze :*

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 20

Dedykuje go wszystkim moim czytelnikom :* Dziękuje, że czytacie i ze mną jesteście <3

Tini
To już dzisiaj! Koncert! Koncert! Koncert! Nie mogę się doczekać! Te światła, muzyka, stroje ,fryzury, ludzie, ta atmosfera.....ach! Coś pięknego. W byciu piosenkarzem piękne jest to, że możemy zobaczyć większość swoich fanów na koncertach. Widzimy jak śpiewają razem z nami, jak tańczą lub ruszają się w rytm muzyki. Niektórzy na koncert przychodzą z rodzicami i widać, ze niektórzy przyszli tu z przymusów swoich dzieci. Siedzą ze zgorzkniałą miną i myślą "Kiedy to się wreszcie skończy? Musze ugotować obiad". Taki obraz rodziców widzę na początku koncertu. Nasi fani oczywiście są weseli już od momentu przekroczenia progu stadionu. U rodziców uśmiech widzę dopiero pod koniec koncertu. I to nie z powodu tego, że zaraz będą jechać do swoich domów, ale z tego powodu, że koncert im się podobał. Siedzą na krzesłach i kiwają głowami w rytm muzyki. Wtedy jestem jeszcze bardziej dumna i zadowolona. Wiem wtedy, że z cała ekipą zrobiliśmy dobrą robotę i nie tylko nasi fani się cieszą, ale ich rodzice również. To wspaniałe uczucie. Już się nie mogę doczekać.
Wstałam dzisiaj o 8:00. Mechi jeszcze spała, więc postanowiłam się ogarnąć i trochę posprzątać w naszej łazience. Wygląda jakby przeszedł w niej huragan albo jakieś koty się biły.  Wszystko było porozwalane. Ledwo dało się przejść. Wzięłam rzeczy z podłogi i zaczęłam je układać. Niektóre butelki musiałam już wyrzucić, bo były puste. Niemożliwe jak szybko kończą się szampony, żele pod prysznic i dezodoranty. Jedyną rzeczą, która długo się trzyma jest pasta do zębów. Nie żebym jej rzadko używała czy coś, nie, nie. Myje zęby regularnie! Ale to naprawdę jedyna rzecz, której nie muszę kupować co parę tygodni.
Kiedy położyłam wszystkie rzeczy na swoim miejscu, postanowiłam, że wezmę szybki prysznic. Warto się odświeżyć przed koncertem i przed próbą generalną na stadionie. 15 000 ludzi będzie na ciebie patrzeć. Wow! Trzeba jakoś wyglądać nie? Wszyscy będą cie nagrywać i robić ci zdjęcia, a później będą one krążyć po całym internecie. Masakra!
Wyszłam spod prysznica i poszłam do pokoju po ciuchy. Mądra ja zawsze zapominam je wziąć ze sobą.
Mechi już nie spała. Siedziała na łóżku z telefonem w ręku.
-Cześć Mechi! Jak tam? Gotowa na dzisiejsze show? - spytałam grzebiąc w szafie. Oczywiście miałam tam IDEALNY porządek, więc bez trudu mogłam znaleźć bluzkę.
- Jasne! Zwarta i gotowa! Prawie...muszę się jeszcze tylko ubrać, bo w pidżamie nie chce wychodzić do ludzi.
- Dlaczego nie? Jednorożce i tęcza na spodniach to nic strasznego. Będą mówić, ze wyglądasz słodko!
-Jasne, jasne. Nie chce być jak chłopcy, którzy potrafią wybiec na środek rynku w stroju goryla i śpiewać, ze są mała dziewczynką z wianuszkiem na głowie.
-Hahaha pamiętam tą akcje. To było na wakacjach rok temu. Nie wiem jak fani mogli ich rozpoznać. Przecież nie było widać im twarzy - mówiłam wciąż szukając bluzki.
-To przez głupotę. Kto normalny biega w stroju goryla przy temperaturze +35 stopni? No tylko oni.
- Bardzo możliwe, bardzo - zaśmiałam się - ej Mechi, nie widziałaś może mojej białej bluzki z czarnym kotem?
-Sprawdź na krześle. Ostatnio ją tam widziałam.
- O jest! Dzięki! A ty się nie ubierasz? Za 40 minut mamy jechać, a jeszcze śniadanie trzeba zjeść.
Mechi wstała i poszła do łazienki. Ja za to postanowiłam się lekko pomalować i poszukać spodni. Ja nigdy nie mogę mieć czegoś na swoim miejscu. To brew zasadom Człowieka Lenia. Tak, jestem Człowiek Leń. Wszyscy myślą, że mam wszystko poukładane, zaplanowane, ale się mylą. Ja zawsze wszystko robię na ostatnią chwile. Teraz w trakcie trasy staram się ograniczyć Człowieka Lenia do minimum, ale to jest bardzo trudne, uwierzcie. Jak tu zrezygnować zleżenia w łóżku do 15:00, chodzenia cały dzień w pidżamie i oglądania swojego ulubionego serialu? Przecież to jest idealny dzień! niestety ja muszę z niego zrezygnować. Ale nei ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przecież robię to co kocham! Śpiewam, tańczę i gram. Czego chcieć więcej?
Kiedy Mechi wyszła z łazienki, ja już byłam gotowa. Poczekałam chwile, aż ona się ogarnie i razem poszłyśmy do stołówki. Mieściła się ona na parterze, więc musiałyśmy zjechać na sam dół.
Kiedy weszłyśmy do jadali, reszta obsady już tam była. Czekały dwa wolne krzesła na spóźnialskie, czyli na nas.
-Cześć wszystkim! - powiedziałam i usiadłam obok Cande. Wzięłam kromkę chleba z pomidorem i zaczęłam jeść. Byłam strasznie głodna.
- Jesteście gotowi na koncert? - spytał Diego.
- Jak zawsze! Gotowy do działania, tańczenia i śpiewania Ruggero kłania się państwu!
- Czy ty kiedykolwiek powiesz coś na poważnie? - spytała go Cande.
- Oczywiście. Na poważnie mogę ci powiedzieć, ze jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie i ze cie bardzo kocham.
- Ooo jakie to słodkie. Dziękuje - Cande pocałowała Ruggero. Byli cudowną parą. Idealnie się dobrali, naprawdę.
-Dobra gołąbeczki, koniec migdalenia się. Czas do pracy! - powiedział Jorge i wstał od stołu.
Wzięłam łyka herbaty i ruszyłam za resztą osób w stronę wyjścia.
- Mam dzisiaj dla ciebie małą niespodziankę - usłyszałam czyiś głos przy uchu.
Odwróciłam się. Jorge.
- Jaką? - spytałam.
- Nie mogę ci powiedzieć. To już nie będzie niespodzianka. Ale bądź gotowa o 15:00. Przyje po ciebie.
Przyjdzie po mnie? To znaczy, ze gdzie idziemy? O 15:00 mam być gotowa? To jest od razu po pierwszym koncercie. Co on kombinuje? Jeszcze mnie wywiezie gdzieś na Alaskę. Po nim można się wszystkiego spodziewać. Nie wiesz kiedy żartuje, a kiedy mówi prawdę. Kiedyś powiedział Cande, że da jej coś ważnego. Wiecie co dostała? Telefon zabawkę. "W razie gdyby ci się tamten telefon zepsuł, to możesz użyć tego. Jest mały, kolorowy, idealnie zmieści ci  sie do kieszeni. A nawet ma genialne funkcje! Zobacz! Kiedy naciśniesz przycisk 1 usłyszysz krowę. A jak naciśniesz 2 to usłyszysz kurę. Bajer nie?!". Myślałam, że poskładam się ze śmiechu z dziewczynami. Mina Cande była niedopisania. Myślałam, że zaraz rzuci się na Jorge, ale chyba się powstrzymała.
Więc czy Jorge żartował z tą niespodzianką? A może mówił prawdę? Okaże się za niecałe 7 godzin. 
Dojechaliśmy na stadion. Poszliśmy za kulisy i przebraliśmy się w stroje do ćwiczeń. Zrobiliśmy próbe generalną i ubraliśmy już stroje na scene. Ludzie zaczęli się schodzić. My biegaliśmy od fryzjerek po makijażystki do kostiumów, żeby wszystko było idealnie. 
Światła zgasły. Ja siedziałam na latającej posadzcce, a w okół mnie były walizki. Show się zaraz zacznie. Słysze piski, krzyki, śmiechy. Wszyscy czekają na mnie, na nas, na show. 
Czekam na odpowiedzi moment, aby zacząć śpiewać.
Czekam na godzins 15:00, żeby dowiedzieć się co to za niespodzianka, ale najpierw.....niech rozpocznie się SHOW!!!


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
TAM DAM DAAAM!!!! 
JUŻ JEST ROZDZIAŁ! I nie musieliście czekać na niego 2 miesięcy! 
Dostałam dzisiaj weny i postanowiłam ją wykorzystać, bo nie wiadomo koedy przyjdzie kolejna wena :D
Mam nadzieję, że wam sie podoba :D
Jak myślicie co to za niespodzianka dla Tini? Piszcie co myślicie w komentarzach!!  ❤

Jak macie jakieś pytania czy cokolwiek to zapraszam :>
Ask: jortiniplforever
http://ask.fm/jortiniplforever 


niedziela, 27 września 2015

Rozdział 19 + Co dalej z blogiem?

Jorge
- Ja i Stephie znamy się od dziecka. Nasi rodzice byli przyjaciółmi i widywali się co kilka tygodni. Dobrze dogadywałem się ze Stephie i naprawde fajnie nam się razem wtedy bawiło (mieliśmy po kilka lat).
Później nasz kontakt sie urwał. Nie widzieliśmy się kilka lat. Spotkaliśmy się na planie filmu. Nie byłem wtedy jakiś piękny, przystojny jak dzisiaj i dziewczyny nie zwracały na mnie uwagi. Oprócz jednej. Tak, Stephie. Chodziła ze mną prawie wszędzie, opowiadała mi różne historie i przytulała. Myślałem,że to jest miłość. Mieliśmy wspólne pasje, nasi rodzice się znali, czego chcieć więcej?
- Miłości? - spytała Tini.
- Właśnie..myślałem, że ją kocham. Ale kiedy cię poznałem to zmieniłem zdanie. Przez ostatnie kilka miesięcy kiedy nie zacząłem grać w 'Violetcie' coś się psuło między nami. Nie mieliśmy za bardzo o czym rozmawiać, pomimo tego, że mamy te same pasje. To wszystko się pogłębiło, kiedy zaczęła być zazdrosna o ciebie. Nie było innego tematu tylko ty. Co robi Tini? Widziałeś się z Tini? Co miała na sobie? To było denerwujące.
Potwierdzam, że na początku nic do ciebie nie czułem. Byłaś słodką, nieśmiałą dziewczynką więc postanowiłem cię troche rozweselić. I wiesz jak to się potoczyło.
Bardzo spodobałaś mi się w 2 sezonie, że tak powiem. Ale nie mogłem zrobić nic więcej niż tylko przyjaźń. Między innymi dlatego, że mówiliby, że to wszystko na potrzeby serialu. Stephie już coś podejrzewała, ale ja zaprzeczałem.
Musiałem kłamać. Do tej pory kłamałem. Dzisiaj wszystko jej powiedziałem i wie, że cię kocham. 
Nie była szczęsliwa i nie powiem, że przyjęła to spokojnie. Wręcz przeciwnie. Rzuciła się na mnie z pięściami, ale nic mi nie jest.
No i to jest cała historia. Już wiesz wszystko.
Popatrzyłem na Tini. Siedziała bez wyrazu twarzy. Co to miało oznaczać? Nic ją to no ruszyło? Nie obchodzi ją tą? No błagam kobieto odezwij się! Pomachałem dłonią przed jej twarzą. Ocknęła się.
- Eee...przepraszam Jorge. Zamyśliłam się. Czyli....ona już wszystko wie? - spytała.
-Tak.
- A reszta? W sensie Cande, Alba itd. Widzieli to? Wiedzą?
-Tak. Widzieli. Samu i Diego odciągnęli Stephie ode mnie. Musiałem im wszystko wytłumaczyć, a wtedy zbiegła się reszta. Nie byli zdziwieni jak im to oznajmiłem. Powiedzieli,że już dawno zauważyli COŚ między nami. Że to nie było normalne granie aż tak dobrze miłości. Tyle pocałunków, miłosnych piosenek, przytulasów i nic do siebie nie poczuć.
-Tak....przynajmniej nie musimy sie już ukrywać przed nimi. Ale fani nadal nie mogą nic wiedzieć. Chociaż większość też już coś podejrzewa ale nie maja potwierdzenia.
- I przez dłuższy czas nie będą mieli.
To już wszystko wiesz na temat mnie i Stephie.
Przytuliłem ją. Oddała mi uścisk. Oddaliłem się troche i spojrzałem w oczy.
- Kocham cie - powiedziałem.
- Ja ciebie też.
Przybliżyłem się do niej. Dzieliły nas milimetry. Czułem zapach jej pięknych perfum.
- Tu jesteście gołąbki!!! - Rugg wpadł do pokoju - No słuchajcie! Wiecie co się stało?!
Odakoczyliśmy od siebie.

Tini
Ja go kiedyś zabije!!! On jest niereformowalny!!! Kiedyś zostanie z niego tylko ta grzyweczka! Zamorduje gościa!
- Wiecie co?! - krzyknął Rugg - Mamusia przysłała mi jedzenie!!!
Zaczął skakać jak małe dziecko.
Popatrzyłam na niego jak na debila. Serio? Czy można być aż tak....a nie ważne.
- Bardzo się ciesze, ale co to ma z nami wspólnego? - spytałam.
-Eeee noo....mamy żarcie!!
- W hotelu też mamy...
- Ale to jedzenie od MAMUSI!! Ludzie! Jak możecie się nie cieszyć na jedzenie od mamusi? Wy jesteście jacyś dziwni.
Zrobiłam facepalm. Czy ja naprawde przyjaźnie się z takim debilem?
- Jorge chodź na chwile. Musze coś z tobą omówić. Jutro koncert więc wiesz, trzeba sie przygotować.
Jorge wstał i podszedł do drzwi. Odwrócił się do mnie.
- Jak tam kostka?
- Już dobrze. Będę dała rade chodzić.
Uśmiechnął się i wyszedł.
A mogło być tak pięknie. Dlaczego Rugg tu wszedł? Nie mógł poczekać 15 min? Eh no dobra. I tak nic nie poradzimy.
Poszłam się umyć. Kostka mnie już prawie nie bolała, co oznaczało, że jutro mogę spokojnie tańczyć na scenie. Dzisiaj wole się wcześniej położyć spać, żeby się wyspać. Na koncertach trzeba mieć dużo siły i energii, a to jaki mamy humor w danym dniu widać po nas od razu kiedy wyjdziemy na scene. Ale jutro damy wielkie SHOW! Jestem tego pewna.
Kiedy się umyłam, położyłam swoje rzeczy do szafy i usiadłam na łóżku. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać twittera, facebooka i instagrama. Na twitterze już coś piszą o rozstaniu Jorge i Stephie. Niektórzy się cieszą i myślą, że teraz ja i Jorge będziemy razem, a inni są smutni. Ja nie wiem co mam o tym myśleć. To decyzja Jorge i ja na nią nie wpłynęłam. W sensie ja nie nalegała na Jorge, żeby zerwał z nią. Chciałam tylko, żeby się w końcu zdecydował kogo chce. Bo takie udawanie było już męczące. Do mnie miły i kochany kiedy nie ma Stephie w pobliżu, a jak sie pojawiała to od razu dystans. Teraz na szczęście będzie inaczej. I mam nadzieje, że o wiele lepiej. Wkońcu o tym marzyłam nie? Być w szczęśliwym związku, najlepiej to z Jorge. Cieszyć się każdym dniem i codziennie móc go normalnie, bez obawy przytulić lub pocałować. I to wszystko miało się stać realne. Kolacyjki, przytulasy, buziaki, śmieszne sytuacje z Jorge. Czy ja jestem w bajce? Czy to mi się śni? Uszczypnęłam się. Nie, to nie sen. Jestem dziewczyną Jorge!!! Co za wspaniałe uczucie.
Nagle usłuszałam trzask. Wybiegłam na korytarz myśląc, że stało się coś strasznego. Ale na szczęście to tylko Rugg i Jorge.
- Jorge ty debilu!! Upuściłeś jedzenie od mojej mamusi! Miałem to tak ładnie zapakowane. I mam teraz całą walizke brudną!
- Ja?! To ty patrz jak łazisz! Gdybyś tak nie człapał tymi buciorami to być nie nadepnął na kółko od walizki!
- I co? To niby moja wina,tak? Chciałbyś! A masz! - Rugg rzucił w Jorge kawałkiem kanapki.
- Porąbało cię do reszty?! To moja nowa koszula! - Jorge wziął jogurt i wylał go na Rugg.
- Osz ty! Doigrasz się za to!
Chłopcy zaczęli się rzucać jedzeniem. Ja stałam z boku i się śmiałam. Nie mogłam się powstrzymać.
- A ty z czego się śmiejesz? - spytał Jorge - Popatrz, jakie dobre ciasto.
Jorge podszedł do mnie i wsmarował mi ciasto w twarz zanim zdążyłam zaprzeczyć.
- Jak mogłeś?! - krzyknęłam.
Wzięłam pierwszą rzecz którą miałam obok i wtarałam mu to we włosy. Zaczęliśmy się bić na jedzenie. Tak, na środku hotelowego korytarza. Aż dziwne, że żadna obsługa nie wyszła. Może pomyśleli, że jesteśmy jacyś świrnięci i że też by dostali czymś w twarz (zapewne by tak było), a może to norma u nich. Ja tam nie wiem, ale za ro zbiegła się tu reszta obsady,kiedy usłyszała nasze piski. Oczywiście oni też zostali wciągnięci w tą 'zabawe'.
- Całe jedzenie od mamusi poszło na marne - powiedział smutny Rugg.
- Nie martw się, jest pyszne - podeszła do niego Cande i pocałowała go.
Nagle poczułam czyjąś rękę na swojej talii.
- Najsmaczniejsze jest z ust Tini - Jorge popatrzył mi w oczy i mnie pocałował. Delikatnie, ale cudownie. Najpiękniekszy pocałunek. Lepszego zakończenia dnia nie mogłam mieć.
- Muszę się iść umyć. Dobranoc kotku - powiedział mi na ucho.
- Dobranoc - przytuliłam go i weszłam do pokoju.
To był najlepszy dzień mojego życia.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Oto jest! Po wieluuuu dniach ! Nie wiem czy coś z tego wyszło, ale może wam sie spodoba :D

Jeżeli chodzi o to czemu tak długl nke było rodziału to niestety nie miałam czasu, weny albo siły. W tym roku mam egzaminy i chciałabym je jak najlepiej napisać, więc w tym roku muszę się wziąść za nauke.
Nauczyciele dają nam mnóstwo zadań i kartkówek i sprawdzianów, że nie nadążam.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany tym czy rozdziały jeszcze będą, moja odpowiedź brzmi : RACZEJ tak.
Ale niestety nie wiem w jakim czasie. Może być co tydzień a może co miesiąc lub dwa.
Będę sie starała dawać jak najczęściej, ale nic nie obiecuje :(

A tak wg to ktoś jeszcze czyta mojego bloga i chce kolejne rodziały?

Zapraszam również na aska jakby ktoś miał jakieś pytanie :)
Nazwa: jortiniplforever

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 18

Tini
Wybiegłam z budynku. Nie widziałam gdzie biegne. Obraz mi się rozmazywał. Cały czas płakałam. Jak on mógł?! Co za idiota! A ja? Jak mogłam mu uwierzyć?! Mogłam się od razu zorientować, że udaje. Było za bardzo kolorowo. Te przytulanki, pocałunki, słodkie słówka...To wszystko za bardzo bajkowe. Nie możliwe,że aż tak bardzo się pomyliłam. Czy jestem aż tak głupia? Czy on tak dobrze gra? W końcu to aktor. Naprawdę go nie rozumiem. Najpierw mówi, że mnie kocha, że mam zapomnieć o Stephie. Zapomniałam. Ale nie na długo. To nie takie łatwe.
Ciekawe co teraz robi. Może jest ze Stephie, pogodzili się, idą za rączkę i się całują. Będą taka idealną parą.
Jaka jestem głupia...jak ja mogłam mu zaufać.
Biegłam przed siebie ze łzami w oczach. Prawie wpadłam pod samochów. Przebiegłam przez park nie patrząc na bawiące się w okół dzieci. Gdzie mogę zostać? Iść do hotelu? Nie mam wyjścia. Nie chce widzieć ludzi,par ani dzieci. Ide do hotelu. Po co mam biec? Mam uciekać? Przed czym? Przez zakłamanym i wstrętnym Jorge? I tak go będę widywać. Ba! A nawet się całować. Oczywiście na niby. Nigdy w życiu już nie chce dotknąć tej osoby. Nienawidze go!
Szłam nie patrząc za bardzo przed siebie. Nagle ktoś mnie potrącił z całej siły ramieniem. Odwróciłam się do tej osoby i krzyknęłam:
- Uważaj jak biegasz!
Co za ludzie...jak oni biegają. Nawet nie wiem czy ten człowiek mnie usłyszałam.
Nagle potknęłam się i upadłam. Strasznie bolała mnie kostka. Chyba ja skręciłam. Ja to mam szczęście.
Spróbowałam wstać, ale na marne. Cały czas sie chwiałam tak, jakbym miała się zaraz przewrócić. Jak ja dojde do hotelu? Nie dam rady dojść.
W pewnym momencie ktoś mnie złapał za ramie i podparł. Odwróciłam głowę. Jorge. Co on tu robi?! Niech spada na drzewo małpy gonić albo banany prostować. Cokolwiek. Ale niech znika!
- Czego chcesz? - warknęłam na niego- Idź do Stephie. Ona czeka na ciebie zapewne i się martwi.
- Ale jesteś miła. Nie ma za co, że ci chce pomóc. A Stephie nie interesuje już co robie.
- Ta jasne. Już to słyszałam. Możesz mnie póścić? Sama dojdę. Łaski bez.
- Sądę, że jednak nie dasz rady. Potrzebna ci pomoc....lekarza w szczególności.
- Od kiedy ty taki opiekuńczy Anioł Stróż jesteś? Może pofruniesz na swoich skrzydełkach do Stefi? Tylko uważaj,żeby ci aureolka nie spadła.
- Dziękuje ci Tini,że tak troszczysz się o moją aureolę,ale trzyma się dobrze. Nie spadnie.
- Boże ale ty głupi jesteś. I do tego debil. Tak, nabrałam się na Twoje sztuczki. Brawo,gratuluje ci. Co jest następne na twojej liście? "Szlacheckie uratowanie Tini,a wzamian ona wróci do mnie?". Jeżeli tak to się mylisz. I proszę cię zostaw mnie. Dojdę sama do windy.
Przez tą cała dyskusje dopiero teraz zauważyłam, że doszliśmy do hotelu.
Tak naprawdę to nie wiem czy dam radę dojść do windy, ale nie chce go już widzieć. Ani go słuchać. Nie obchodzi mnie to,co ma do powiedzenia. To zapewne kolejne kłamstwa i bajery. Zaraz poleci to Stephi i będzie wszystko po staremu. Z tym wyjątkiem, że już mu raczej nie zaufam. I na pewno nie wrócę do Petera. Wolę być sama niż z nim.
Jorge odprowadził mnie do windy i póścił. Kilknęłam guzik przywołujący windę.
- Jesteś pewna? Dojdziesz sama?
- Jasne. Możesz iść. Zapewne czeka ktoś na ciebie.
- Kiedy zrozumiesz,że Stephie już nie obchodzi co robię bo...
- Kiedy przestaniesz kłamać? Słyszalam to już. Te bajeczki, że mnie kochasz, wspaniałe historyjki i pocałunki, przytulasy. To minęło. I nie wiem czy wróci.
- Czyli moje pocałunki były wspaniałe? - zrobił lekko wesołą minę.
- Błagam cię! Idź już. Nie chce dalej tego słuchać.
- Ale daj mi wyjaśnić, że... - zrobił się powazny.
- Nie - winda się otworzyła, a ja weszłam do niej i kliknęłam przycisk piętra. Odwróciłam się do Jorge i spojrzałam mu w oczy - To koniec.
Drzwi się zamknęły.
Już nie mam go przed oczami, nie czuje jego perfum, nie słyszę jego głosu. Ale to przez chwilę.
Dlaczego to wszystko spotyka mnie? Czy ja nie mogę się szczęśliwie zakochać? Zawsze coś jest nie tak. A może to ze mną jest coś nie tak. Już sama nie wiem. To wszystko się wali.
Weszłam do pokoju wolnym krokiem. Kostka mnie już mniej bolała. Może to tylko lekkie zwichnięcie. Zadzwonie później do lekarza.
Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Przeglądnęlam twittera, facebooka i inne portale. Nic ciekawego nie było. Co mam zrobić? Nie wiem. Nie mogę ciągle o nim myśleć. To mnie doprowadzi do szału. Muszę się jakoś ogarnąć. Jak ja w ogóle wyglądam?
Wstałam i wolnym krokiem podeszłam do lustra. O Mój Boże! Wyglądam...paskudnie! Oczy podkrążone, makijaż rozmazany, włosy potargane. Wyglądam gorzej niż po zerwaniu z Peterem. Pamiętam ten dzień. Wtedy był ze mną Jorge. Oglądaliśmy film. Było tak wspaniale. Przytulaliśmy się, leżeliśmy na sofie i rozmawialiśmy. A ja później zasnęłam. Chciałabym do tego wrócić....Tinka! Miałaś o nim zapomnieć! Ehh..
Wzięłam wacik i nalałam płynu do demakijażu. Zmyłam wszystko co miałam na twarzy, rozczesałam włosy i postanowiłam, że pójdę się umyć. Wzięłam ręcznik, nowe ciuchy i poszłam do łazienki.
Wzięłam długi i odprężający prysznic. Chociaż raz mi się należy.
Wyszłam spod prysznica, szybko się wytarłam i ubrałam ciuchy.
Wyszłam z łazienki, ręcznik dałam na krzesło i już miałam siadać kiedy ktoś z impetem wpadł do mojego pokoju. To był Jorge.
- Ty wstrętne i gadatliwe babsko, dasz mi wreszcie dojść do słowa?! - krzyknął. Zamurowało mnie.
- Ogarnij wreszcie, że zerwałem ze Stephie! Kiedy ty schodziłaś usłyszałaś zły moment rozmowy. To prawda, że cię kochałem i że mi się podobałaś. Ale ja cię nadal kocham. Na zabój. Tinka zrozum to wreszcie! Podszedł do mnie, złapał mocno w talii i przyciągnął do siebie. Czułam jego cudowne perfumy. Nagle nasze usta się połączyły. Zapomniałam o wszystkim. Nie myślałam o tym, że jestem na niego wściekła i że chętnie dalabym mu liścia, w ryja i ze schodów. On mnie tak namiętnie całował jak nigdy dotąd. Nie pamiętam czegoś takiego. Rozpłynęłam się.
Kiedu w końcu oderwaliśmy się od siebie, popatrzylam mu w oczy. Widziałam małe iskierki. Cieszył się.
-Teraz mi wierzysz? - spytał.
- Eee....ja...nie wiem. Przepraszam, że się tak wściekłam. Ale ja...eh...
Jorge złapał mnie za podbródek i usniósł twarz tak, żebym mu popatrzyła w oczy.
- Nie musisz nic mówić. Wybaczam ci wszystko.
Pogłaskał mnie po policzku.
- Co tu robi Stephie? - musiałam spytać. Ale chyba zepsułam romantyczny moment. Jorge odszedł ode mnie kawałek.
- Nie wiem czy znasz naszą, to znaczy moją i Stephie historię. Ale cała bez żadnych plotek.
Pokręciłam przecząco głową.
- Wiem tylko tyle że poznaliście się 8 lat temu i do tej pory jesteście znaczy byliście razem. Graliście w tym samym filmach/serialach i że byliście kochającą się parą - skomentowałam.
- To wiesz bardzo mało. Prawie nic. Opowiem ci, żebyś wiedziała jak to wszystko było.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jesteście ciekawi jaka była historia Jorstephie? :D Macie jakieś domysły?
Ask: https://m.ask.fm/jortiniplforever
Nazwa: jortiniplforever

Rozdział 17

Ten rozdział dedykuje Alice Verdas która jako pierwsza zgadła kto będzie na sali :*
Tini
Na sali siedziała Stephie. Nie wiem co ona tu robiła, może dowiedziała się o wypadku, ale nie miała jak. Media nie pisały nic o wypadku Jorge, bo to ukrywaliśmy. W takim razie po co ona tu jest?
Patrząc na jej mine, sądze, że nie była szczęśliwa widokiem mnie i Jorge obok siebie. W dodatku on trzymał mnie za rękę. Jednak gdy  zobaczył swoją dziewczynę, póścił moją dłoń i odszedł kawałek ode mnie.
- Eee..cześć Stephie. Co ty tu robisz? - spytał Jorge stojąc w tym samym miejscu.
- Nie przywitasz się ze mną jak należy? - podeszła do niego i rzuciła mu się na szyje.
Postanowiłam, że zostawie ich samych. Nie chce patrzeć na tą szopke. Poszłam z resztą dziewczyn do szatni się przebrać.
- Ej Tinita, co tu robi Stephie? - spytała Lodo.
- Sama chciałabym to wiedzieć...
Przebrałam się w wygodne ubranie i poszłam wolnym korkiem na sale. Na jej końcu siedziała osoba której nie trawiłam. Gdybym mogła to z chęcią usunęłabym ją ze swojej pamięci i życia. Niestety jest mały problem - to oficjalna dziewczyna Jorge.
Weszłam niepewnie na sale i stanęłam przed lustrem. Spięłam włosy w kucyka i stanęłam na swoim miejscu. Reszta osób przyszła na sale i stanęła obok mnie.
Pierwszą piosenką jaką ćwiczyliśmy to "En gira". Muzyka została włączona i zaczęliśmy tańczyć.
Gdy skończyliśmy usłyszałam brawa.
- No świetnie, świetnie wam idzie! Ale Tini ty się troche dziwnie ruszasz. W refrenie powinnaś być bardziej wesoła i nie stawaj tak blisko Jorge, bo jeszcze niechcąco się uderzycie i upadniecie.
Hahaha dobre sobie. Troche dziwnie się ruszam. Niech lepiej popatrzy na siebie.
- Dzięki za rade - uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do tańca.
Przez reszte piosenke siedziała cicho...do czasu aż miałam spiewać z Jorge. Wtedy się zaczęło. Zaczęła mi wypominać dosłownie wszystko. Nawet to, gdzie kłade rękę.
- Wybaczcie, że przerywam...
- Już po raz 6 - powiedziałam poirytowana.
- Wybaczcie - powtarza Stephie - ale ty nie potrafisz dobrze tańczyć Tini. Źle chwytasz rękę Jorge i stoicie za blisko. Nie łap go tak nisko. Powinnaś uważać jak się obracasz bo prawie uderzyłaś Jorge w brzuch. A i może zmień buty bo w tych się wywrócisz. Czy ta sukienka w której będziesz tańczyć nie jest za krótka? A czy tych butów nie masz za wysokich? Dziewczyno co to za makijaż! Ile ty tego nałożyłaś?
Dosyć tego! Nie wytrzymam już.
- Jak śmiesz mnie poprawiać?! - krzyknęłam - Nie jesteś żadnym specjalistą od tańca, a tym bardziej od makijażu! Popatrz lepiej na siebie i pilnuj swojego chłopaka, bo ci jeszcze ucieknie. Nie masz prawa mnie obrażać ani mówić mi jak mam się ubierać.
Poirytowana wyszłam z sali, trzaskając drzwiami. Jak ona mogła? Co ona sobie myśli? Że jest boginią piękności? Dobre żarty. Bogini piękności z tęczą na powiekach. No błagam was.
Nawet nie wiem gdzie jestem. Ide schodami do góry. Nagle widze białe drzwi z napisem "Tylko dla personelu". Ciekawe co to? Schowek na szczotki? Postanowiłam, że to sprawdze.
Chwyciłam za klamke i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się piękny widok. Byłam na dachu budynku. Przed sobą miałam piękną panorame Madrytu. Uwierzcie mi, widok nieziemski! Każdy budynek, każda wierzyczka była na wyciągnięcie ręki. A przynajmniej tak się wydawało. Podeszłam do skraju dachu i spojrzałam w dół. Zobaczyłam małe, ruszające się główki i samochody. Było tak wysoko, że widok sprawił mnie o lekki ból głowy. Usiadłam na podłodze i patrzyłam przed siebie. Brakowało tylko muzyki i byłoby idealnie. No...prawie. Jeszcze tylko gdyby Stephie mogła zniknąć, noo to byłby raj. Ale cóż...niestety z tym nic już nie zrobie. Ona jest i będzie. Nie rozumiem tylko dlaczego Jorge się nie odezwał, nie obronił mnie,albo chociaż nie poprosił, żeby przestała. On tylko stał obok. Jego zachowanie naprawdę mnie dziwi. I w dodatku póścił moją rękę gdy zobaczył Stephie. Czemu? Wstydzi się mnie? Wstydzi się uczucia? Dlaczego jej nie powie już prawdy? Że mnie kocha, że ze mną chciałby być. A może....to nie prawda? Może to on mnie okłamuje i udaje to wszystko? Ja już nic nie wiem. Jest tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.
Jorge
Czy ją do reszty porąbało? Co ona wyprawia?! Nie dość, że przychodzi tutaj nieproszona to jeszcze robi kazania Tini. Ona jest jakaś nienormalna.
- Co ty najlepszego zrobiłaś? Przez ciebie ona wyszła!
- Co się tak wściekasz kochanie - położyła mi rękę na ramieniu - Obchodzi cię Martina? Ta dziewczynka?
- Tak,obchodzi. Ide jej poszukać - wyszedłem z sali i skierowałem się na pole. Gdzie ona może być? Może poszła do parku? W sumie to niedaleko. Poszedłem w tamtym kierunku. Niestety ani po drodze ani na miejscu jej nie było.
Wróciłem pod budynek. Gdzie ona może być? Przecież nie rozpłynęła się w powietrzu. Usiadłem na ławce i zacząłem rozmyślać. Facet i rozmyślane....co sie ze mną dzieje. Ale naprawde mam kłopot...co mam zrobić? Dopóki nie było Stephie było cudownie. Mogłem spokojnie przytulać, całować i chodzić z Tini. A teraz? Teraz nawet nie mogę jej przytulić. Wszystko się pogmatwało. Co mam zrobić? Powiedzieć wszystko Stephie? Zerwać z nią i być z Tini? Powinienem? Ze Stephie jestem już 8 lat. Psuć między nami zaczęło się kiedy dostałem role w Violetcie. Stephie jej nie dostała. Praktycznie zawsze graliśmy w tych samych produkcjach Disney'a i widywaliśmy się codziennie. To było trochę monotonne. Kiedy zacząłem grać Leona, poznałem nowe osoby, nowych przyjaciół. Wyjechałem do Buenos Aires a Stephie została w Meksyku. Od czasu do czasu odwiedzaliśmy się. Ale robiliśmy to coraz rzadziej.
Kiedy kręciliśmy 2 sezon serialu, Stephie zaczęła być zazdrosna o Tini. Nie dziwie jej się.
Od razu zauważyłem,że ta niska osóbka będzie kimś ważnym dla mnie. Na początku była nieśmiała. Musiałem dużo z nią rozmawiać i żartować, żeby się otworzyła. Teraz jest wesoła i otwarta na nowe znajomości. I w dodatku piękna. Czy już wiem co chce zrobić? Zerwać? Zostać? Co mówi mi serce? Co rozum?  Nagle usłyszałem śpiew. To Tini!
Zostań ze mną
Krok za krokiem na drodze
Uczynię Cię szczęśliwym
A strach zakazanym
Przytulisz mnie i zobaczysz
Że jesteś wszystkim, czego potrzebuję
I nie znajduję sposobu, by powiedzieć
Że dajesz światło mojemu życiu
Odkąd Cię ujrzałam.
Ona ma cudowny głos. Skąd on dochodzi? Popatrzyłem w górę. Tini stała na dachu i patrzyła przed siebie. Wyglądała przepięknie.
Tak. Już wiem co chce zrobić. Teraz.
Ruszyłem w stronę drzwi. Otowrzyłem je i wbiegłem po schodach na właściwe piętro. Przed salą czekała Stephie. Musze jej to powiedzieć.
- Stephie...musimy pogadać.
- Tak. Ale wiem, że nie chciałeś tego. Możliwe, że się zakochałeś w Tini, ale wiem że to już przeszłość. Rozumiem to i ci wybaczam.
Zszokowalo mnie to. Co ona gada? Skąd ona wie, że kocham Tini? Kto jej powiedział?
- Stephie to nie tak. Tak to prawda, że podobała mi się Tini i że ją kochałem ale ja... - nagle usłyszałem kroki. Odwróciłem się. Za mną stała Tini. Miała łzy w oczach. Chyba usłyszała naszą rozmowe. Albo jej końcówkę.
- Nie Tini! Źle to zrozumiałaś! - krzyknąłem. Czy usłyszała - nie wiem. Wybiegła z budynku.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tuturutuuuu!!!
Wyjaśnią sobie wszystko?
Czy może się pokłocą i Jorge postanowi wrócić do Stephie?
Jak myślicie? :D
Piszcie swoje pomysły w komentarzach :*
Ask: http://ask.fm/jortiniplforever
Nazwa : jortiniplforever
Komentujesz = Motywujesz