Translate

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Rozdział 23

Matko kochana...on ze mną zerwał. Jorge i ja nie jesteśmy razem..on zerwał ze mną. Jak to się stało? Dlaczego tu był Peter? Jak to możliwe? Przecież wszystko było dobrze między nami. To wszystko moja wina. Mogłam nie iść tą drogą...mogłam uciekać, mogłam ich uderzyć, cokolwiek, żeby do tego nie doszło.  Ale co strzeliło Peterowi do głowy żeby mi się oświadczyć?! Pogięło go?! Po tym wszystkim co się stało?
Oparłam się o garaż i zaczęłam płakać. To wszystko nie może być prawdą. To wszystko poszło nie tak. Jak to możliwe...
Nagle ktoś mnie dotknął w ramie. Odwróciłam się i spojrzałam w oczy mojej mamie. Co ona tu robi? Przecież na tą trasę pojechałam sama.
-Nie bój się kochana. Wszystko będzie dobrze. Jeżeli Peter cię kocha to wróci.
-Mamo, ale nie chodzi o Petera...Jorge ze mną zerwał i ja...
-Jorge nie jest ciebie wart. On cię rzuci dla Stephie. On się dalej z nią spotyka za twoimi plecami. Nie ufaj mu. On cię okłamuje. Nie wierz w żadne jego słowo.
Co tu się dzieje? Dlaczego ona tak mówi? Zawsze mnie wspierała w tym co robię i nigdy nie mówiła nic złego na Jorge. Sama go bardzo lubiła..co się tutaj stało? Gdzie ja jestem?! To wszystko nie może być prawdą! Zaczęłam krzyczeć. Wszystko zaczęło się trząść i rozpadać. Razem ze mną.
-Tini! Tini!! Matko kochana, Martina!!!! - ktoś zaczął mną szturchać - Do cholery obudź się!!
Otworzyłam oczy. Byłam przerażona. To był sen? Czy to się wydarzyło naprawdę? Nic nie rozumiałam...
-Matko..już myślałam, że się nie obudzisz - Mechi opadła na moje łóżko.
- Co się stało?
- Jak to co? Zaczęłaś krzyczeć i płakać przez sen. Nie mogłam cię dobudzić przez dobre pare minut. Myślałam, że cały hotel obudzisz.
-Naprawdę? Przepraszam...nie wiem co się stało.
-Zły sen? Mi możesz powiedzieć. Co ci się śniło?
Opowiedziałam jej wszystko. W żadnym momencie mi nie przerwała tylko słuchała uważnie, a potem mnie przytuliła.
-Nie martw się, to tylko sen. Między tobą a Jorge wszystko jest w porządku. Mieliście świetną randkę, pamiętasz? Właśnie. A teraz wstawaj, idź do łazienki, umyj się i ogarnij bo za chwile musimy wychodzić. Dzisiaj koncert pamiętaj!
Wykonałam wszystkie polecenia Mechi, ale dalej nurtowało mnie to czy na pewno to wszystko był sen. Dlaczego moja mama powiedziała, że mam nie ufać Jorge? Coś się dzieje? Ja czegoś nie zauważyłam? Nie, nie możliwe. Tini uspokój się, wdech i wydech. Wszystko będzie dobrze!
Wyszłam z łazienki, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z Mechi.
- Jadłaś coś? - spytałam słysząc jak burczy mi w brzuchu.
- Nie, ale na dole powinno być coś jeszcze, idziemy?
- Tak! Jestem mega głodna.
Wychodząc z windy, widziałam fanów stojących pod drzwiami wejściowymi. Jestem pod wrażeniem, że tyle czasu poświęcają na to, aby nas zobaczyć, dotknąć czy zrobić zdjęcie. Siedzą pod hotelem parę godzin, a my możemy tylko przez kilka chwil się z nimi spotkać. To niesprawiedliwe. Chciałabym dać im więcej czasu na spotkanie z nami, ale czasem nie da się przemówić do rozumu organizatorom. Oni chyba nigdy nie mieli idoli i nie wiedzą co to znaczy.
Tak czy inaczej, zawsze zatrzymam się na chwile, żeby zobaczyć się z nimi.
Kiedy weszłyśmy do bufetu, zamówiłam rogaliki i czekoladę. Uwielbiam taki zestaw z samego rana. Jeżeli 10 rano można nazwać porankiem, ale to tylko szczegół.
Na szczęście na jedzenie nie musiałam długo czekać. Byłam tak głodna, że pochlonęłam wszystko w tempie błyskawicznym. Czekałam teraz tylko aż Mechi skończyć.
-Co ci jest? - spytała przygladając mi się.
-Nic, a czemu pytasz?
- Siedzisz taka cicha, ponura. Coś cię gnębi?
- Wiesz...zastanawiam się nad słowami mojej mamy. Wiesz, tymi ze snu, o Jorge. Czy ona mogła mieć racje?
- Daj spokój Tini. To tylko sen. Jorge jest uczciwym i wspaniałym człowiekiem, nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Nie zawsze ufaj snom. One nie pokazują tego co się dzieje, albo co się stanie.  Czasem wyciągają nasze najgorsze obawy i przeradzają to w taki sen jak na przykład ty miałaś. Nie martw się tym, tylko zabieraj swoje graty i chodź! Spałaś tak długo, że teraz same musimy dojechać na próbę. Reszta tam jest od godziny. Ruszaj dupe!
Wstałam z krzesła i poczłapałam do przygotowanego samochodu. Mechi ma racje, muszę dać sobie spokój. Przecież to tylko głupi sen, czym ja się przejmuje? Wsiadam do auta i o wszystkim zapominam. Raz, dwa!
Parę minut później byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy i skierowałyśmy się szybkim krokiem na stadion.
- Oo paczcie kto przyszedł! Nasz śpioch! - Rugg klasnął w ręce.
- Witam państwa witam! - teatralnie się ukłoniłam.
- Chodźcie tu wszyscy! Trzeba przećwiczyć niektóre kroki - choreograf nie daje nam chwili wolnego. Zawsze musimy być przygotowani na wszystkie możliwości, a nasza choreografia ma być opanowana do perfekcji. Dlatego, jak on to mówi: "Ciężko pracuj, a z efektów będziesz  zadowolony". Co tu więcej dodać? Trzeba trenować!
- Jak tam? Wyspana? - poczułam czyjąś rękę na talii i ramieniu.
- Tak, wyspana, a ty księciu? - odwróciłam się przodem do Jorge i pocałowałam go.
- Noo takie przywitania to ja lubię - przytulił mnie- Zajęty masz dzisiejszy wieczór?
- Niestety tak...wiesz 20 000 ludzi będzie na mnie czekać, nie mogę ich zawieźć. Ty zresztą też!
- O faktycznie! Dzisiaj koncert...
- Zapomniałeś o koncercie, a na próbę przyszedłeś? Boże Jorge, jaki ty głupi - zaczęłam się śmiać. No debil z niego, debil. Ale kochany debil.
-Chodź już, musimy trenować.
Próba jak zwykle zajęła nam 2h. Wyczerpani, poszliśmy na backstage odpocząć. Usiedliśmy w głównym salonie i zaczęliśmy opowiadać. Wspominaliśmy nasze wspólne chwile, na planie i te poza planem, zabawne sytuacje z fanami i rodziną. Uwielbiam takie wspominki. Wtedy czuje się, że ma się kogoś koło siebie, kto zawsze pomoże, wysłucha, ale nie wyśmieje. Takich ludzi teraz coraz częściej brakuje i nie można liczyć na większość osób. Wiem, że jesteśmy rodziną. Wspaniałą rodziną, która powstała dzięki połączeniu naszej pasji.
Po paru minutach zorientowałam się, że nie ma z nami Jorge. Gdzie on poszedł? Pewnie szykuje jakiś kawał. To cały Jorge, on nigdy nie może wytrzymać bez żartów.
- Tini chodź mi pomóc, zrobiłam ciasto, ale nie doniosę tego sama - pociągnęła mnie za sobą Cande.
- Wow, ale smacznie wygląda. Uwielbiam sernik! - zaczęłam wyjadać jej kawałki z talerza.
- Ej! Tini zostaw to, ty łakomczuchu! Inni też chcą zjeść - zaczęła mnie bić ścierką. Starałam się robić uniki, ale słabo mi to szło, więc wzięłam coś co miałam pod ręką i zaczęłam się bić z Cande. Nagle usłyszałam trzask.
- O nie! Tini, rozwaliłyśmy dzbanek!
- Co?? - obróciłam się, ale chyba za mocno, bo znowu usłyszałam trzask.
- Tini!! Uważaj! Stłukłaś talerz z moim sernikiem!
Odwróciłam się. Rzeczywiście...całe ciasto leżało na ziemi pomiędzy potłuczonymi kawałkami talerza.
- Cande...przepraszam, ja nie chciałam..- spojrzałam na Cande. Stała z poważną miną i patrzyła się to na mnie, to na podłogę. Nagle wybuchła śmiechem. Ja razem z nią. Wszystko w okół nas było w serniku. Cała podłoga, blat i część ściany. Nie wiem jak to zrobiłyśmy, ale nie wyglądało to najlepiej. Mimo to i tak nie mogłyśmy się powstrzymać od śmiechu.
- Dziewczyny, co wy tu robi....Tini!! Moja koszulka!
Spojrzałam na rzecz, którą trzymałam w ręce. To "coś" czym się biłam, to była koszulka Diego. Nie była w najlepszym stanie...
- Ee..nie lubisz może sernika Diego? - spytałam podchodząc do niego powoli,
- Lubie, nawet bardzo, ale nie na mojej koszulce! To była moja ulubiona! Gdzie ja teraz znajdę taką koszulkę z reniferem?
Spojrzałam na to. Na koszulce faktycznie był renifer, ze świecącym się porożem i czerwonym nosem. Diego miał na koszulce Rudolfa!! 25 letni facet, ma na koszulkę renifera! Zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. Diego spojrzał na mnie, wziął bluzkę z ręki, pokazał mi język i wyszedł z kuchni.
Opanowałyśmy z Cande napad śmiechu i zaczęłyśmy sprzątać cały ten bałagan.
Teraz nadszedł czas na przygotowania do koncertu..stroje, makijaż i ostatnie poprawki na scenie.
Jeszcze tylko kilka minut. Każdy poszedł na swoje miejsce. Ja byłam ponad sceną, musiałam dopiero na nią zjechać. Spojrzałam w dół - widziałam operatorów maszyn, świateł i całą obsadę, gotową, żeby wbiec i spełniać dalej swoje marzenia.
10....9,,,,8,,,,7,,,,6,,,, słyszałam odliczanie. Jeszcze tylko chwilka. 3,,,,2,,,,1,,,,Zaczynamy!
Zjechałam w dół. Widziałam tysiące ludzi, tysiące fanów czekających na nas, ich radość na twarzach...cudowne uczucie. Zaczęliśmy śpiewać każdą piosenkę po kolei, ciesząc się każdą chwilą spędzoną tutaj. Spojrzałam na pierwsze rzędy widowni. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Na jednym z miejsc siedziała Stephie. Co ona tutaj robi? Czy mój sen zaczyna się spełniać?

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Jest tu ktoś?
Postanowiłam wrócić! Cieszy się ktoś? :D
Nie wiem co jaki czas będą się pojawiać rozdziały, bo w szkole jest niezły zamęt, ale damy rade!
Co wy na to? ^^

Komentujcie! :*